Uroda

#HAIRGOALS -HISTORIA MOICH WŁOSÓW I KONKURS

DSC_7527

Czy wiecie co wspólnego miały ze sobą Kopciuszek, Śpiąca Królewna, Pocahontas, Bella z Pięknej i Bestii czy chociażby Jane z Tarzana? Oczywiście pomijam fakt, że wszystkie były piękne, znalazły miłość oraz żyły długo i szczęśliwie. Jest jeszcze jedna rzecz, która łączy wspomniane bohaterki bajek z mojego dzieciństwa. Co to takiego? Otóż każda z nich miała cudowne, długie włosy. Zdecydowanie był to ich znak rozpoznawczy. Podobnie zresztą jak lalek Barbie, którymi wtedy się bawiłam. W takim wypadku będąc dzieckiem nie pozostało mi nic innego jak brać z nich przykład i również biegać z włosami do pasa.

Jak możecie się domyślać nie przepadałam za fryzjerem i złościłam się kiedy moja mama prowadziła mnie do niego. W końcu za każdym razem wiązało się to ze skracaniem włosów, a ja przecież marzyłam o tym by były jak najdłuższe. Ciężko było mi wtedy zrozumieć, że to dla mojego dobra i że dzięki temu będą rosły mocniejsze i gęstsze.
W związku z tym, że nie jestem posiadaczką grubych, gęstych i silnych włosów, z czasem byłam zmuszona do porzucenia moich marzeń o fryzurze rodem z disneyowskich bajek. Jeśli śledzicie mojego bloga od początku, to wiecie też, że moje włosy nie miały ze mną łatwo. Dużo eksperymentowałam. Kiedy zamarzyły mi się ciemne włosy farbowałam je na coraz ciemniejsze odcienie by po pewnym czasie dojść do wniosku, że jednak w blondzie było mi znacznie lepiej. Jak możecie się domyślać rozjaśnianie nie wpłynęło pozytywnie na ich stan. Dodatkowo w międzyczasie je jeszcze przedłużyłam co również je osłabiło. Widząc ich katastrofalny stan, zaczęłam szukać pomocy. Zbieg okoliczności, ślepy fart, los (choć ja wolę nazywać to przeznaczeniem) skierował mnie do osoby, która jako jedyna do tej pory potrafiła okiełznać moje włosy i sprawić, że wyglądały lepiej niż mogłam sobie to wyobrazić.

Aga Płusa, bo to o niej mowa (nie boję się użyć tego słowa) jest geniuszem jeżeli chodzi o włosy. Poza tym, że na temat włosów, ich budowy, pielęgnacji i cięcia wie wszystko to jest również wspaniałym kompanem do rozmowy i mega inteligentną babką! O tym, że jest wybitnym fryzjerem niech świadczy to, że nie ma tygodnia, w którym Aga nie prowadziłaby szkoleń dla młodych fryzjerów. Na jednym z takich szkoleń wypatrzyła perełkę w postaci Tomka, który jak możecie się domyślać szybko trafił do jej salonu i został jej prawą ręką!

To właśnie on dba o to by moje włosy były piękne i zdrowe. Dzięki Adze i Tomkowi uwierzyłam, że moje włosy mogą mi się spodobać i że w końcu będą długie. To są właśnie moje #hairgoals !

DSC_8005

Tak w dużym skrócie wygląda moja ‘włosowa’ historia. Domyślam się, że większość z Was również marzy o długich, gładkich i zdrowych włosach, które będą wyglądały pięknie każdego dnia. Teraz będzie o to znacznie łatwiej, a to za sprawą nowej formuły zastosowanej w szamponach i odżywkach Pantene Pro-V.

08_CharlizeMystery

Kilka tygodni temu miałam okazję wziąć udział w kameralnym spotkaniu, które miało miejsce w salonie wspomnianej już Agi Płusy. Dowiedziałam się na nim, że aktywne składniki zawarte w nowych odżywkach Pantene z łatwością odnajdują uszkodzone partie włosów i natychmiast je wypełniają, chroniąc przed dalszymi uszkodzeniami. Co więcej nowe odżywki nie obciążają włosów, co jest dodatkowym atutem kiedy ma się cienkie włosy. Chroniąc włos od nasady aż po same końce odżywka ułatwia nam ich zapuszczanie. Dzięki niej włosy są mocniejsze, zdrowsze, łatwiej się rozczesują, końcówki się nie rozdwajają, a co za tym idzie nie trzeba ich podcinać! W ten sposób za kilka miesięcy mam zamiar cieszyć się długimi włosami.

Wraz z Pantene przygotowałam dla Was małą niespodziankę. W komentarzu pod postem opiszcie swoją włosową historię. Dla autorów trzech najciekawszych #hairgoals przygotowałam zestaw produktów od Pantene. Będziecie mogli na własnej skórze przetestować ich możliwości. Na Wasze historie czekam do 26.03 do północy. Powodzenia!

DSC_8047

WYNIKI. Zwycięzców proszę o kontakt mailowy 🙂

  • Odkąd pamiętam nie podobał mi się mój naturalny kolor włosów – było to coś pomiędzy ciemnym, mysim blondem a jasnym brązem, na dodatek z tendencją do przetłuszczania się. W końcu udało mi się namówić mamę na pofarbowanie. Najpierw kilka czerwonych pasemek, później ciemny brąz, po jakimś czasie „soczysta malina”, przykryta później mieszanką farb, które zrobiły moją głowę fioletową… Gdy w końcu zdecydowałam, że najlepiej mi w czerwonym/rudym, postanowiłam włosy rozjaśnić. Oczywiście w domu z koleżanką. Wolę nie opowiadać, w jakim były stanie, wg odrostu odrosły 3cm, czego nie było widać na długości, tak bardzo się kruszyły. Po tej masakrze wróciłam do w miarę naturalnego koloru, ale po pewnym czasie znów potrzebowałam zmiany. I tak trafiłam na szkolenie u jednego ze stylistów, jako modelka dla pobierającej nauki fryzjerki. Cięcie było ładne, fryzjerowi zaufałam na tyle, by znów oddać się w jego nożyczki. I znów dostałam się do niego na szkolenie, tym razem w Warszawie, jakieś wielkie pokazy, choreografie… W ciągu miesiąca (2 tygodnie przed pokazem mieliśmy próbę i przygotowanie włosów do pokazu) moje włosy miały kilka kolorów: przez pomarańczowy, zielony, granatowy, niebieski, fioletowy, żółty, czerwony, brązowy, miejscami również czarny… Cięcie natomiast było takie, że wierzchnią część włosów miałam krótką do brody, a resztę w postaci „woalki” (tak to ujął master stylista :)) pozostawioną dłuższą. Oczywiście po pewnym czasie owa woalka zaczęła mnie denerwować, włosy były strasznie suche i zniszczone, więc złapałam za nożyczki i je obcięłam… Kilka dni później znów spędziłam tydzień by zejść do upragnionego blondu. Później znów zgodziłam się na szkolenie i skończyłam z czarnymi, krótkimi jak u chłopaka włosami, z dwoma żółtymi pasmami na czubku głowy. Czułam się strasznie, wyglądałam jak wielkie logo Batmana, a nazajutrz z zimową czapką na głowie w 30 stopniowym upale pojechałam do drogerii, kupiłam czerwoną farbę i pozbyłam się tej nieszczęsnej żółci. Było to prawie 2 lata temu, teraz staram się dbać o włosy, stosować odżywkę, odważyłam się nawet podciąć trochę czuprynę, jednak cały czas czegoś moim włosom brakuje, cały czas są suche, zniszczone, plączą się, kołtunią i łamią. Na domiar złego, w wieku zaledwie 22 lat mam coraz więcej pojedynczych, białych jak śnieg kosmyków, więc farba jest koniecznością. Obecnie moimi #hairgoals są zdrowe, odbudowane włosy, które chcą współpracować ? Kończąc tę przerażająco długą historię pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych blogowych sukcesów ?
  • Moje włosowe historie to tacy świadkowie ważnych chwil w moim życiu, nierozerwalnie związane z miłością. Kiedy spotkałam po raz pierwszy swojego przyszłego męża, miałam zaledwie 7 lat i długie, blond włosy. Mogę więc śmiało powiedzieć, że nasza miłość zaczęła się od tego naturalnego odcienia. Kolejne już kolory na mojej głowie ewoluowały podobnie jak nasz związek! Pierwszy etap-szaleńcza namiętność, nienasycenie i entuzjazm był jak intensywny kolor miedzi na mojej głowie, który zresztą pojawił się za namową ukochanego. Czego się jednak nie robi dla miłości! Drugi etap, mający kolor czekolady był zwiastunem słodkiej stagnacji, bezpieczeństwa i przyjaźni, która wyrosła na gruncie miłości. Trzeci faza, którą psychologowie miłości określają mianem przyzwyczajenia, dopiero przed nami. Mam nadzieję, że wróży to dobrze dla naszego związku, bo na tym etapie mam zamiar przyzwyczaić męża do kolejnych zmian, które wciąż mi się marzą: odważnego, mroźnego blondu! Tym samym zaprzeczę faktom, jakoby była to najnudniejsza z faz związku, w której niczym już nie możemy siebie zaskoczyć. Mąż nawet się nie spodziewa, jaką szykuję dla niego niespodziankę! Zdaję sobie sprawę, że takie eksperymenty nigdy nie wróżą dobrze dla stanu moich włosów, ale od czego są specjaliści Pantene, którzy z wielką miłością do kobiecego piękna troszczą się o perfekcyjny wygląd włosów? I niechaj to będzie mój #hairgoal- kolejny związek moich włosów z Pantene, pozwalający mi zakwitnąć niczym w stanie największego zakochania!

