Bez kategorii

Paul Mitchell competition

Lawenda + mięta. Też Was zaskakuje to połączene? Jest zaskakujące, ale przyjemnie orzeźwiające.

Chcielibyście mieć taki zestaw w domu na przetrwanie jesiennej aury?

Nic prostszego! 3 takie zestawy czekają na Was w konkursie!

Co należy zrobić?

1)Polubić profil Paul Mitchell Polska

2)Polubić profil Charlize-mystery

3)Odpowiedzieć w komentarzu na zadanie: „Opisz swój najprzyjemniejszy/najciekawszy sen
i zostawić swój adres email.

Macie czas do  31.10.

Powodzenia!

WYNIKI:

1)MADZIK: Sen, który pamiętam do dziś, to ten, w którym dokładnie i wyraźnie przyśniła mi się moja Córcia. Byłam wtedy w ciąży i wszyscy dookoła twierdzili zgodnie, że na pewno urodzę chłopca. A mi wtedy przyśniła się moja maleńka rezolutna dziewczynka, więc na wszystkie rewelacje otoczenia reagowałam już spokojniej 😉 Co jeszcze bardziej niesamowite – sytuacja z mojego snu wydarzyła się dokładnie tak samo jakieś pół roku później – klasyczne deja vu.

Pozostając w temacie deja vu – mam nadzieję, że w związku z pewnym snem się jednak nie zdarzy – pewnej nocy przyśniło mi się, że przeżyłam kobiecy wytrysk. Był niewiarygodnie intensywny, a do tego w przedziwnych okolicznościach przyrody – przywiązana za ręce do ściany w jakiejś tubylczej wiosce, zupełnie naga, nikt mnie nie dotykał… a jednak… stało się 😉 Jak sądzę nie lada materiał dla psychoanalityka 😉

Na tym więc może lepiej zakończę swoje opowieści z Krainy Snów. Krainy, którą uwielbiam odwiedzać, bo jest inspiracją, radością, spełnioną tęsknotą…

2)OCZYNAMODE: Śniło mi się, że leśniczy przystroił las na Boże Narodzenie. Na wysokich sosnach pojawiły się kolorowe lampki i bombki. Na jagodniskach były jeszcze jagody, ale nie takie zwykłe. One również świeciły – mnóstwo małych świetlnych punkcików na pokrytym śniegiem runie leśnych. Razem z jagodami rosły… cukierki, a pod drzewami można było znaleźć mnóstwo prezentów. Chodziłam po lesie i zachwycałam się tymi wspaniałymi widokami. Po przebudzeniu próbowałam znów zasnąć i jeszcze raz znaleźć się w tym magicznym lesie. Boże Narodzenie to dla mnie najpiękniejszy czas w roku. Już od początku października myślę o prezentach i świątecznych dekoracjach, więc nic dziwnego, że tak przyjemne rzeczy pojawiają się w końcu w moich snach. Oby było ich jak najwięcej 🙂

3)DOCIA: Byłam w ogrodzie Billa Clintona, pełnym różnych kwiatów. Kwiaty uwielbiam więc upajałam się ich widokiem jak również zapachem. Bawiłam się z jego kotką, rozmawiałam z nim co mnie bardzo zdziwiło że tak lekko mi idzie rozmowa w języku angielskim który zdążyłam w większości zapomnieć. Zawsze mi się marzył taki piękny stylowy ogród pełny zwierząt ale że z Clintonem? 😉 To ciekawe. ;)))

Mogą Ci się spodobać także

Zostaw komentarz. Twój adres e-mail nie będzie widoczny

66 komentarzy

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 12:20

    Nie wiem dlaczego ale zawsze śnią mi się straszne głupoty:) Chyba moja wyobraźnia nie zna granic. Ale chyba najbardziej przyjemnym snem było po prostu.. latanie na chmurach z waty cukrowej,które oczywiście podjadałam 🙂

    iconn@o2.pl

  • Odpowiedz
    Chiara Lanero
    27 października 2012 at 12:21

    Amazing products!

    BOOKS IN MY BAGS

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 12:23

    Mój najprzyjemniejszy sen : Obudziłam się w środku lasu, była zima, szłam w samym szlafroku po śniegu i omijały mnie szaro brązowe zające , nie chciałam stamtąd wracać. Bardo lubię zimę ze względu na jej urok, temperaturę i krajobraz zimowego lasu. Kocham takie sny!

    zuzia11_97@o2.pl

  • Odpowiedz
    Martyna
    27 października 2012 at 12:27

    Najprzyjemniejszy sen jaki dotąd miałam, to ten, w którym spotkałam Kurta Cobaina:D Uwielbiam Nirvanę od dawien dawna i jak każdy fan chciałabym spotkać swojego idola, lecz jak wiadomo w tym przypadku nie jest to możliwe w życiu-więc od czego mamy sny?:)

    nyncurek@gmail.com

  • Odpowiedz
    makeabeauty
    27 października 2012 at 12:32

    Byłam w pomieszczeniu, gdzie leżało mnóstwo różnych żelek..próbowałam je wszystkie brać garściami i wkładać do siatki, ale one znowu sie pojawiały..jeszcze więcej różnych smaków i 'wzorów’..jadłam je rękami a na ich miejsce pojawiały sie nowe!
    to było piękne, bo kocham żelki!

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 12:35

    Mój najprzyjemniejszy sen?To ten w którym byłam światową stylistką ;)Modowe osobowości takie jak karl Lagerfield czy Stella McCartney zapraszali mnie na swoje pokazy czy do drogich kafejek.Ten sen był piękny 😉
    kinga.26.onet.pl@onet.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 12:42

    Mój najprzyjemniejszy sen? Był to jeden z najpiękniejszych snów w moim życiu ! 🙂 Spełniło się w nim moje najskrytsze marzenie 🙂 wyleczyłam sie z bielactwa, wtedy mogłam cieszyć sie i buszować po sklepach nie tylko za rzeczami z długim rękawem ale też z krótkim i innymi rzeczami 🙂 to buszowanie po sklepach niemiało końca, byłam wtedy naprawde szczęśliwa ! 🙂

    danielw2117@wp.pl

  • Odpowiedz
    milkystars
    27 października 2012 at 12:46

    Zdecydowanie moim najciekawszym snem było wcielenie się w postać Myszki Mini! Ta słodka postać z kreskówek zauroczyła mnie swoimi falbankami w grochy i kolorowymi kokardkami.Przez chwilę mogłam nią być, osobiście poznać jej przyjaciół np. Myszkę Miki. Sen niby dziecinny, ale odpłynęłam w nim na dobre! Miły powrót do dzieciństwa 🙂

    magda.smoczyk98@gmail.com

  • Odpowiedz
    Magdalena Kosman
    27 października 2012 at 12:50

    Przychodzę do domu po długim i wyczerpującym dniu na uczelni. Na drzwiach wisi karteczka z napisem : wchodź powoli i ostrożnie. Otwieram drzwi i widzę ciemny pokój ozdobiony świeczkami i tulipanami. W kuchni czeka na mnie pyszna kolacja. Mój ukochany klęka przede mną i oznajmia mi dozgonną miłość. Wieczór błogo trwa. Kiedy idziemy spać nagle dzwoni telefon. Nieznany numer. Odbieram i po drugiej stronie odzywa się kobieta i mówi po angielsku, że zostałam zaproszona przez samą Donna Karan na otwarcie jej ekskluzywnego butiku i na drugi dzień z samego rana mam wsiąść w samolot z osobą towarzyszącą.

