Uroda

WHAT’S IN MY BAG- EDYCJA WAKACYJNA

DSC_3128

Gdyby ten tekst miał zamiast mnie napisać Adi, zacząłby pewnie od stwierdzenia, że każda kobieta ma coś w sobie z MacGyvera, a to dlatego, że z rzeczy znajdujących się zazwyczaj w naszych torebkach, można by śmiało zbudować helikopter. Poniekąd się z nim zgadzam, bo gdy wypakowuję torbę po jakimś dłuższym czasie, często zastanawiam się ‘jak to się tutaj znalazło???’. Nie oznacza to jednak, że w mojej torebce są rzeczy nieprzydatne. Co to to nie! W niej są tylko najpotrzebniejsze, najważniejsze i najbardziej niezbędne rzeczy. A jakie? O zawartości mojej wakacyjnej torby poniżej.

Za mną cudowny wypad do Amsterdamu, jestem właśnie w trakcie szykowania posta na temat tego miasta. Jestem ciekawa czy Ci z Was, którzy tam byli, zgodzą się z moją opinią na jego temat. Zanim jednak zabiorę Was na spacer po Amsterdamie, to najpierw zerknijcie co każdego dnia miałam ze sobą w torbie.

  1. Mapa/ książka/ broszury z muzeów/notatnik

Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale staram się unikać technologii na tyle na ile nie jest to niezbędne do mojego normalnego funkcjonowania. Wiem, że pisze to osoba, która od ponad 9 lat prowadzi bloga i żyje prawie 24 godziny online, ale uwierzcie, że to prawda. Na każdym wyjeździe mam ze sobą drukowaną mapę. Nie ufam do końca ‘google maps’. Za dużo się naczytałam o ludziach którzy wjechali samochodem do jeziora 😀

W mojej torbie zawsze jest też notatnik. Być może nie wyglądam staro, ale jestem z pokolenia, które pamięta jeszcze jak trzymać prawidłowo długopis, dlatego wszelkie możliwe zapiski robię w notesie. W końcu elektronika bywa zawodna, a ja wolałabym nie stracić wszystkiego co zanotowałam.

Chomikuje też wszystkie możliwe kartki jakie dostane w muzeach. Dzięki temu potem mogę napisać Wam coś ciekawego na temat wystaw, które odwiedziłam. W Amsterdamie byłam w 3 muzeach, więc będę miała co opisywać!

Kiedy spaceruję po mieście czasem mam ochotę usiąść na ławce, chwilę odpocząć czytając jakąś lekką książkę, w sam raz na wakacje. Do Amsterdamu zabrałam ze sobą Drogę do ciebie” JP Monningera. To kolejna z książek o miłości, która ostatnio wpadła mi w ręce. Część akcji rozgrywa się właśnie w Amsterdamie, dlatego uznałam, że idealnie przyda się na mój wyjazd. Główna bohaterka, Heather po ukończeniu college’u wyrusza wraz z dwiema przyjaciółkami w podróż po Europie. W pociągu do Amsterdamu poznaje Jack’a, mężczyznę, który postanowił odwiedzić miejsca, o których jego dziadek pisał w swoim notatniku tuż po 2 wojnie światowej. Jak to bywa w tego typu książkach, Heather zakochuje się w Jack’u z wzajemnością. Wspólnie poznają uroki Amsterdamu, spędzają miło czas, aż do momentu kiedy Jack krytykuje plan na przyszłość Heather (dostała pracę w NYC w Bank of America). W tym momencie ich drogi się rozchodzą, by ponownie spleść się w Berlinie, Krakowie, Pradze i Paryżu. Kiedy wszystko wydaje się układać idealnie, nagle Jack znika na lotnisku, tuż przed wylotem do Nowego Jorku. Czy przestraszył się wspólnej przyszłości u boku dziewczyny, która zamierza pracować w korporacji? Jaką tajemnicę skrywa Jack? Co zrobi Heather? Czy zwiąże się z kimś innym i porzuci marzenia o wspólnym życiu z Jack’iem? Tego oczywiście dowiecie się w kolejnych rozdziałach książki, a zakończenie zupełnie Was zaskoczy.

DSC_3170

Książkę czytało mi się bardzo szybko, podczas weekendowego wyjazdu pochłonęłam ją w całości. Jestem ciekawa czy i Wam się spodoba. Ja w każdym razie zachęcam Was do jej przeczytania.

2. Telefon/ Instax/ Power bank/ karty

Nagadałam się, że tak nie lubię technologii, a tu punkt o samych technologicznych rzeczach. No niestety bez telefonu nie ruszam się nigdzie. To moje narzędzie pracy 🙂

Iphone to nie Nokia 3310 żeby wytrzymywać 2 tygodnie bez ładowania, więc w torebce mam ze sobą powerbank, który jest go w stanie naładować co najmniej trzykrotnie. Dzięki temu mam pewność, że przy najbardziej intensywnym dniu, nigdy nie zabraknie mi ‘prądu’ w telefonie.