  • Od jakiegoś czasu toczę zacięty bój z pewnym „jegomościem’, który zagościł się w moim organizmie i nie dość, że chce mnie pokonać, to jeszcze pozbawił mnie mojego atutu, jakim zawsze były moje długie, piękne włosy. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy codziennie rano siadałam przed lustrem i patrzyłam-najpierw czy się w ogóle pojawią, później ile ich będzie, dalej czy będą rosły, a teraz kiedy nabierają odpowiedniej długości z nadzieją myślę sobie, że może jeszcze kiedyś uda się, by były tak gęste, lśniące, miękkie jak kiedyś, zanim wypadły? No i to zdecydowanie jest moje #hairgoals. Od pierwszego dnia, gdy straciłam włosy z ogromną dokładnością i sumiennością codziennie dbam o nie! 2-3 razy dziennie popijam sobie napar ze skrzypu polnego, a co kilka dni wcieram w skórę głowy specjalnie przygotowany tonik z bylicy. Niezastąpiona w mojej codziennej trosce o wyrastające „kruszynki” jest płukanka ziołowa z takich dobrodziejstw natury jak: pokrzywa zwyczajna, liście orzecha włoskiego, liść brzozy i liść czarnego bzu. Płukankę stosuję zamiast wody do mycia włosów; jak również do późniejszego płukania ich po myciu. Całość tej pielęgnacyjnej machiny uzupełniam odpowiednio skomponowaną dietą, dostarczając organizmowi dużej dawki witamin w postaci owoców, warzyw i chudego mięsa, co na regenerację włosów ma istotny wpływ! Teraz myślę sobie, że pora już aby dostarczyć im jakiegoś wyjątkowego i specjalistycznego kosmetyku, który zadba o nie, tak troskliwie, jak ja, a że produkty Pantene nie raz przywracały zdrowy wygląd moim włosom, to i tym razem chciałabym im zaufać.

Zostaw komentarz. Twój adres e-mail nie będzie widoczny

40 komentarzy

  • Odpowiedz
    bejbix
    20 marca 2017 at 21:45

    super akcja. 🙂

  • Odpowiedz
    Fashionandcash
    20 marca 2017 at 22:43

    Nie specjalnie interesuje mnie ten konkurs, ale czytając post przypomniały mi się moje dwie życiowe wpadki z włosami, które doprowadzają mnie na to wspomnienie do śmiechu: pierwszy raz, kiedy to w wieku 16 lat zamarzyla mi się tzw. mokra Wloszka, wiec udałam się do salonu, aby zrobić „trwałą ondulację”, wyobrażacie sobie zapewne, że mokrej Wloszki w niczym to nie przypominało ?, druga, kiedy zdecydowałam się na krótką fryzurkę a’la Demi Moore z ” Uwierz w ducha”, ale postanowiłam ją przyprawić kogucim, czerwonym pasemkiem na grzywce, o zgrozo! Na szczęście się opamietalam i od pewnego czasu noszę dłuższe lub krótsze proste, ciemne włosy ?

  • Odpowiedz
    Maja
    20 marca 2017 at 23:07

    Nazywam sie Maja i od kilku lat mam problem z włosami. Do liceum nic nie wskazywało na to, ze moje włosy staną sie cienkie i bedą moim kompleksem nr 1. Jako młoda nastolatka nie miałam tez problemów z uczesaniem, mogłam wymyślać jakąkolwiek fryzurę, a jako mała dziewczynka mama plotła mi 4 dobierance bo tyle włosów miałam. Problemy pojawiły sie dopiero w liceum, kiedy zaczęłam tracić włosy i z moich gęstej czupryny zostały resztki włosów, a na głowie pojawiły sie łyse placki. „Troskliwe” koleżanki nie darowany mi komentarzy typu „jak zaplatasz włosy w warkocz to już w ogóle łysa jesteś” albo „po co założyłaś taka duża opaskę na te kilka włosów”. zaczęłam szukać pomocy u lekarzy, którzy rozkładali ręce, mówiąc ze jeszcze takich rzadkich włosów u tak młodej dziewczyny nie widzieli, zaczęli mnie diagnozować, dostałam kilka leków, jakieś wcierki lecznicze i nadzieje, ze to wszystko pomoże. Wszystko stosowałam wedle zaleceń, sumiennie co wieczór stosowałam wszystkie przepisane specyfiki, po kilku miesiącach pojawiły sie nawet babyhair. Po roku leczenia dostalam uczulenia na lek który najbardziej działał, spanikowana pojechałam do lekarza, który kazał natychmiast odstawić lek uprzedzając ze jeśli tego nie zrobię może dojść do martwicy mieszków włosowych. Znowu mogłam wyciągać sobie włosy garściami, zaczęłam działać na własna rękę, czytając porady na rożnych blogach, zaczęłam robić wcierki z rożnych olejków i paradowałam z workiem na głowie kilka razy w tygodniu. Minęło już kilka lat, nadal mam rzadkie włosy i muszę kombinować upinając włosy w koczek z wypełniaczem, nadal testuje, ale bardziej pod kątem pielęgnacji włosów, żeby te moje cieniutkie włosy chociaż błyszczały i ładnie sie układały.