    To był najpiękniejszy sen. Aby go nie zapomnieć zapisałam sobie w pięknie ozdobiony notesiku. ; )

    madz.kosman44@gmail.com

  • Odpowiedz
    Rabcia
    27 października 2012 at 12:51

    Najprzyjemniejszy sen nie jest do opisania na forum 😉 Opiszę drugi po najprzyjemniejszym- było lato, byłam z moim ukochanym na wakacjach i spełniło się jedno z moich najskrytszych marzeń- powiedziałam „tak”… Ale sny są zazwyczaj na odwrót więc czekam piąty rok i doczekać się nie mogę. :))

    nrabol93@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 12:53

    Moim największym marzeniem od zawsze był wyjazd do NY. Dlatego też najpiękniejszy sen jaki tylko mógł mi się przytrafić to właśnie pobyt w NY z moją ukochaną przyjaciółką zarazem siostrą. Widoki ze Statuy Wolności, Wjazd na najwyższe piętro Empire State Building, spacer po Central Parku i.. oczywiście zakupy zaczynające się od Century 21 czy Daffy’s poprzez Lord & Taylor aż po super luksusowe Tiffany’s, Henri Bendel czy Saks Fifth Ave!
    Było to tak rzeczywiste i realne, że do dzisiaj żałuję iż był to tylko sen..

    veroniqew@wp.pl

  • Odpowiedz
    Apricot
    27 października 2012 at 13:03

    Mam dużo przyjemnych snów, ale ostatnio, kiedy już na dworze mróz hula przyśnił mi się hotel w Turcji w którym byłam podczas wakacji, piękna pogoda słońce, basen, morze, impreza wszyscy w strojach. Było to tak realne i przyjemne, że jak się obudziłam i spojrzałam za okno to przeżyłam wielką załamkę 😉

  • Odpowiedz
    DRAWINGGpin
    27 października 2012 at 13:07

    najlepszy sen to taki po którym dochodziłam do ciebie z godzine…śniło mi się,że przeprowadziłam się do Australi. Niebo było niesamowicie błękitne, ja szłam w strone plaży jeszcze lekko oszołomiona przeprowadzką,koło mnie przebiegali przystojni serferzy z wypłowiałymi blond włosami. Obudziłam sie w ciemnym pokoju, na dorze ponuro..;))

  • Odpowiedz
    DRAWINGGpin
    27 października 2012 at 13:07

    drawinggpin@wp.pl

  • Odpowiedz
    Docia
    27 października 2012 at 13:21

    Byłam w ogrodzie Billa Clintona, pełnym różnych kwiatów. Kwiaty uwielbiam więc upajałam się ich widokiem jak również zapachem. Bawiłam się z jego kotką, rozmawiałam z nim co mnie bardzo zdziwiło że tak lekko mi idzie rozmowa w języku angielskim który zdążyłam w większości zapomnieć. Zawsze mi się marzył taki piękny stylowy ogród pełny zwierząt ale że z Clintonem? 😉 To ciekawe. ;))) Pozdrawiam.
    dorota61@onet.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 13:22

    Mój najciekawszy sen był o królewiczu i złodziejach, którzy chcieli okraść zamek, zdobyć władzę, a królewicza porwać do swej kryjówki tak aby król nie miał spadkobiercy. Ten sen był jak gra, miałam życie oraz umiejętności. Moją mamą była muszkieterką dlatego też tak dobrze znałam sztuki walki i nie bałam się stawić czoło złu. Moim zadaniem było odzyskać królewicza, zabrać łup oraz wyeliminować złoczyńców. Były jeszcze plansze bonusowe, na których musiałam skakać żeby zdobyć kod lub klucz do tajnej kryjówki złodziei. Gdy wszystkie plansze przeszłam i zaprowadziłam królewicza do zamku, król ucieszył się na jego widok. W prezencie dał mi połowę swoich pieniędzy, lecz odmówiłam. Królewicz bardzo mi się spodobał z wzajemnością więc kiedy poprosił mnie o rękę byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Król wyprawił nam huczne wesele Królewicz chciał mnie pocałować i nie zdążył ! nagle usłyszałam głośne ,,SARA WSTAWAJ CZAS DO SZKOŁY”. Właśnie tak skończył się mój sen, byłam zła na mamę, że obudziła mnie właśnie w takim momencie ! ale niestety sen był jak bajka z której się obudziłam i wróciłam do rzeczywistości. Nigdy więcej nie przyśniło mi się coś tak fantastycznego i nierealnego. A szkoda . 😉
    havapinacolada@onet.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 13:23

    najprzyjemniejszy sen – ślub z moim chłopakiem na hawajskiej plaży wśród chillout’owej muzyki i naszych ukochanych najbliższych. Najidealniejszy dzien (i sen) w moim zyciu!:)

  • Odpowiedz
    Haraajukulover
    27 października 2012 at 13:24

    nie zapomne jak snilo mi sie jak zjadlam magicznego wodorosta i moglam oddychad pod wodą. Spacerowałąm z innymi syrenami i konikami wodnymi, ogladalam podwodne namioty. Zostalam zaproszona do jednego z podwodnych domków a tam w telewizji leciało Dragon Ball i nagle z tego tv wyleciał Picollo i Vegeta i polecieli na Tokyo Tower. Tam walczyli ze sobą o przywiązanego Songokan do najdajnika. Niestety Picollo przegrał i chciałam wznieść ręce do góry by dać Songo trochę mojej energi ale niechcący wystrzeliłam kamezoko w stronę Vegety i ocaliłam Songokan i wróciłam z nim pod wodę. Poszliśmu ogłosic nasze zwycięstwo królowi syrenek i się obudziłam. Tak, wiem jestem nerdem i przysięgam że nic nie brałam wtedy przed pójsciem spać 😀

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 13:52

    Najprzyjemniejszy sen jaki dotąd mi się śnił, był niezwykły. Śniło mi się to co kocham podróż dookoła świata, gdzie poznawałam różne kultury, smaki i co najważniejsze zapachy, które są dla mnie ważne. W nich znajduję rozkosz i relaks co pozwala mi zapomnieć o otaczającym mnie świecie. To był naprawdę najprzyjemniejszy sen jaki mi się śnił.

    marlena108@op.pl

  • Odpowiedz
    chanel
    27 października 2012 at 13:52

    dominika-gierszewska@wp.pl

    Może napiszę o najzabawniejszym śnie, który przyśnił mi się jeden jedyny raz. Zaczął się od razu od tego, że jechałam na jednorożcu w różowych trampkach w stronę gwiazd. Nie wiem, może za dużo bajek naoglądałam się w dzieciństwie. No ale nie pogardziłabym na jawie takimi różowymi Conversami.. i oczywiście moim własnych jednorożcem 🙂

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 14:12

    jeśli coś już mi się śni, to zazwyczaj jest to coś mega hardkorowego. jeden z najciekawszych snów, który przychodzi mi w tym momencie do głowy rozgrywał się na willowym osiedlu gdzieś w Australii. spacerowaliśmy z moimi znajomymi w upalny wieczór, gdy nagle nad naszymi głowami zaczęły krążyć helikoptery. szukali jakiegoś przestępcy i po kolei wciągali nas po linach na górę, żeby sprawdzić, czy któreś z nas nie jest tym poszukiwanym (dziwne, wiem :P). później wyrzucili nas z tego helikoptera wprost do oceanu. o dziwo nie potopiliśmy się, tylko pływaliśmy jak gdyby nigdy nic pod wodą i oglądaliśmy rafę koralową. wyłowili nas tubylcy, bo okazało się, że zadryfowaliśmy na jakąś wysepkę.tam chcieli nas zjeść na kolację, ale przyleciały po nas różowe jednorożce (naprawdę!). odstawiły nas bezpiecznie pod nasze domy w Polsce. ale gdy odleciały, podjechała po nas czarna limuzyna i kierowca, mówiąc „w samą porę!” zawiózł nas na jakieś eleganckie przyjęcie.