W wakacyjnej torbie zawsze znajdzie się miejsce dla Instaxa. Kiedy Adi nosi na plecach blisko 10 kg sprzętu, ja mam ze sobą lekki i poręczny aparat, którym uwieczniam najważniejsze momenty.

Na wszelkie wyjazdy staram się jeździć z gotówką. Tu znowu włącza się moja obawa przed technologiami, niedziałającą kartą płatniczą itp. Nie oznacza to jednak, że awaryjnie nie mam ze sobą karty. Ta może się przecież przydać w najmniej spodziewanym momencie.

3. Woda / Batonik / Płatki kokosowe

W czasie wakacji obowiązkowo w mojej torebce musi znaleźć się butelka wody. Podczas zwiedzania, kiedy dużo spacerujemy, a pogoda jest lepsza niż obecnie, należy pamiętać o tym by uzupełniać płyny.

DSC_3140

Woda to jedno, ale ja pamiętam jeszcze o lekkich i zdrowych przekąskach. Nie zawsze bowiem w miejscach, które zwiedzam mam pod ręką sklep spożywczy, dlatego wrzucam do torebki płatki kokosowe i zdrowy baton, które pozwolą mi przetrwać do kolejnego pełnowartościowego posiłku.

4. Kosmetyki – suchy szampon/ żel antybakteryjny/ krem do rąk/ mgiełka do ciała Rituals/ Spray La Roche/ Pudełeczko New York

Czym byłaby damska torebka bez kosmetyków! Podstawą mojego ‘zaopatrzenia’ jest żel antybakteryjny do rąk. O tym jak ważną funkcję spełnia chyba nie muszę nikomu z Was pisać.

Mój zestaw uzupełnia jeszcze mgiełka od La Roche-Posay, o której pisałam Wam tutaj. Dzięki niej moja twarz jest chroniona przed promieniami słonecznymi, a makijaż w żaden sposób na tym nie cierpi.

DSC_3134

Zamiast flakonu perfum mam ze sobą mgiełkę do ciała Rituals, którą odkryłam przed wyjazdem do Amsterdamu. Z powodzeniem zastępuje mi na wyjazdach perfumy.

Suchy szampon ratuje moją fryzurę kiedy po kilku godzinach spaceru, nie wygląda ona już tak dobrze jak na początku!

Do tego wszystkiego nie mogło oczywiście zabraknąć kremu do rąk, który niezależnie od pory roku zawsze jest ze mną oraz małego pojemnika z motywem Nowego Jorku, który skrywa inne ważne kobiece przybory:)

5. Buty / parasol / okulary

Ostatnie rzeczy, które latem mam zawsze przy sobie to m.in. okulary przeciwsłoneczne. Wiem, że się powtarzam, ale moim zdaniem gadania o zdrowiu nigdy dość. Chronię swoje oczy przed szkodliwymi promieniami słonecznymi i Was też przestrzegam!

Poza tym gdzieś na dnie torby, zawsze wala się parasol. Przy obecnie panującej pogodzie to obowiązkowy atrybut, chyba że chcemy być cali mokrzy.

Na wszelki wypadek mam też ze sobą lekkie, składające się na pół baleriny, które mogą się przydać, gdy któreś z butów mnie obetrą lub okażą się po dłuższej wędrówce niezbyt wygodne. To wybawienie z opresji. Kupiłam je na wyprzedażach u Massimo Dutti.

Mogą Ci się spodobać także

Zostaw komentarz. Twój adres e-mail nie będzie widoczny

7 komentarzy

  • Odpowiedz
    paulina
    30 lipca 2017 at 09:55

    Hej, skad jest ten cudny parasol we flamingi?

  • Odpowiedz
    Aneta P.
    30 lipca 2017 at 13:06

    Przydatne rzeczy -sporo tego 😉

  • Odpowiedz
    Ewa Macherowska
    31 lipca 2017 at 17:43

    U mnie w torbie podobnie 🙂

  • Odpowiedz
    Ania
    1 sierpnia 2017 at 14:08

    Czy baleriny jeszcze dostępne? wyglądają na lekkie i bardzo wygodne!!! Ania

  • Odpowiedz
    Karina
    1 sierpnia 2017 at 18:49

    Nie mogę się doczekać twojej relacji z Amsterdamu. Jestem ciekawa jakie wrażenie zrobiło na tobie miasto.

  • Odpowiedz
    Majka
    1 sierpnia 2017 at 19:34

    Jak jest z wygodą takich składanych balerin? czy wkładka w środku nie jest pognieciona i nie robi odcisków?

  • Odpowiedz
    Aneta
    3 sierpnia 2017 at 14:24

    Wnętrze mojej torebki jest bardzo zbliżone do twojej, tylko zamiast książki noszę czytnik, który zajmuje mniej miejsca.