    • Odpowiedz
      Aga
      21 marca 2017 at 22:50

      Hey Maja. Warto tez sprobowac podzialac od srodka. Zmiana diety bogatej w zelazo,potas i inne mineraly i witaminy. Pozdrawiam i zycze efektow w walce o piekne wlosy

    • Odpowiedz
      Lady One
      24 marca 2017 at 17:15

      Mi pomogło wcieranie na noc oleju rycynowego w skórę głowy. problem jest taki że ciężko to rano zmyć trzeba użyć 2 razy szamponu do włosów przetłuszczających się. ale efekt jest – przy myciu nie wypada ani jeden włos, jeśli czasem nie chce mi się nałożyć oleju to wypada 3-5. Stosuje to od 4-5 miesięcy i mam wrażenie że włosów jest 2 razy więcej. a do tego suplementacja, suplementacja i suplementacja Wit z grupy B i krzemem.

  • Odpowiedz
    olazklasyfoto
    21 marca 2017 at 08:24

    Odkąd pamiętam nie podobał mi się mój naturalny kolor włosów – było to coś pomiędzy ciemnym, mysim blondem a jasnym brązem, na dodatek z tendencją do przetłuszczania się. W końcu udało mi się namówić mamę na pofarbowanie. Najpierw kilka czerwonych pasemek, później ciemny brąz, po jakimś czasie „soczysta malina”, przykryta później mieszanką farb, które zrobiły moją głowę fioletową… Gdy w końcu zdecydowałam, że najlepiej mi w czerwonym/rudym, postanowiłam włosy rozjaśnić. Oczywiście w domu z koleżanką. Wolę nie opowiadać, w jakim były stanie, wg odrostu odrosły 3cm, czego nie było widać na długości, tak bardzo się kruszyły. Po tej masakrze wróciłam do w miarę naturalnego koloru, ale po pewnym czasie znów potrzebowałam zmiany. I tak trafiłam na szkolenie u jednego ze stylistów, jako modelka dla pobierającej nauki fryzjerki. Cięcie było ładne, fryzjerowi zaufałam na tyle, by znów oddać się w jego nożyczki. I znów dostałam się do niego na szkolenie, tym razem w Warszawie, jakieś wielkie pokazy, choreografie… W ciągu miesiąca (2 tygodnie przed pokazem mieliśmy próbę i przygotowanie włosów do pokazu) moje włosy miały kilka kolorów: przez pomarańczowy, zielony, granatowy, niebieski, fioletowy, żółty, czerwony, brązowy, miejscami również czarny… Cięcie natomiast było takie, że wierzchnią część włosów miałam krótką do brody, a resztę w postaci „woalki” (tak to ujął master stylista :)) pozostawioną dłuższą. Oczywiście po pewnym czasie owa woalka zaczęła mnie denerwować, włosy były strasznie suche i zniszczone, więc złapałam za nożyczki i je obcięłam… Kilka dni później znów spędziłam tydzień by zejść do upragnionego blondu. Później znów zgodziłam się na szkolenie i skończyłam z czarnymi, krótkimi jak u chłopaka włosami, z dwoma żółtymi pasmami na czubku głowy. Czułam się strasznie, wyglądałam jak wielkie logo Batmana, a nazajutrz z zimową czapką na głowie w 30 stopniowym upale pojechałam do drogerii, kupiłam czerwoną farbę i pozbyłam się tej nieszczęsnej żółci. Było to prawie 2 lata temu, teraz staram się dbać o włosy, stosować odżywkę, odważyłam się nawet podciąć trochę czuprynę, jednak cały czas czegoś moim włosom brakuje, cały czas są suche, zniszczone, plączą się, kołtunią i łamią. Na domiar złego, w wieku zaledwie 22 lat mam coraz więcej pojedynczych, białych jak śnieg kosmyków, więc farba jest koniecznością. Obecnie moimi #hairgoals są zdrowe, odbudowane włosy, które chcą współpracować 🙂 Kończąc tę przerażająco długą historię pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych blogowych sukcesów 🙂

    • Odpowiedz
      Aga
      22 marca 2017 at 21:10

      Ale dalas im wycisk! Odrosna twoje naturalne a sianko podcinaj. Ja tak robie i mam coraz ladniejsze i zdrowsze wlosy

  • Odpowiedz
    ladyagat
    21 marca 2017 at 12:44

    Szampony Pantene to moje ulubione <3

  • Odpowiedz
    Klaudia
    21 marca 2017 at 13:09

    Mam ze swoimi włosami duży problem, ponieważ są one bardzo podatne na wszystko.. Kiedyś miałam długie włosy, ale bardzo cienkie, więc zaczęłam je regularnie podcinać, raz o 2 cm, raz o 5 cm a innym razem o 10 cm. Po pewnym czasie zobaczyłam bardzo dużą poprawę kondycji moich włosów, stały się dużo grubsze, ciągle rosną mi te malutkie włoski (baby hair). Wszystko było w miarę spoko, ale gdy chciałam je troszkę zapuścić (bo przez dłuższy czas miałam dłuższe włosy) to strasznie zaczęły się puszyć, końcówki rozdwajać, nie dawałam już sobie z nimi rady.. Ale tydzień temu poszłam do fryzjerki, żeby podciąć końcówki tak z 5 cm. W ostatniej chwili powiedziałam, że tniemy więcej włosów, ścięłam ponad 15 cm, mam włosy idealnie do linii ramion i jestem z nich mega zadowolona. Czuję się o niebo lepiej i tak lekko 😉
    Włosy są zdrowsze, ale mam nadzieję, że dzięki tej linii Pantene zostaną takie na dłużej 😉

  • Odpowiedz
    Sylwia
    21 marca 2017 at 17:56

    Odkąd pamiętam zawsze miałam długie włosy i zawsze miałam je spięte w kucyk:) Próbowałam wielu kosmetyków, ale żaden nie był odpowiedni. Aż do pewnego dnia, kiedy moja najlepsza przyjaciółka poleciła mi Pantene:) Zakochałam się od pierwszego użycia:) Teraz moje włosy są mocne, gładkie, nie puszą się i mogę nosić rozpuszczone włosy kiedy tylko chcę:) A z przyjaciółką nieraz umawiamy się na domowe spa z pantene i jego cudownymi odżywkami:* Moje włosy nie wyobrażają sobie życia bez Pantene :* #hairgoals

  • Odpowiedz
    Ada
    21 marca 2017 at 22:11

    Moje włosy przeszły ze mną sporo farbowań, grzywek, kręcenia na wałki, fikuśnych upięć… Ale zawsze myślałam o ich pielęgnacji. Mama zawsze mi powtarzała, zeby na nie uważać przy suszeniu, rzadko używać prostownice, nie obciążać 'magicznymi’ produktami i nosić się naturalnie.
    Oczywiście nie byłabym nastolatką/młoda kobieta, gdybym nie wymyślała nagle nowych kolorów (blond! Tak bardzo marzy mi sie blond!!), (wow! Teraz chce takie ombre), (poproszę ciemny brąz,taka głęboką, głęboką czekoladę, ale nie za ciemny) i radykalnych cięć (tak jak pani Beckham, ale dłuższe, do ramion), (musze miec taka grzywkę!!)
    Ale i tak staram sie zawsze dobierać im łagodne produkty, dbać, masować, wcierać wcierki, rzadko farbować i kochać takie, jakie sa:)

  • Odpowiedz
    Rozalia Fashion
    21 marca 2017 at 23:47

    Jaka ty piękna jesteś!