    tu następuje jakby oderwanie od pierwotnego wątku, bo nagle jesteśmy galowo ubrani, sączymy drogie drinki i rozmawiamy z najsłynniejszymi osobami w kraju, jakby byli naszymi dobrymi znajomymi.

    potem znowu przeskok w czasie i znów ze znajomymi jesteśmy w Australii, tym razem na jachcie jakiegoś bogatego biznesmena, poznanego na przyjęciu. wszyscy chodzimy w cyrkowych strojach i z wymalowanymi twarzami. mój kolega żongluje ananasami (wtf?!)
    okazuje się, że płyniemy dookoła świata, a pierwszym przystankiem będą Indie…

    i tu nastąpił brutalny koniec tego snu, ponieważ zadzwonił (jak zwykle) bezlitosny budzik. 🙂

    cwiklamonika@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 14:19

    Mój beztroski ulubiony sen z dzieciństwa to taki, w którym byłam niewidzialna 😀 to było coś 😀

    durotkaa@wp.pl

  • Odpowiedz
    imponderabilia
    27 października 2012 at 14:24

    zanka88@onet.eu
    Mój sen będzie z gatunku najciekawszych, miałam nawet opory czy o nim pisać bo brzmi trochę jak niskobudżetowy film science fiction 😀 Podczas jazdy autobusem miejskim nagle wszystko zaczęło wirować i zaczęły pojawiać się dziwne obrazy. W następnej kolejności widziałam już tylko wszędzie spadające z nieba budynki, statki i samochody. Wszędzie były wielkie sterty takiego okropnego złomu. Podświadomie czułam,że przeniosłam się w czasie i wszystkie co współczesne podążało razem ze mną. Szczerze przyznam, że trochę się wystraszyłam.

  • Odpowiedz
    Agnieszka
    27 października 2012 at 14:54

    pewnie każdy kto to przeczyta pomyśli sobie, że jestem co najmniej zwariowana, a pewnie nawet nienormalna. czasem myślę, że scenariuszami moich snów nie pogardziłby tarantino albo może nawet lynch.

    śniło mi się kiedyś, ładnych parę lat temu, że odwiedzałam księdza, który uczył mnie religii w liceum (dziwne, nie?). miał bardzo przytulne mieszkanko, całe wykończone drewnem. siedziałam z koleżanką u niego, piliśmy herbatę, przegryzaliśmy ciastka. w końcu przyszedł czas, żeby się zbierać i ja wtedy wstałam z fotela i stwierdziłam, że muszę przebrać rajstopy bo te nie będą mi pasowały jak wyjdziemy do miasta. i nie patrząc na nikogo zaczęłam się przebierać. skończyłam i wyszłyśmy od księdza a tam na korytarzu cukiernia. siedzą ludzie przy stolikach, wcinają ciacha i piją kawę. podchodzę do lady i proszę panią ekspedientkę o dwa pączki, po czym zaczynam się rozbierać od pasa w dół, biorę po jednym gryzie z każdego pączka i zakładam je sobie na duże palce u stóp, na to zakładam rajstopy (te, które przebierałam u księdza) i buty. wszyscy patrzą na mnie jak na debila, a moja koleżanka pyta 'co ty robisz?!’ a ja do niej, że jak tak sobie włożę pączki na palce to wtedy mam lepszą amortyzację w butach przy chodzeniu(:O). na koniec poprosiłam panią o jeszcze jednego pączka, tym razem do zjedzenia i się obudziłam…

    zawsze kiedy opowiadam/opowiadałam ten sen znajomym wszyscy byli nim zachwyceni i kiedy w 2009 roku podczas openera spotkałam się z grupką znajomych powstał nawet krótki filmik przedstawiający fragment snu z pączkami, podsyłam link!

    http://w25.wrzuta.pl/film/34H3nwEYnbG/sny_sie_spelniaja_d

    enjoy! 🙂

    agnieszka
    wicinska.a@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 15:41

    najprzyjemniejszy sen? to ten, w którym stałam na ślubnym kobiercu z moim mężczyzną:)

    pati9614@wp.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 16:44

    Śnił mi się taki jeden sen. 😉 Miałam go w kwietniu w zeszłym roku. Otóż byłam na ślubie Kate i Williama. Pobierali się pod Golden Gate w San Francisco w obecności również mojej mamy, królowej Elżbiety i księcia Harry’ego. Do dzisiaj pamiętam, jaką miała założoną wtedy sukienkę. 🙂

    ckkarmel@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 17:22

    W najciekawszym moim śnie wystąpiły buty Mellisa Vivienne Westwood, które marzą mi się od dawna. Śniło mi się, że weszłam do second-handu i od wejścia poczułam zapach tych butów. Stały sobie na półeczce, nowe, do tego w moim rozmiarze. Od razu je chwyciłam, założyłam i zrobiłam w nich rundkę po second-handzie. Kosztowały tyle co nic. Chciałabym mieć takie szczęście w rzeczywistości. No ale, może wygram świetne kosmetyki…To też coś! agata.teo@wp.pl

  • Odpowiedz
    Ewa Maciej Polak
    27 października 2012 at 18:03

    Mój najciekawszy sen? Hmm… szczerze mówiąc, nie jest on ani specjalnie śmieszny ani też straszny, ale miał ogromny wpływ na moje życie. Może dlatego wciąż doskonale go pamiętam? Widzę siebie, jakbym była kimś innym, biorę udział w tym co się dzieje ale nic nie mówię. Stoję w kuchni mojej przyjaciółki, ubrana w (!) suknię ślubną, poprawiam welon, mam bardzo kiepską fryzurę, zupełnie nie taką jaką sobie wymarzyłam na TEN dzień, za oknem ciemna noc – pewnie zima. Ewidentnie więc przygotowania do ślubu i wtem – zupełnie nie wiadomo skąd- druga ja, ubrana w suknię podnosi oczy do góry i mówi „Jak to? Nic więcej mnie już nie czeka? Nie ma nic więcej? To wszystko? To on ma być tym jedynym? Pamiętam, że obudziłam się zlana potem i z walącym sercem. Niedługo potem rozstałam się z moim ówczesnym chłopakiem, z którym notabene byłam 4 lata. Jak się okazuje – wyszło mi to na baaaardzo dobre – ale szczegóły zostawię sobie. 😉
    Pozdrawiam serdecznie,

    maciusiewa@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 18:13

    Mój najlepszy czy raczej najdziwniejszy sen nie jest specjalnie miły ani filmowy. Jednak w dużym stopniu wpłynął na moje życie, może dlatego pamiętam go tak dobrze do dziś?
    Rzecz dzieje się w mieszkaniu mojej przyjaciółki, w kuchni dokładnie, za oknem jest ciemno, zima ewidentnie. Widzę całą scenę jakby działa się przede mną, a ja jestem niewidzialna. Stoję w kuchni, w której milion razy piłyśmy wino, robiłam herbatę czy upiekłam pierwszą w życiu tartę czekoladową w sukni ślubnej(!). Na głowie welon i paskudna fryzura, zupełnie nie taka jaką wymarzyłam sobie na TEN dzień. Stoję, poprawiam sukienkę na sobie i w pewnym momencie podnoszę oczy, patrzę na moją przyjaciółkę i pytam To wszystko? Nic więcej nie ma? Nic na mnie nie czeka? To ON ma być tym jedynym? Pamiętam, że obudziłam się przerażona, tym co mi się śniło. Jakiś czas potem rozstałam się z ówczesnym chłopakiem z którym byłam przez 4 (!) lata, oczywiście powodów było kilka ale ten sen…nie dawał mi spokoju. Po tym rozstaniu…hmm… rzeczy zmieniły się u mnie zdecydowanie na lepsze, ale szczegóły zostawię dla siebie 😉

    Pozdrawiam serdecznie,
    maciusiewa@gmail.com

  • Odpowiedz
    Madzia Cz
    27 października 2012 at 19:13

    Chyba z 178328649230 lat temu, kiedy byłam jeszcze w gimnazjum, zobaczyłam pewnego chłopaka. Myślałam, że jest nowy (jak się później okazało, jakiś czas miał nauczanie indywidualne ze względów zdrowotnych). W nocy śniło mi się, że jesteśmy przyjaciółmi, gramy razem w nogę i nagle on mi obwieszcza, że jego mama jest w ciąży i będzie miał siostrzyczkę! Ogólnie stanowiliśmy w owym śnie bardzo zgrany duet, więc postanowiłam go poznać, z pomocą koleżanki, z którą chodził do klasy. Fenomenem naszego poznania było to, że po kilku dniach jakże intensywnej znajomości powiedział mi, że jego mama jest w ciąży i po chwili namysłu okazało się, że poinformowała go o tym w momencie, kiedy ja to śniłam!!! Jednomyślnie dostrzegliśmy we mnie proroka i przeznaczenie nam sobie, oczywiście byliśmy nierozłączną parą i po upływie paru miesięcy Kamilowi urodziła się siostrzyczka! Do końca życia tego nie zapomnę i zawsze wykorzystuję tę anegdotkę, gdy ktoś uważa, że nie mam racji!

    czmadzia7@gmail.com

  • Odpowiedz
    Tekstualna
    27 października 2012 at 19:20

    Mój najprzyjemniejszy sen ostatni był całkiem spokojny. Urodziłam dwuletniego chłopca, niebieskookiego blondyna (na szczęście Pan Mąż nie miał wątpliwości, że to jego). Cały sen polegał na szukaniu po całym mieście publicznego prysznica. A co się z tym wiążę – targanie dwulatka z całym zestawem pod-prysznicowym i stanie w długich kolejkach do wody. Bo czasem trzeba się wykąpać, prawda? A najlepsze było to, że totalnie nic nie było w stanie mnie wyprowadzić z równowagi. I co jest w tym śnie najprzyjemniejsze to to, że był tak abstrakcyjny, że aż idealny. Rodzinna sielanka w amerykańskim, uśmiechniętym stylu 🙂 I want more! 🙂

  • Odpowiedz
    Kuba Barczak
    27 października 2012 at 21:32

    nataliamocek@onet.eu

    Szósta rano. Dźwięk budzika. Trzeba wstać! Już, teraz, natychmiast. Nie ma przecież chwili do stracenia.
    Otwieram oczy, podnoszę się z mojej jedwabnej pościeli w chińskie wzory, siadam na łóżku.
    Przecieram oczy, wstaję. Delikatnie wygładzam kołdrę, czując pod palcami jej miękką fakturę. Na miejscu obok śpi jeszcze mój mężczyzna. Mam ochotę zgłębić dotyk w jego łuki brwiowe, kciukami musnąć usta. Jednak nie mam na to czasu. Opuszkami palców toczę grę z własną wyobraźnią, myśląc o zapachu jego włosów, o ramionach silnych, jak ze stali. Nie jest facetem, o którym marzą małe dziewczynki, nie jest księciem, a ja nie zostanę jego królewną. A jednak jest w nim coś, co zastępuje mi bajkową otoczkę. Pośpiesz się, w myślach upominam samą siebie. Ostatnie zerknięcie i kieruję się do łazienki. Do mojej pięknej łazienki, którą jeszcze kilka miesięcy temu urządzałam z takim zapałem i pasją. Wyłożonej płytkami w kolorze piasku i z okazałymi muszlami o najwymyślniejszych kształtach. Podchodzę do umywalki, spoglądam w lustro. Jak na swoje trzydzieści lat trzymam się doskonale. Żadnych zmarszczek, poza drobnymi w kącikach oczu, ale to raczej pozostałość szczęśliwych nastoletnich lat, kiedy tak często i głośno się śmiałam. Nadal zdarza mi się wybuchnąć śmiechem jak kiedyś, ale staram się kontrolować. Przecież nie wypada, jestem poważną kobietą, a przynajmniej lepiej żeby tak myśleli. Moi przyjaciele i najbliżsi wiedzą, że wciąż jestem tą samą dziewczyną, którą cieszy słońce za oknem, która kocha romantyczne wiersze i czyta książki o filozofii opowiadając o nich potem z rozbrajającym uśmiechem. Mimowolnie szczerzę się do lustra, a w moich policzkach ukazują się dołeczki. Kiedyś, gdy byłam małą, pulchną istotką ktoś mi powiedział, ze takie urocze zagłębienia tworzą się, gdy podczas snu dotknie cię czarodziejska wróżka. Na chwilę się zapominam, ta chwila jest bezcenna, śmieje się jakaś cząstka mnie.
    Sięgam po żel, myję twarz wykonując powolne okrężne ruchy. Wskakuję pod prysznic, naprzemiennie korzystając z ciepłej i zimnej wody, aby pobudzić krążenie i obudzić się do końca. Wycieram się miękkim, wiśniowym ręcznikiem i ubieram bieliznę. Przemykam cicho po pokoju, do garderoby i wybieram z mojej licznej kolekcji jeden strój. Obcisła, czarna sukienka do kolan, ciemne szpilki i kryjące rajstopy, będzie w porządku. Mam dziś ważne spotkanie, muszę wyglądać olśniewająco, ale jednocześnie profesjonalnie. Podchodzę do dużego, owalnego lustra i przeglądam się w nim. To jest to! Spodobał mi się ten zestaw, podkreślał moją południową urodę i ciemne, długie, kręcone włosy. Jeszcze tylko makijaż i gotowe. Nakładam podkład, lekko się pudruję, pokrywam tuszem moje i tak gęste i długie rzęsy. Czasem myślę, całkiem samokrytycznie, że jestem zarozumiała. Ale przecież każdy kto mnie zna może potwierdzić, że to niezupełnie prawda. Po prostu wykazuję dużą pewność siebie, a przede wszystkim znam swoją wartość i walory, które umiejętnie często wykorzystuję. Częściej co prawda w życiu osobistym, ale i w biznesie się to przydaje. Dodatkowy plus dla mnie.
    Całuję wciąż śpiącego mężczyznę mojego życia i wybiegam do kuchni. Wyjmuję z lodówki jogurt pitny, wodę mineralną i w pośpiechu kieruję się do wyjścia. Za niecałe pół godziny siódma! W przelocie chwytam mój płaszczyk, o którym zawsze marzyłam, zanim było stać mnie na jego kupno. Wychodzę, zamykając cicho za sobą drzwi i chowając klucze do przepastnej torby. Na podjeździe stoi mój ukochany Volkswagen Garbus. Mały i śliczny, mój wyśniony samochód. Karoserię ma w moim ulubionym czarnym kolorze, a tapicerkę ciemnogranatową. Ruszam powoli wąską, osiedlową uliczką by wyjechać na drogę główną, na której trochę przyspieszam. Po dziesięciu minutach jestem na miejscu.