  • Odpowiedz
    Beata
    22 marca 2017 at 08:32

    Czytam Twoją historię na temat zmian dotyczących włosów i jak bym czytała swoja historię 😉 jako dziecko nosilam zawsze dlugie, geste, proste ale w kolorze mysiego blondu wlosy. Jao nastolatka zapragnelam zmiany i cieszac sie na to co mnie spotka, rozjasnilam balejazem wlosy i scielamndo ramion. Ku mojemu zaskoczeniu wlosy zaczely sie puszyc, falowac … wiec zaczelam je namietnie prostowac, odrosty regularniw robilam i prostowalam. Po pewnym czasie, przed matura stwierdzilam, ze ciemny kolor wlosow nada moim rysa twarzy charakteru ( mam bardzo lagodne rysy) wiec przefarbowalam sie na ciemny braz, w sloncu przebijaly sie jakies rude kosmyki, farbowalam na coraz ciemniejsze (nigdy czarna farba) ale jednak wlosy juz prawie byly czarne i sianowate ale dlugie, na studiach stwierdzilam ze czas obciac to siano i uleglam modzie obciecia na boba i przefarbowania na rudo( mam tylko jedno zdjecie z tego czasu bo trwalo to ok 2 tyg kiedy z tym chodzilam na glowie) wygladalam jak sprana marchewka… masakra ;p a wlosy pomimo sciecia nadalnsie puszyly… ze wzgledu na rudy odcien ktory kompletnie do mnie nie pasowal znowy przefarbowalam sie na ciemny braz. Przyszlo lato, zaczelam szukac jakiegos polecanego fryzjera i znalazlam. Spedzilam 6 h na jego fotelu ale sciagnelismy kolor i pofarbowalismy na blond, bylam zadowolona ale ludzie z mojrgo otoczenia mowili ze lepiej mi w ciemnym ze to nie ten odcien itd. Wiec znowu wrocilam do ciemnego, a w nastepne lato wrocilam do tego samego fryzjera 😀 oczywiscie ze mnie opierdzielil bo ile mozna sciagac kolor, ale zrobil to dla mnie poraz kolejny tyle ze juz delikatniej stopniowo z wizyte na wizyte stawalam si3 blondynka, otoczenie stopniowo sie przyzwyczajalo i mi sie podobalo. Mialam piekny blond ale niestety wlosy nadal sie puszyly, az pewnego razu trafilam na pana taksowkarza, ktory sie okazalo jest wlascicielem pewnego z salonow fryzjerskich , gdzie wykonuja keratynowe prostowanie wlosow( dla mnie idealnie pomyslalam!) Tak wiec z polecenia ze znizka na zabieg udalam sie do salonu. To bylo dwa lata temu. Od tamtej pory ani razu nie uzylam prostownicy ( mowia ze to nie mozliwe zeby keratyna tak dlugo sie utrzymywala, ale tak wplynela na moja strukture wlosa, ze nadal mam piekne i lsniace). Aktualnie nadal jest blondynka, z dlugimi wlosami za lopatki , geste i lsniace i juz wiem ze zmiany to byly wywolane tym ze chcialam robic wszystko aby wlosy nie puszyly sie i byly zdrowe, a tu chodzilo o utrzymanie prawidlowej pielęgnacji wlosa. Aktualnie reularnie uzywam maseczke i odzywek w spray i jest mega szczesliwa ze chyba 'dorosłam’ ze nie kazdemu ta sama moda pasuje 🙂 pozdrawiam Cie serdecznie!

  • Odpowiedz
    KasiaKo
    22 marca 2017 at 11:34

    Moje włosowe historie to tacy świadkowie ważnych chwil w moim życiu, nierozerwalnie związane z miłością. Kiedy spotkałam po raz pierwszy swojego przyszłego męża, miałam zaledwie 7 lat i długie, blond włosy. Mogę więc śmiało powiedzieć, że nasza miłość zaczęła się od tego naturalnego odcienia. Kolejne już kolory na mojej głowie ewoluowały podobnie jak nasz związek! Pierwszy etap-szaleńcza namiętność, nienasycenie i entuzjazm był jak intensywny kolor miedzi na mojej głowie, który zresztą pojawił się za namową ukochanego. Czego się jednak nie robi dla miłości! Drugi etap, mający kolor czekolady był zwiastunem słodkiej stagnacji, bezpieczeństwa i przyjaźni, która wyrosła na gruncie miłości. Trzeci faza, którą psychologowie miłości określają mianem przyzwyczajenia, dopiero przed nami. Mam nadzieję, że wróży to dobrze dla naszego związku, bo na tym etapie mam zamiar przyzwyczaić męża do kolejnych zmian, które wciąż mi się marzą: odważnego, mroźnego blondu! Tym samym zaprzeczę faktom, jakoby była to najnudniejsza z faz związku, w której niczym już nie możemy siebie zaskoczyć. Mąż nawet się nie spodziewa, jaką szykuję dla niego niespodziankę! Zdaję sobie sprawę, że takie eksperymenty nigdy nie
    wróżą dobrze dla stanu moich włosów, ale od czego są specjaliści Pantene, którzy z wielką miłością do kobiecego piękna troszczą się o perfekcyjny wygląd włosów? I niechaj to będzie mój #hairgoal- kolejny związek moich włosów z Pantene, pozwalający mi zakwitnąć niczym w stanie największego zakochania!

  • Odpowiedz
    Kamila Konarska
    22 marca 2017 at 14:33

    Odkąd pamiętam moje włosy zawsze były „trudne”. Trudne, bo inne od włosów koleżanek-trudne, bo nieproste, puszące się i ciężkie. Przypominam sobie Biały Tydzień, kiedy mama codziennie zakręcała mi je na gorące wałki, żeby ładnie wyglądały z wiankiem, a one ledwo co wytrzymywały godzinną mszę i już po powrocie do domu po lokach nie było śladu. W gimnazjum oczywiście je prostowałam, nie używając żadnych termoochronnych środków i używając najtańszej prostownicy z supermarketu. Szybko stawały się suche na końcach i przy najmniejszej wilgotności powietrza wyglądałam jak pudel. Podcinałam je wtedy i znowu wracałam do prostowania. W liceum zaszalałam z baleyagem, na który wydałam wszystkie kieszonkowe. Na moim ciemnych włosach miałam wtedy jasnobrązowe pasemka, którym daleko było do naturalności. Gdy nie miałam czasu na prostowanie albo po prostu ręce mi opadały, bo wiedziałam jak to prostowanie się skończy, chodziłam w związanych włosach. Na studiach wkręciłam się w blogowanie i czytanie blogów o włosach. Wtedy czytałam sporo o stylizacji włosów falowanych i kręconych, bo olśniło mnie, że moje włosy są chyba falowane. Kupiłam więc odżywkę bez spłukiwania, żel do stylizacji i suszarkę z dyfuzorem. Każda kolejna próba wydobycia skrętu za ich pomocą kończyła się pogniecionymi niby-falami i oklapniętymi włosami na koniec dnia. Postawiłam na olejowanie i odżywcze maski i stylizację dla kręconowlosych odstawiłam. Po paru miesiącach zauważyłam, że moje włosy mniej się puszą, są bardziej błyszczące i nawet rozpuszczone wyglądają jakoś ładniej:) Ostatnio odważyłam się na radykalne cięcie i z wycieniowanych włosów o średniej długości ścięłam na long boba. Muszę stwierdzić, że ta fryzura nadaje się nie tylko dla dziewczyn o prostych włosach, ale i moje fale dobrze się w niej prezentują. Sekret polega po prostu na tym, żeby je odżywiać, czesać tylko mokre zaraz po umyciu, a potem zostawić same sobie, bo one już same wiedzą jak się układać. Matka Natura wiedziała co robi, obdarowując mnie falami, dzięki temu wyróżniam się spośród tłumu prostowłosych dziewczyn:)

  • Odpowiedz
    Aneta
    22 marca 2017 at 14:54

    Jako dziecko miałam gęste i długie włosy aż do pasa. Tato często robił mi cieniutkie warkoczyki na całej głowie, które trzymały się kilka dni. Do tej pory pamiętam zdziwienie pań nauczycielek jak mówiłam, że to on je zrobił (poważny pan pułkownik!). Później nastąpił mały bunt i ścięłam włosy do linii brody. W liceum nastąpił większy bunt i cały czas eksperymentowałam z kolorami. Od różowego, przez platynowy blond po czarny. Moi rodzice byli bardzo wyrozumiali i pozwalali mi na każdą metamorfozę.
    Apogeum eksperymentów przyszło na początku studiów gdy stwierdziłam, że zrobię sobie trwałą (na farbowanym, platynowym blondzie o zgrozo). Nie powiem, wyglądałam dobrze. Jednakże pani fryzjerka zrobiła mi bardzo mocną trwałą („bo pani ma takie gęste włosy, więc potrzymamy to trochę dużej”) więc efekt utrzymywał mi się ponad rok (15 miesięcy)! Wyobraźcie sobie w jakiej kondycji były moje farbowane włosy poddane trwałej… Wypadały mi garściami, były suche i pozbawione blasku. Zaczęłam brać odpowiednie witaminy i używać specjalnych odżywek, odratowałam je. Obecnie mam włosy do ramion, przestałam je farbować rok temu i widzę znaczną poprawę kondycji.
    Zaczyna się wiosna, za chwilę lato więc moim #hairgoals jest przywrócenie włosom kondycji z przed zimy tak aby pięknie się prezentowały na zdjęciach z absolutorium 😀 Od tych wszystkich czapek i szalików strasznie się elektryzują i puszą, nie mogę ich opanować…

    P.S. Wspaniałe zdjęcia z Madrytu.

  • Odpowiedz
    sabina
    22 marca 2017 at 15:17

    Odkąd pamiętam marzyły się piękne, rude loki jak u lalki z porcelany. Było to moje wielkie marzenie. Dlatego jak tylko zdałam maturę udałam się do drogerii kupic farbę. Niestety nie było mnie wtedy stać na profesjonalne farbowane w salonie fryzjerskim a moim rodzicom ten pomysł kompletnie się nie podobał. Za radą pani ekspedientki wybrałam swój kolor i udałam się do kasy. W głowie już widziałam swój piękny nowy kolor. Niestety po zmyciu farby okazał się on CIEMNO ZIELONY…
    Tego samego wieczoru miałam imprezę na zakończenie szkoły, na którą dzielnie się wybrałam z ZIELONYMI włosami udając,że właśnie taki kolor chciałam. Aby dodać im uroku pokręciłam je na prostownicy. Całą historię wspominam z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach;)

  • Odpowiedz
    CrazyHair
    22 marca 2017 at 22:37

    Jestem posiadaczką chyba najgorszego typu włosów, czyli cienkie, przetłuszczające i puszące. Zawsze spędzały mi sen z powiek..,również marzyłam o długich i gęstych włosach, więc pewnego dnia będąc nastolatką postanowiłam, że zrobie sobie trwałą…co więcej poeksperymentuję w domu… tak tak można sobie wyobrazić co z tego wyszło. Efekt – zniszczone i sianowate włosy do tego skróciły mi się o połowę (wówczas w ogóle nie wzięłam tego pod uwagę ;))Zakupiłam więc prostownicę, „kolejny strzał w dziesiątkę”. Włosy zaczęły wypadać, kruszyć się, o stylizacji nie było mowy, byłam zrozpaczona..Moja rozpacz nie trwała zbyt długo po miesiącu może dwóch, wpadłam na kolejny „świetny” pomysł” ,a może by tak zmienić kolor z ciemnego brązu na blond? Zakupiłam rozjaśniacz i wzięłam się do dzieła. Moja mina po…do tej pory niezapomniana 😉 W lustrze ujrzałam żółto-pomarańczowe „coś” na głowie. Lamentom nie było końca, jak pokażę się w szkole, jak wyjdę na ulicę? Mama kupiła mi farbę i na szybko zmieniałam kolor. Przez kolejne miesiące chodziłam w związanych włosach, czego strasznie nie lubiłam. W jakim stanie są moje włosy teraz,czyli 15 lat po tamtych perypetiach? Bardzo długo do siebie dochodziły, zwłaszcza że z prostownicy nie potrafiłam zrezygnować, nie rosły, były łamliwe. Dopiero od około 6m-cy mogę cieszyć się dłuższymi, grubszymi włosami. Układają się całkiem nieźle, choć cały czas szukam fryzjera, który pomógłby mi w doborze odpowiedniej fryzury. Również w sferze pielęgnacji poszukuję cały czas wskazówek i kosmetyków. a morał z mojej opowieści jaki? – zostawmy może włosy w rękach dobrych fachowców 🙂

  • Odpowiedz
    Izikova
    22 marca 2017 at 23:39

    Moje włosy to prawdziwy ewenement. Urodziłam się z grubymi złotymi lokami, układającymi się jakby powstały za pomocą lokówki. Kiedy poszłam do podstawówki, moje ,,baśniowe” loki magicznie… wyprostowały się! I tak oto aż do szóstej klasy mogłam cieszyć się równymi, gęstymi strąkami… Kiedy już znalazłam idealną fryzurę z przerażeniem odkryłam, że moja grzywka zaczyna wywijać się na różne strony. Po grzywce przyszedł czas na resztę… Oczywiście, z początku włosy wywoływały nieprzychylne reakcje rówieśników… Wyglądałam przecież jak owieczka. Teraz jednak udało mi się poskromić moje średniej grubości loki… Każdy komu opowiadam tę historię nie może w nią uwierzyć, ja jednak każde słowo mogę poprzeć za pomocą starych fotografii. Cóż, przynajmniej mogłam spróbować każdego rodzaju fryzury. 😀

  • Odpowiedz
    Ania H.
    23 marca 2017 at 14:02

    Podobno, jak ma się kręcone włosy to się chce proste, a jak proste to marzą się kręcone. W wieku 10 lat włosy zaczęły mi się kręcić i absolutnie nie narzekam – praktycznie nie trzeba ich czesać. Mankament jest jeden. Od gimnazjum, tj.: od jakiś 9 lat moje włosy mają ciągle jedną długość! Nie wiem, jak to się stało, przecież nie ścinam ich, nie chodzę do fryzjera, bo on zawsze skraca włosy o połowę. Ha! Dobrze, że na studiach oprzytomniałam i uświadomiłam sobie, że nieregularne podcinanie włosów wcale nie wiąże się z ich mocą i tempem rośnięcia. Teraz wiem, że moje włosy choć rosły, to tak naprawdę się skracały. Czary mary? Najwyraźniej nie. Końcówki z dnia na dzień, coraz bardziej się rozdwajały i w ostateczności łamały.
    Żałuję, że to nie czary, bo może bym znalazła magiczne zaklęcie na ich szybkie odbudowanie.