  • Odpowiedz
    Kuba Barczak
    27 października 2012 at 21:33

    nataliamocek@onet.eu

    cd.
    Zostawiam auto na podziemnym parkingu, a sama żwawym krokiem kieruję się w kierunku wielkich, oszklonych drzwi. Zamiast windy wybieram schody i mimo dziesięciocentymetrowych obcasów wbiegam trzy piętra na górę. Idę prosto do swojego gabinetu, po drodze witając sekretarkę i prosząc ją o jak najszybsze dostarczenie mi listy dzisiejszych zajęć i spotkań. Z radością oznajmia mi, że wszystko już na mnie czeka. Obdarowuję ja promiennym, szerokim uśmiechem dziękując serdecznie za przygotowanie wszystkiego od razu. Właśnie to lubię u swoich pracowników, wypełnianie obowiązków wyznaczonym terminie, a nawet przed nim oraz sumienność. Nie znoszę obijania się, marnotrawienia cennego czasu przeznaczonego na pracę czy niekompetencji. Mój personel musi być najlepszy, tu nie ma miejsca dla leniwych czy cwaniaków.
    Rzeczywiście, na moim ogromnym, mahoniowym biurku piętrzy się stos równo poukładanych papierów. Zerkam na listę i już wiem, że za godzinę będę miała pierwsze spotkanie. Biznesowe oczywiście. Z kim, dlaczego? Otóż jestem szefową. Szefową dużego koncernu farmaceutycznego, który ma wysoką i stabilną pozycję na rynku. Zawsze marzyłam o tym, żeby być lekarzem, żeby pomagać ludziom i jak doktor House potrafić wyleczyć nawet najbardziej tropikalną i niespotykaną chorobę. Stało się jednak inaczej. W ostatniej klasie liceum zmieniłam zdanie i postanowiłam zdawać na farmację. Dosyć dobrze zdana matura i zadowalające świadectwo pozwoliło mi iść na obrany kierunek. Skończyłam studia z wyróżnieniem i zaczęłam zastanawiać się co dalej pracując w małej aptece. Los potoczył się tak, że otrzymałam możliwość wykupienia małej firmy zajmującej się produkcją niewielkiej ilości lekarstw. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę, odrzucić wszelkie lęki i przekonania, wyswobodzić się ze skrępowania przez niezdrowe sytuacje i zdobyć pieniądze. Rodzice, chrzestni, dziadkowie, przyjaciele, każdy dołożył ile mógł. W końcu, udało się! Miałam potrzebną sumę i mnóstwo wątpliwości. Chyba czas na rozpoczęcie nowego etapu na drodze poznawania siebie, pomyślałam. W mroku jesieni pora wyjść z mroków swego życia. Zdecydowałam i kupiłam firmę! Przede mną jawiła się szansa, a ja nie mogłam, nie chciałam! jej zmarnować. Nieważne co mówili inni, nie zamierzałam się tym kierować. Trudno, stracę jedno, zyskam drugie- lepsze, bądź gorsze, ale wreszcie coś sie ruszy z miejsca. W ciągu 3 latach osiągnęłam więcej niż inni przez całe życie. Wszystko to było okupione ciężką pracą. Za mną wiele nieprzespanych nocy, mnóstwo imprez czy wyjazdów, na które zwyczajnie nie miałam czasu. Ale zdobyłam szczyt, mój niewielki farmaceutyczny biznes zyskał rangę państwową, a nawet rynki naszych sąsiadów zaczęły się dla mnie otwierać. Moi pracownicy wiedzą, że muszą wiele z siebie dać, ale zdają sobie sprawę z tego, ze i ja nie próżnuję. Jestem ich szefową, ale robię tyle co oni, nie wysługuję się nikim, kawę też robię moim kontrahentom sama. Wszyscy dużo pracujemy, aby się rozwijać. Ja osobiście robię to z ogromnym zaangażowaniem i przyjemnością, gdyż traktuję to przedsiębiorstwo jak własne dziecko, które na razie nie mam, a o którym coraz częściej zaczynam myśleć. Cieszę się z każdego nawet najmniejszego sukcesu, czy udanych negocjacji. Najlepsze rzeczy pojawiają się w naszym życiu, gdy pozwalamy im płynąć w zgodzie z ich tempem oraz dostosowując się do zmiennych okoliczności. Ja pozwoliłam. Nie wierzę w cuda, ani bajki, wyrosłam. Wierzę w to, co mogę zdziałać magią słów i własnym sercem. Wiem, że nie można kurczowo trzymać się przeszłości, bo umiera się razem z nią. Lepiej rozwiązać zadanie z gwiazdką- bo jest trudne, ale przez to ciekawe, niż spisać odpowiedzi z końca podręcznika mając je podane całkiem na tacy. Ja codziennie walczę o lepsze jutro, rozwiązując zadania z gwiazdkami, nie rezygnując z marzeń, nie dając się stłamsić.

  • Odpowiedz
    Kuba Barczak
    27 października 2012 at 21:33

    nataliamocek@onet.eu

    cd2.
    Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. To mój mężczyzna dzwoni żeby powiedzieć mi dzień dobry i życzyć miłego dnia. Chwilę później mam pierwsze spotkanie. Rozmawiam z klientami, przedstawiam im naszą ofertę i gdy już się decydują, kieruję ich do swojego zaufanego pracownika, aby dopełnili formalności. Popijam wodę mineralną czytając i odpisując na maile. Kolejne trzy i pół godziny mijają mi na korespondencji i podpisaniu koniecznych dokumentów. Następne trzy na dwóch rozmowach służbowych i telefonie do przyjaciółki. Zaraz mam najważniejsze spotkanie dzisiejszego dnia. Przyjechał bowiem konsument z Czech, aby dojść do porozumienia w sprawie leków i kosmetyków, które chcieliby sprowadzać z Polski z pośrednictwem mojego koncernu. Jemy wspólnie obiad, mężczyzna okazuje się być inteligentnym starszym panem o błyskotliwym umyśle, z którym szybko dochodzę do porozumienia. Zadowolona wracam do biura, aby dokończyć pracę. W międzyczasie wysyłam smsa do ukochanego i toczę ciekawą dyskusję z moją pracownicą, która przyszła prosić mnie o urlop. Oczywiście zgadzam się, każdemu należy się odpoczynek czy trochę oddechu, o ile wykorzystuje to przysługujące sobie prawo z należytym umiarem. Około 18 stwierdzam, że koniec na dziś. Żegnam się z wszystkimi i każę im wracać do domu, i ładować akumulatory na jutrzejszy równie ciężki dzień.
    Jadę jeszcze do fundacji, w której pracuje moja przyjaciółka, obiecałam podać jej sukienkę na dzisiejszą wieczorną randkę. Utknąwszy w korku niecierpliwie stukam moimi krótkimi, równo opiłowanymi, czerwonymi paznokciami o kierownicę, aż nareszcie samochody z wolna ruszają. Dojeżdżam na miejsce, biegnę podać obiecaną sukienkę i chwilkę plotkuję. Moja firma często przeznacza dość pokaźne sumy na tę instytucję, wzrusza mnie los tych wszystkich chorych dzieciaków. Podziwiam ich rodziców, jednocześnie ogromnie współczując im ciężkiego losu. Nawet niewielkie wsparcie wiele znaczy, a skoro mogę sobie na to pozwolić, to robię to. Nie po to, żeby powiesić w gabinecie dyplom czy jakiś inny świstek papieru, jaka to jestem dobra i miłosierna, ale po to, żeby samej ze sobą żyło mi się lepiej.
    Wstępuję jeszcze do osiedlowego sklepiku, aby kupić warzywa i pędzę prosto do domu. Już od progu wiem, że wróciłam do domu pierwsza. Ściągam szpilki, w których spędziłam cały dzień, biegnę umyć ręce i zmierzam do kuchni. Szykuję zapiekankę z makaronem, wstawiam do piekarnika, potem biorę kąpiel. Zauważam stertę brudnych ubrań w wiklinowym koszu, wstawiam więc pranie. Rozglądam się krytycznym okiem po mieszkaniu, ale nie znajduję nawet śladu kurzu, sprzątałam przecież dwa dni temu.
    Słyszę otwierające się drzwi, a zaraz potem tonę w ramionach mojego mężczyzny. Szykuję mu kolację i razem oglądamy jakiś film. Potem idę trochę popracować, sprawdzić raz jeszcze pocztę, bieżące zestawienia i przeanalizować zawiłe dla mnie wykresy. Przeciągając się, ze zdziwieniem zauważam, że niedługo północ. Ukochany podchodzi, całuje mnie delikatnie i mówi, ze pora spać.