  • Odpowiedz
    http://www.ladymademoiselle.pl/
    23 marca 2017 at 17:52

    Twoje włosy wyglądają ładnie i zdrowo:) Uwielbiam Pantene, pozdrawiam:)

  • Odpowiedz
    Aneta
    23 marca 2017 at 17:56

    Były już wyniki konkursu Semilac? ?

  • Odpowiedz
    Roszpunka
    23 marca 2017 at 23:13

    Jako nastolatka zawsze miałam krótkie włosy na tak zwanego „pazia” . Taka była moda, nikt za bardzo nie interesował się zapuszczaniem włosów. Ubolewała nad tym moja babcia( posiadaczka długiego, grubego warkocza). Często pytała mnie: Dlaczego masz takie krótkie włosy, dlaczego nie zapuszczasz?. od tego momentu minęło już ponad 10 lat i proszę mam najdłuższe włosy w swoim życiu(do pasa), często słyszę komplementy z tego powodu, a właściwie moje włosy to temat nr1. Myślę, że babcia byłaby ze mnie dumna.

  • Odpowiedz
    Karolina
    24 marca 2017 at 00:48

    Ostatni raz miałam ścięte na krótko włosy kiedy miałam 3 latka. Potem długo sobie rosły i już nigdy później nie były krótsze niż do lopatek, więc nie wiem jak wyglądam w krótkich;) Natomiast było ciężko, nieszczegolnie umiałam dbać o włosy i przeszkadzały na tańcach i akrobatyce, więc metrowe, zupełnie proste, grube i całkiem piękne włosy scielam na krótko – czyli w trójkąt, tak za lopatki.
    I tak było przez ileś lat, w międzyczasie romans z grzywką (usłyszałam, że wyglądam jak Beatles – to chyba dobrze?!), w którymś momencie włosy się ścienily i przestały być takie super… Trochę o nich zapomniałam i pewnego dnia okazało się, że sa znowu tak długie jak w gimnazjum! Nie sa już tak gęste i super, ale znowu zrobiły się problematycznie długie ? nawet jeszcze dłuższe niż wtedy, a więc sa najdłuższe w moim życiu. Nie wiem czy komuś polecam taką długość, że zaczyna się przysiadac 😉 ale oczywiście sentyment i przywiązanie robią swoje… Nie mogę się na razie zdecydować na ten wielki krok 😉 ale chociaż zyskałam trochę świadomości, zaczęłam dbać o włosy i staram się dowiadywac coraz więcej i dbać o nie coraz bardziej 🙂 niedościgniony wzór Dżasminy ciągle przede mną 😉

  • Odpowiedz
    Malwina
    25 marca 2017 at 09:50

    Zawsze marzyłam o długich gęstych, lekko lokowanych włosach. Niestety z natury jestem posiadaczką cienkich brązowych włosów, które rosną do długości ramion i potem się łamią, kruszą choćbym nie wiem co stosowała, dlatego też przez długi czas nosiłam tą samą fryzurę. Tuż po pójściu do liceum postanowiłam zaszaleć, jako, że z cienkich, niezbyt długich włosów nie da się wyczarować czegoś WOW, co rano zajmie kilka chwil przy układaniu to postanowiłam poeksperymentować z kolorami. Na rynek wchodziły właśnie kolorowe tonery, a moja najlepsza kuzynka była fryzjerką i nie miała chętnych do eksperymentów, więc zgodziłam się! A co mi tam, pomyślałam. Moje włosy zmieniały się z tygodnia na tydzień: miałam pasma w każdym kolorze tęczy: na początku były zielone, potem kilka odcieni niebieskiego i błękitu, po róż, fiolet. Po pewnym czasie zauważyłam, że moje włosy okropnie się kruszą, dlatego zdecydowałam się na jeden kolor, padło na rudy, który zdecydowanie okazał się moim kolorem. Czułam się rewelacyjnie ! Żeby tylko były z 15 cm dłuższe… niestety nigdy nie były pomimo moich ogromnych starań, masy odżywek, masek, olejków i wydanej fortuny… Postanowiłam więc przedłużyć włosy, byłam z nich zachwycona, w końcu miałam długość, o której zawsze marzyłam, delikatne loki i jeszcze ten intensywny odcień rudości ! Po 2-3 latach, kiedy do naszej rodziny dołączył mały szczeniaczek, dla którego długie włosy były niezłą zabawką, postanowiłam je ścignąć. I wtedy przeżyłam tragedię! Po ściągnięciu doczepów czułam się łysa… włosów było znacznie mniej i były jeszcze w gorszej kondycji. Postanowiłam odwrócić uwagę od tego, że jest ich mało i poeksperymentować z kolorem, tym razem odcienie czerwieni, burgundu, które pięknie mieniły się w letnim słońcu. Przez cały ten czas włosy były w coraz gorszej kondycji… dlatego postanowiłam wrócić do mojego naturalnego koloru, którym jest brąz i raz jeszcze podjąć walkę o długie, tym razem naturalne włosy. Wytrwałam już prawie rok i widzę znaczną poprawę. Wiem, że muszę być wytrwała i w końcu osiągnę cel- piękne, zadbane, długie, naturalne włosy ❤

  • Odpowiedz
    Natalia Wieczorkowska
    25 marca 2017 at 14:39

    Cześć, Mam na imię Natalia 🙂 Moje włosy to najukochańsza rzecz mojej mamy, która chciała abym miała włosy do pasa. Dlatego nigdy nie byłam u fryzjera, mama podcinała mi włosy. Są niezwykłe jak byłam mała były bardzo jasne i kręcone, potem blond i proste , a następnie złote i falowane , miałam różne długości włosów, nigdy krótkie. Jednak w szkole ludzie mówili mi że mam brzydkie włosy, było mi smutno, i z włosów do pupy obcięłam na do ramion, wyglądałam ładnie, ale postanowiłam znów obciąć do biustu, i do biustu obcinałam ze 2 razy, Jakieś pół roku temu były w strasznym stanie, bardzo się puszyły były zniszczone, pocieniowałam je na całej długości.
    Przeżyły wiele od 2013 farbowałam je na kolory takie jak: różowy, niebieski, czarny, brązowe, czerwony itp. Przeżyły wiele, są teraz bardzo zniszczone, a ja nad nimi płaczę, że są tak wycieniowane, suche i porozdwajane 🙁 W pewnym momencie w 2016 wypadały mi włosy garściami, przez złą dietę i anemię, straciłam przynajmniej połowę objętości, płakałam i wyciągałam włosy garściami :'( nawet teraz chce mi się płakać jak o tym myślę.
    Jednak zawsze w moim domu były ciekawe kosmetki, ziołowe, płukanki z ziół na włosy, to co zdrowe bardzo służy moim włosom 🙂
    Zainteresowałam się więc włosomaniactwem 😀 Dbam o nie, wcieram odżywkę jantar i olejuję, ale nie wiele to daje…
    Jakiś czas tu nie zaglądałam, a teraz natrafiłam na konkurs, to chyba przeznaczenie i ratunek dla moich włosów, a pantene zawsze mi służyło.
    Moim celem teraz jest, aby odrosły włosy które wypadły, i aby się naprawiły i urosły do pasa… takie marzenie <3
    pozdrawiam.

  • Odpowiedz
    Kamila
    25 marca 2017 at 18:35

    Historia moich włosów to prawdziwy rollercoaster 😉
    Gdy byłam małą dziewczynką miałam cienkie i jasne włosy. Moja mama postanowiła więc bez przerwy podcinać mi je na krótko. Dopiero przed I Komunią Świętą pozwoliła moim włosom urosnąć, abym w tym dniu mogła pochwalić się na głowie pięknym koszyczkiem wykonanym przez moją dużo starszą kuzynkę. Tą część historii pamiętam oczywiście bardziej z opowiadań niż z własnej głowy 😉
    Czym byłam starsza tym moje włosy robiły się grubsze, gęstsze i ciemniejsze, a do tego lekko się kręciły i puszyły. Nie wiem ile w tym zasługi ciągłego ich podcinania, a ile genów mojego taty, który w latach 80 nosił dzwony i bujną, kręconą czuprynę na głowie. W czasach młodzieńczych strasznie nie lubiłam tych mysich niesfornych włosów. Ciągle nosiłam je spięte w kitkę i to na wysokości szyi, co jak teraz sobie przypominam , wyglądało strasznie. Podczas studiów nauczyłam się robić warkocze. Teraz moja głowa mogła się pochwalić dużo większym wachlarzem fryzur. Bo oprócz kitki (robionej już wyżej 😉 ) nosiłam wszelkie rodzaje warkoczów. Potrafiłam zapleść praktycznie wszystko. Dobierany, odwrócony dobierany, warkocze zwykłe, na całą głowę, czy tylko grzywkę. Choć do tej pory kocham warkocze to stwierdziłam, że czas w końcu dać moim włosom trochę luzu. Zrobiłam ‘śledztwo’ w intrenecie i zdecydowałam się na keratynowe prostowanie włosów. Efekt na moich włosach pozytywnie mnie zaskoczył. Stały się idealnie proste i łatwiej się rozczesywały. Ale trwało to pół roku. Czy to jest tylko pół roku, czy aż pół roku ciężko mi stwierdzić. Jednak, gdy włosy wróciły do swojej naturalnej formy to z zaskoczeniem odkryłam, że stęskniłam się za nimi. Teraz mimo tego, że się kręcą i przez to są nie posłuszne daje im luz i nie spinam przy każdym wyjściu do ludzi.
    Dzięki temu konkursowi przeanalizowałam moje włosy i z całą pewnością mogę stwierdzić, że je lubię. Nawet mimo tych kilku wad i niedogodności . A najbardziej kocham to, że póki mam długie włosy mogę z łatwością zmienić ich wygląd. Dopasować fryzurę do nastroju, pogody, czy okoliczności.

  • Odpowiedz
    Lena Belweder
    25 marca 2017 at 20:51

    Od zawsze miałam cienkie i delikatne włosy. Swoją przygodę z farbowaniem włosów (które okazało się ich gwoździem do trumny;)) zaczęłam nakładając farbę o tym samym, co naturalny odcieniu (seems legit!). Z czasem wybierałam coraz jaśniejsze tony, aż stałam się blondynką. Bardzo lubiłam siebie w takim wydaniu (hashtag: lifeisbetterblonde;)), było tylko jedno ALE: nie wiedziałam o istnieniu masek, olejów i innych cudownych specyfików, dziwiąc się, czemu rozjaśniając włosy nie mogę ich zapuścić ponad długość za ramiona. Pewnego dnia trafiłam w internecie na test, jak zbadać rzeczywistą kondycję swoich włosów. Zakupiłam najprostszy w składzie szampon z SLS i umyłam nim dwukrotnie włosy. Jakież było moje zdziwienie, gdy na swojej głowie zobaczyłam istne SIANO! Tego dnia przesiedziałam pół nocy na forach i blogach o włosomaniactwie. Od tego momentu minęły trzy lata, ale przetestowanie przez ten czas pół asortymentu drogerii opłaciło się: teraz cieszę się, choć nie gęstymi (genów jednak się nie oszuka;)), ale długimi i zadbanymi włosami 🙂

  • Odpowiedz
    Paulina
    25 marca 2017 at 23:15

    Nazywam się Paulina, z przyczyn zdrwowotnych wypadły mi włosy były one długie i gęste, teraz rosnom mi nowe zaczynałam od milimetra 😀 chciałabym uzyskać długość jakom miałam przed chorobą. Moja historia jest krótka ale długotrwała Pozdrawiam 😉

  • Odpowiedz
    Karolina
    25 marca 2017 at 23:49

    Mój największy #hairgoal osiągnęłam w dniu, kiedy moje włosy mogły przydać sie komuś, kto ich potrzebuje – moje 3-letnie zapuszczanie zakończyło sie ścięciem ich na perukę dla fundacji rak’n’roll 🙂 nigdy nie byłam z siebie dumna bardziej niż wtedy 🙂 mój kolejny cel – kolejne 25cm, czas, start!

  • Odpowiedz
    AgaWojtk
    26 marca 2017 at 00:10

    Od jakiegoś czasu toczę zacięty bój z pewnym „jegomościem’, który zagościł się w moim organizmie i nie dość, że chce mnie pokonać, to jeszcze pozbawił mnie mojego atutu, jakim zawsze były moje długie, piękne włosy. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy codziennie rano siadałam przed lustrem i patrzyłam-najpierw czy się w ogóle pojawią, później ile ich będzie, dalej czy będą rosły, a teraz kiedy nabierają odpowiedniej długości z nadzieją myślę sobie, że może jeszcze kiedyś uda się, by były tak gęste, lśniące, miękkie jak kiedyś, zanim wypadły? No i to zdecydowanie jest moje #hairgoals. Od pierwszego dnia, gdy straciłam włosy z ogromną dokładnością i sumiennością codziennie dbam o nie! 2-3 razy dziennie popijam sobie napar ze skrzypu polnego, a co kilka dni wcieram w skórę głowy specjalnie przygotowany tonik z bylicy. Niezastąpiona w mojej codziennej trosce o wyrastające „kruszynki” jest płukanka ziołowa z takich dobrodziejstw natury jak: pokrzywa zwyczajna, liście orzecha włoskiego, liść brzozy i liść czarnego bzu. Płukankę stosuję zamiast wody do mycia włosów; jak również do późniejszego płukania ich po myciu. Całość tej pielęgnacyjnej machiny uzupełniam odpowiednio skomponowaną dietą, dostarczając organizmowi dużej dawki witamin w postaci owoców, warzyw i chudego mięsa, co na regenerację włosów ma istotny wpływ! Teraz myślę sobie, że pora już aby dostarczyć im jakiegoś wyjątkowego i specjalistycznego kosmetyku, który zadba o nie, tak troskliwie, jak ja, a że produkty Pantene nie raz przywracały zdrowy wygląd moim włosom, to i tym razem chciałabym im zaufać.