  • Odpowiedz
    Kuba Barczak
    27 października 2012 at 21:34

    nataliamocek@onet.eu

    cd.3
    Kładę się mając świadomość, że to dopiero początek, wspaniały początek. Plany, pragnienia, marzenia- teraz wierzę w możliwość ich spełnienia.Wszystko wokół zdaje się opowiadać o tym co mnie jeszcze czeka, o baśniach, tajemniczych wyspach i niezbadanych morzach, i lądach. Niemal słyszę ten melancholijny, ciszy szept. Ogarnia mnie niezwykłość, zalewa fala gorąca. Moja własna Wyspa Szczęścia. Zdaje się, ze zbliżam się do niej, nie jest już tylko mrzonką, ale czymś realnym, czymś na co zasługuję, czymś co osiągnę. Stałam się wolna od wszelkiego strachu, zerwałam kaganiec uzależnienia od stabilizacji i nicnierobienia. Szczęście nie jawi się już dla mnie jako niemożliwość. Wiem, ze istnieje i wiem, że udało mi się poznać jego smak. Bo walczyłam, nie poddałam się. Pukałam do każdych drzwi, walczyłam o każdy gram radości i wygrałam. Zapamiętuję teraz rzeczy najzwyklejsze, niezaplanowane, spontaniczne, radosne, nieoczekiwane. Każdy kolor, gest, zapach, smak, dźwięk, dotyk, słowo, osobę. Nie krwawię pocięta odpryskami roztrzaskanych marzeń, ponieważ je spełniłam i wciąż spełniam. Zdałam sobie sprawę, że szczęście, które mogę ofiarować sobie i innym jest ważniejsze, niż ciągłe rozpamiętywanie żali i boleści, że warto iść dalej czerpiąc pełnymi garściami.
    Jestem szefową i potrafię radzić sobie w życiu codziennym i zawodowym. Jestem szefową, nic mnie nie przerasta, wszystkiemu umiem sprostać. Jestem szefową, wyzwoloną kobietą, która kocha i jest kochana, która realizuje się w pracy, na wysokim stanowisku, która jest lepsza dzięki swojej determinacji i zapałowi od setki mężczyzn- panów prezesów.
    Jestem szefową i dobrze mi z tym.
    Nagle, dźwięk budzika. Jak to, znowu? Trzeba wstać! Już, teraz, natychmiast! Biegnę do łazienki, a tam… widzę lekko zaspaną twarz dziewiętnastolatki, która marzy o tym, aby być farmaceutką, aby sięgnąć szczytu, aby osiągnąć sukces. To moja twarz. Twarz, której przyśnił się najpiękniejszy sen w życiu. Sen jawiący się jako niezwykła obietnica i nadzieja. I przede wszystkim ogromna mobilizacja!

    PRZEPRASZAM za tak długi komentarz w kilku szczęściach, ale to właśnie tym snem chciałam się podzielić 😉 Snem, którego w żaden sposób nie dało się inaczej streścić 😉

  • Odpowiedz
    Anonymous
    27 października 2012 at 21:42

    kubabe67@gmail.com

    Mój najpiękniejszy sen? Wróciłem w nim do czasów dzieciństwa. Wtedy (…) aby się dostać do Nieba, wystarczył kamyczek i czubek buta”, i skrawek podwórka, i ciepły uśmiech najdroższej mamy. Wystarczył babciny obiad, taciny garaż i biblioteczka dziadka.
    W moim śnie widziałem zacieniony pokój z ciężkimi kotarami, duże, dębowe biurko i regały z mnóstwem wszelakich książek. A na fotelu siedział starszy, elegancki pan z idealnie ułożonymi włosami z muchą pod szyją. Tym absolutnie wyjątkowym starszym panem był mój dziadek, który nauczył mnie miłości do książek. Książek absurdalnych acz fascynujących; książek, o których mówi się, że są klasyką; książek z lat przed wojną i zaraz po niej. Jakże bliskie były mi wtedy „Cierpienia Wertera”, czy mickiewiczowskie „Dziady”. Ile radości sprawiało mi czytanie „Małego Lorda”, czy niezbyt męskiej „Ani z Zielonego Wzgórza”. Wszystkie te lektury ukształtowały mnie i mój charakter, nakierowały na właściwe tory życia, ustawiły mój światopogląd.
    W moim śnie mały inteligencik w okularkach, którym byłem nie był sam. Opróc dziadka byli też przyjaciele z najpiękniejszych lat dziecięcych. Mały inteligencik w okularkach i jego przyjaciele- piegowaty łobuz i pyzata mądralińska. Najdrożsi i najszczersi ludzie, przyjaciele od serca, bezwarunkowo. To z nimi we śnie przeżyłem najlepsze przygody swojego życia! Zwiedziłem ruiny pałacyku, mimo zakazów zatrwożonej babci. Najpierw zwiady, podchody, a potem zaopatrzeni w latarki poznaliśmy wnętrze tego dawno zapomnianego zabytku. Ileż to strachu się najedliśmy! Nocne opowieści nie były już od owej wyprawy takie same! Roiło się w nich od duchów, wiedźm i czarnoksiężników. Zafascynowani nauką paraliśmy się wiedzą o alchemii, tajemnej wiedzy magów i zlotach czarownic. Ciągnęliśmy długie rozmowy na te pochłaniające nas bez reszty tematy, czytaliśmy masę książek. Z czasem znaleźliśmy inne rzeczy, które interesowały nas równie mocno. Świat fizyki, chemii i matematyki wyciągnął po nas swoje macki, a my posłusznie się poddaliśmy. Kółka naukowe, konkursy, olimpiady. To była teraz nasz świat.
    A potem we śnie pojawił się garaż taty, z wieloma narzędziami, słoiczkami, śrubkami. To było coś niesamowitego dla kilkuletniego chłopca, którego wszystko ciekawiło równie mocno. Intensywnie starałem się zapamiętywać nazwy wszystkich kluczy, śrubokrętów, nakrętek. Jakże chciałem zaimponować ojcu! Od zawsze był dla mnie autorytetem, gdy po pracy całując delikatnie mamę, a potem wołając mnie na kolana oczekiwał na wspólny obiad. Czasem gotował sam, a wtedy wołał swojego małego pomocnika tłumacząc, że o kobiety trzeba dbać i kochać je najmocniej, tak jak on mamę. I właśnie w tym śnie gotowaliśmy razem- najpyszniejszy bigos na świecie! I mojej mamy nie mogło zabraknąć w tym śnie! Moja kochana mama, ideał kobiety. Zawsze uśmiechnięta, kochająca, kiedy trzeba surowa. Jej szerokie ramiona mieściły mnie całego i jeszcze worek moich smutków. To babcia nauczyła jej tej dobroci, babcia o delikatnych rękach, które zawsze głaskały mnie po policzkach…
    Obudziłem się szczęśliwy jak nigdy. Wróciły wspomnienia. Wspomnienia najpiękniejsze, najistotniejsze. Wspomnienia najcenniejsze.
    Piękny sen, piękne przebudzenie. Czego chcieć więcej? 😉