  • Odpowiedz
    Zuza
    26 marca 2017 at 12:08

    Moja historia z włosami, wiąże się przede wszystkim z akceptacją siebie. Od zawsze miałam problem z moimi włosami, ponieważ jestem ruda! Od kiedy pamiętam wszystkie dzieci się ze mnie nasmiewały, a ja płakałam w domu i nie rozumiałam dlaczego jako jedyna w rodzinie jestem ruda, a wszyscy mają piękne blond włosy. Po ciężkim okresie dzieciństwa przyszedł jeszcze gorszy okres nastoletni. Wtedy podjęłam decyzję, że pofarbuje włosy! I zrobiłam to – wybrałam ciemny okropny kolor. Wygladalam fatalnie (teraz to wiem, wtedy wydawało mi się że jest rewelacyjnie). Na szczęście moja mama uświadomiła mi, że ta moja inność jest moim plusem. Powoli wracałam do swojego koloru, co niestety nie okazało się łatwe. Byłam zmuszona obciąć włosy na całkiem krótko, żeby mogły odrastać zdrowe. I udało się! Zaakceptowałam siebie, a nawet zrozumiałam, że to moje rude włosy są moim ogromnym plusem! Już się nie wstydzę i z dumą noszę moją rudą czupryne!

  • Odpowiedz
    Karolina
    26 marca 2017 at 14:13

    Patrząc z perspektywy czasu moja historia wydaje mi się nawet zabawna? ale wtedy byłam zalamana..dziewczyny potraktujcie to jako przestroge..a w skrócie było tak dzień przed wyjazdem na wakacje stwierdziłam, że muszę poprawić kolor moich włosów niestety mój fryzjer nie miał wolnego terminu więc skuszona reklamami różnych farb stwierdziłam, że przecież te Panie na pudełkach wyglądają tak ładnie to nie może wyjść źle …jak bardzo się wtedy mylilam…nałożyłam farbę a że nigdy nie robiłam tego sama nie zauważyłam że coś jest nie tak z kolorem…po czasie z opakowania zmylam farbę i stało się coś strasznego moje odbicie w lustrze i krzyk moje włosy były niebieskie autentycznie niebieskie nie blond jak na opakowaniu… wyobraźcie sobie co ja wtedy czułam jutro wyjazd miały być piękne zdjęcia weekend wszystkie salony zamknięte…nic nie mogłam z tym zrobić oprócz zaprzyjaznienia się z letnim kapeluszem… wakacje mimo to były piękne ale już bez zdjęć ze mną ? gdy wróciłam musiałam podać się zabiegowi dekoloryzacji i licznym zabiegom pielęgnacji… dziś już jest z nimi dobrze ale kosztowało mnie to miliony monet czasu i zabiegów ! Dlatego kochane nie popelnijcie mojego błędu i nie farbujcie włosów dzień przed wylotem na wakacje ?

  • Odpowiedz
    Ania
    26 marca 2017 at 19:20

    Już jako mała dziewczynka marzyłam o długich, jasnych włosach jak u ukochanych lalek Barbie. Niestety- natura obdarzyła mnie typowym dla Polek ciemnym blondem o szarawym odcieniu. W gimnazjum postanowiłam „wreszcie” dopiąć swego. Z pomocą koleżanki stałam się posiadaczką biało-żółtych pasemek, dzięki którym bardziej niż urodziwą lalkę firmy Mattel przypominałam zebrę. W akcie rozpaczy jeszcze tego samego dnia kupiłam szampon koloryzujący cieszącej się nie najlepszą opinią marki (skąd mogłam wiedzieć!) mający w założeniu umożliwić mi powrót do pierwotnego stanu. Ten zabieg również nie wyszedł. Skończyłam jako brunetka. Latynoska czerń na mojej głowie zupełnie nie współgrała z jasną cerą i oprawą oczu. Następne tygodnie mijały pod znakiem szamponu przeciwłupieżowego. Kolor nie wypłukiwał się jednak w zadowalającym stopniu. Tak właśnie zaczął się w moim życiu etap domowych dekoloryzacji, niekończących się eksperymentów, spotykania na ulicach nierozpoznających mnie przez ciągłe metamorfozy znajomych.
    Bywało, że w ciągu doby potrafiłam przeistoczyć się trzykrotnie. Widziałam w tym świetną zabawę, lecz jej skutki włosy odczuły bardzo boleśnie. Mimo że, przez długi czas znosiły moje wybryki zaskakująco dzielnie, pewnego razu przy suszeniu po prostu się połamały. Na ziemię leciały całe kosmyki. Przerażona zdecydowałam się na radykalny krok- ścięcie mojego standardowego long boba na krótko. Bardzo krótko.
    Łzy lały się litrami, lecz innego wyjścia nie było. Jak mus to mus, pomyślałam. Jakieś dwa lata starałam się odpowiedzialnie zapuszczać włosy regularnie je podcinając i farbując na kolor minimalnie ciemniejszy od naturalnego. Gdy wyglądałam już jak człowiek….postanowiłam zostać blondynką! Szatański plan. Tym razem jednak nie chciałam być ryzykantką. Za dużo miałam do stracenia. Trafiłam do wspaniałego fryzjera, który do tego jeszcze zapoznał mnie z olaplexem, olejowaniem i całą resztą dokładnie przemyślanej pielęgnacji. Teraz, pod koniec studiów wreszcie jestem coraz bliżej happy endu i osiągnięcia looku zbliżonego do mojej przedszkolnej idolki.

  • Odpowiedz
    Paula
    26 marca 2017 at 22:23

    Moje wlosy sa geste, dosc dlugie ale cienki, naturalnym kolorem jest blond. W liceum doszla do wniosku ze czas cos zmienic! Scielam wlosy na „chlopaka” boki na krotko, gora dluzsza, jak latwo sie domyslec wygladalam jak baranek, gdyz wlosy krecily sie od samej skory xd przemalowalam je dodatkowo na kolor rudy by po roku zapuszczac i robic dekoloryzacje i malowac na blond, poniewaz zapragnelam wygladac znowu jak kiedys. ????☺

  • Odpowiedz
    hrabia
    27 marca 2017 at 19:49

    Karolina, planujesz w niedlugiej przyszlosci bestsellery 2016 roku. Bardzo ufam twoim wyborom, jesli chodzi o make up.

  • Odpowiedz
    Kamila
    27 marca 2017 at 23:40

    Fajnie opisałaś swoją przygodę z włosami.Wyglądają świetnie !:)

  • Odpowiedz
    Gobli.pl
    28 marca 2017 at 14:53

    jakieś 8 lat temu używałam kosmetyki Pantene, bardzo dobrze wspominam stan moich włosów dzięki tej marce. Chętnie powrócę do tych czasów 🙂 Pozdrawiam 🙂

  • Odpowiedz
    BASIA
    4 kwietnia 2017 at 22:08

    Odkąd sięgam pamięcią zawsze miałam cienkie, łamiące, rozdwajające się i żadkie włosy (u mnie to genetyczne). Zawsze chciałam mieć długaśne włosy ale nie mogę bo baardzo widać jak mam postrzępione na każdej długości włosy. Krótko też nie mogę obciąć gdyż pomijając fakt że to bardzo mnie odmładza i wyglądam wtedy jak dziecko to i przez ich strukturę mam przyklepane do głowy. Dlatego też najlepiej jak mam średniej długości ale to nie oznacza że są w lepszym stanie. Smuci mnie też fakt, że nie mogę robić sobie loków bądź fal (mam proste) ponieważ wystarczy pociągnąć kosmyk w dół i już są proste nawet jeżeli fryzurę zrobi fryzjer 🙁

    • Odpowiedz
      Didid
      13 kwietnia 2017 at 16:50

      Blond do Twój kolor- doskonale pamietam jak mialas ciemne włosy i pisałam Ci w komentarzach zebys wracala do blondu 🙂 w koncu sama to zrobilas 🙂