  • Odpowiedz
    klara
    27 października 2012 at 23:09

    Śniło mi się, że wygrałam u Ciebie…. suszarkę Babyliss ;))) Co 10 minut sprawdzam, czy są już wyniki.

    a.zackiewicz@gmail.com

    A tak całkiem poważnie, to w czasach usilnych starań o potomka, zaczął co noc śnić mi się mały chłopiec. Towarzyszył mi on każdej nocy, bawiliśmy się, czytaliśmy bajki, cieszylismy się swoją obecnością. Całe dnie myślałam tylko o nim i chciałam szybko iść spać, by znów mi się przyśnił. To był maj 2010. Na 1 czerwca, czyli w Dzień Dziecka miałam umówioną wizytę u ginekologa. Okazało się, że jestem w 5 tygodniu ciąży.
    Mój chłopiec, więcej mi się nie przyśnił, ale wiedziałam, że to jego serce bije we mnie. Mój synek przyszedł na świat w Walentynki 2011! Nie ma lepszego dnia na narodziny Miłości 🙂

    Moja Mama też mnie sobie wyśniła, więc u nas to chyba rodzinne.

  • Odpowiedz
    Aneta
    28 października 2012 at 00:21

    Miałam ten sen bardzo dawno temu i niezbyt dokładnie go pamiętam. Post o kosmetykami marki Paul Mitchell sprawił, iż zanurzyłam się w otchłań wspomnień i przypomniałam sobie o czymś bardzo ważnym – a mianowicie jak cudowna jest wyobraźnia, ja to pięknie jest marzyć ! Ten sen był odrealniony i kompletnie nierzeczywisty.
    Przebudziłam się w pięknej, zalanej słońcem sypialni. Nie był to mój pokój, tylko jego wymarzona wersja. Na stoliku leżał list, którego treści nie pamiętam, nie wiem nawet czy była ona podana, lecz zadziałał jak królicza nora w „Alicji w krainie czarów” przenosząc mnie w inne miejsce. Stałam na moście łączącym dwie wyspy. Wił się między nimi przypominając nieco kształtną literę „S”. Bardzo delikatnie zdobiony w roślinne ornamenty. Jedna wyspa była mniejsza od drugiej. Zachwycała bujną roślinnością i wysokimi drzewami. Znajdowałam się bliżej tej większej wyspy, na której były zabudowania mieszkalne. Małe, śliczne domki były bardzo różnorodne, jakby oddające charakter właściciela danego budynku. Wśród nich zobaczyłam biały domek z werandą i wielkim oknem z bluszczem oplatającym go jak ramą. Na owej werandzie stał bujany fotel, na którym siedziała staruszka z kubkiem parującego napoju w rękach. Patrzyła prosto na mnie, więc pobiegłam w jej kierunku. Wstała mi na powitanie. Miała na sobie elegancką, prostą w kroju sukienkę i włosy związane w kok. Biła od niej niezwykła elegancja i dobroć. Podała mi napój, uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała : oto Twój azyl Kochana. Wciągnęłam świeże, czyste powietrze do płuc. Odwróciłam twarz do słońca i spojrzałam jeszcze raz na ten magiczny świat. Błękitna woda, mnóstwo zieleni, kwiatów i ludzi, którzy są bardzo szczęśliwi w swoim harmonijnym świecie.
    Obudziłam się z uśmiechem na ustach.

    anetagrey@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    28 października 2012 at 10:40

    moj najciekawszy sen jest moim najsmieszniejszym snem: jakis czas temu zimowa pora snilo mi sie, ze znowu jestem mala dziewczynka, ktora chodzi do podstawowki. Podczas dlugiej przerwy pan dyrektor zwowal wszystkie dzieci na boisko przed szkola i kazal ustawic kregiem wogol niego…poniewaz ma armatke z coca-cola i bedzie do nas strzelal i jesli bedziemy chcieli sie napic, to musimy otworzyc buzie. Niestety zadne dziecko nie moglo nacelowac buzia na strumien coca-coli i wszyscy byli oblani coca-cola. Ja natomiast stalam gdzies w sroku i sie smialam, a smialam sie tak glosno, ze moj spiacy obok chlopak obudzil sie ze dziwieniem, czemu smieje sie w srodku nocy…. 🙂

    aktunia@op.pl

  • Odpowiedz
    justyna.sid
    28 października 2012 at 13:24

    Mój chłopak jest od ponad miesiąca w delegacji w Antwerpii. Najbardziej brakuje mi wspólnego zasypiania.
    Kilka dni temu śniło mi się, że jesteśmy razem na spacerze w parku, trzymamy się za ręce. Niby nic takiego, ale gdy się przebudziłam, przez kilka chwil, nadal czułam jego dłoń na swojej.:)Był to dla mnie najprzyjemniejszy sen, a zarazem jawa.:)

    justyna.sid@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    28 października 2012 at 14:23

    Moim najpiękniejszym snem… był sen, że jestem w Nowym Yorku. Od paru lat marzę, by pojechać tam chociaż na jeden dzień, poczuć ten cudowny klimat, żyć pełną piersią! Śniło mi się, że stoję pośrodku ulicy, obok mnie przemyka milion żółtych taxówek, ludzie mijają mnie, idą na lunch, rozmawiają przez komórki, śpieszą się.. a ja stoję i podziwiam. Czuję wielkie podniecenie, to wszystko jest takie realne, to się na prawdę dzieje! Widzę te wielkie wieżowce, ekskluzywne butiki.. to wszystko przyprawia mnie o niesamowicie przyjemny dreszczyk! To wszystko jest jak magia.. :)Nie chcę, by to się skończyło, chwilo – trwaj wiecznie! To był zdecydowanie mój najciekawszy i najprzyjemniejszy sen w moim życiu.. Mam nadzieję, że kiedyś się spełni <3

    katarzyna_kornacka@poczta.fm

  • Odpowiedz
    Beata
    28 października 2012 at 15:32

    Moje sny są zawsze nieprawdopodobnie dziwne, a zarazem ciekawe. Uwielbiam gotować, dlatego pewnie jednej nocy przyśniło mi się, że rozbijam jajko, którego żółtko było czarne. Co może znaczyć? Nie mam pojęcia… ale na pewno coś spektakularnego 😀

  • Odpowiedz
    Anonymous
    28 października 2012 at 16:40

    W moim najprzyjemniejszym śnie, schudłam 20kg!! Byłam chudziutka, i objadałam się cały dzień słodyczami. Tak, to był najprzyjemniejszy sen, dla kogoś kto jest na diecie, i zmaga się z kilogramami. Niestety, sen się skończył i wróciłam szara rzeczywistość 🙁

    nataliak_93@o2.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    28 października 2012 at 19:37

    A mi sie snilo , ze cos wkoncu wygralam , ten raz jedyny , moglam przeczytac ze zostalam w czyms zwyciezczynia …. ehhh zycie. Pozdrawiam

    agatka667@wp.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    28 października 2012 at 20:01

    mikuleq25091998@onet.eu

    Jestem 13letnim chłopcem i to może niektórym wydawać się dziwne, ale lubię przeglądać blogi modowe. Pani blog jest jednym z moich ulubionych, ponieważ jest Pani bardzo naturalna i ładnie, estetycznie zestawia ubrania 😉
    Ale do rzeczy 😉 Mój najprzyjemniejszy sen wiązał się z moją ulubioną książką. „Oskar i pani Róża” opowiada dziesięcioletnim chłopcu, który dużą część swojego dzieciństwa spędza w szpitalu, widząc świat zupełnie inaczej niż każde zdrowe dziecko, a nawet dorosły. Po nieudanym przeszczepie szpiku czuje się niechciany i lekceważony – przez rodziców, lekarzy i pielęgniarki. Jest tylko jedna osoba, która się nie zmienia – to ciocia Róża. Tak chłopiec nazywa najstarszą wolontariuszkę w szpitalu, która codziennie go odwiedza i staje się jego duchową przewodniczką. To ona pomaga Oskarowi zamienić jego ostatnie dni życia w wielką przygodę.
    W moim śnie to ja towarzyszyłem Oskarowi w ostatnich dniach jego życia. Próbowałem mu pokazać, że każdy dzień jest ważny, bo może być ostatnim. Często o tym zapominamy i zatracamy się w codziennych sprawach: „Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jakbyśmy byli nieśmiertelni.”. Ja, duchowy przewodnik Oskara wiedziałem, że zostało mu już tylko kilka dni życia, ale w przeciwieństwie do innych, starałem się z nim o tym rozmawiać. Uczyłem go, jak w jeden dzień można przeżyć dziesięć lat. Ukazałem życie z zupełnie innej strony i prowadziłem go przez wszystkie jego etapy. Pokazałem mu jak ważna jest odwaga, bo tylko dzięki niej można dokonać rzeczy, o których kiedyś tylko mogliśmy pomarzyć.
    Niczym ciocia Róża przeprowadziłem Oskara przez całe życie w zaledwie kilka dni i pomagłem mu przeżyć wiele ważnych chwil. Pierwsza miłość, pierwsze problemy, to właśnie w walce z nimi jako wolontariusz wspierałem swojego podopiecznego.

    Sen te był najmilszym w moim życiu i sprawił, łącznie z książką, że zachciałem pomagać. Od tego czasu angażuję się w wolontariat PCK i jestem z tego naprawdę dumny.

    Pozdrawiam 😉

  • Odpowiedz
    Anonymous
    29 października 2012 at 12:15

    Mój najciekawszy sen to ten, który pamiętam po dziś dzień. Śniło mi się, że byłam dziewczyną Bonda 🙂 Tak, tak dokładnie tego Jamesa Bonda… ahh przystojnego, wysokiego i szarmanckiego agenta 007. Razem prowadziliśmy sprawę przeciwko groźnemu przestępcy w Japonii. Tego snu chyba nie zapomnę do końca życia, a kto wie może się spełni!:)
    Pozdrawiam!
    pb246@op.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    29 października 2012 at 12:39

    aniamania92@gmail.com

    Była zima, śniegu po pachy. Wypiłam ciepłe kakao i położyłam się w swojej uluionej piżamie w reniferki 😉
    Szybko zasnęłam.. Długo Długo nic mi się nie śniło aż tu nagle. Sen jak na jawie !
    Ubrana w piękne 15cm szpilki i obcisłą czarną mini z fioletowymi dodatkami wylądowałam na plaży z kieliszkiem szampana.
    Do tego żeby było MAŁO !! Z wody wychodzi najpiekniejszy facet jakiego widziałam.
    Zaczyna mnie całować, nic nie mowi on ani ja. Totalna cisza i te widoki !
    Ahh.
    Nagle on zaczyna uciekać …
    Okazuje się pod koniec snu, że zbiegł z więzienia 😮
    szalony sen zakończył się budzikiem do pracy w komendzie powiatowej policji 🙂

  • Odpowiedz
    Anonymous
    29 października 2012 at 13:13

    Mój najlepszy sen zaczął się wyjątkowo normalnie: śniło mi się, że się obudziłam. Na początku myślałam, że to rzeczywistość, ale wtedy zobaczyłam, że moje okno jest otwarte. Wyjrzałam i zobaczyłam przed moim domem statek-chmura w kształcie buta. Następnie się na niego chyba przeteleportowałam, albo po prostu nie pamiętam już całego snu. Znalazłam się w małym pomieszczeniu z szafami i szufladami. Jednak to nie była moja garderoba; w środku znajdowało się krzesło i coś podobnego do tabletu. Ni stąd ni zowąd kobiecy głos zaczął mi tłumaczyć, że to jest pokój gier i mogę zagrać w tą grę raz na tydzień. Wtedy były to kalambury. Usiadłam i na tablecie pojawił się obraz Donatelli Versace i musiałam banalnie odpowiedzieć jaką markę ona reprezentuje. Odpowiedziałam właściwie i z jednej z szuflad wysunął się mój wymarzony biker jacket z Balenciagi! Niestety, nim zdążyłam go dopaść w swoje ręce to się obudziłam.

    valentine.pauline@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    29 października 2012 at 19:43

    często mam szalone sny! lecz jednym ciekawszych snów jakie miałam, był ten w którym byłam spidermanem :))
    sponczi90@onet.eu

  • Odpowiedz
    Anonymous
    29 października 2012 at 19:57

    Cóż, sny są zazwyczaj ciekawe, zaskakujące. Niby mają mówić w pokrętny sposób o tym co nas fascynuje w rzeczywistości, o rzeczach, o których nie chcemy myśleć, pamiętać, jednak one dalej tkwią gdzieś.
    Według mnie sny przedstawiające rzeczywistość są zbyt banalne, w końcu to tak jakbyśmy oglądały film. Sny, które mogą zaskakiwać są takie, które można uznać za całkowite nasze, takie, których nie da się w pełni opowiedzieć słowami, a jeśli nawet opowiemy to osoba słuchająca opowieści nie rozumie co może zachwycać w jakimś dziwnym zlepku rzeczy… a obrazy z nich pamiętamy jak zdjęcia.
    Snem, który właśnie w taki dziwny sposób pamiętam, który mnie zachwycił i który nie ma zbytnio żadnego wytłumaczenia, nawiązania do rzeczywistości, jest ten, który chciałabym opowiedzieć.
    Obudziłam się, a może po prostu nagle znalazłam się w galerii sztuki. Nie do końca można ten budynek, pomieszczenie nazwać galerią, czy czymkolwiek innym, było to po prostu idealnie białe pomieszczenie, z wnękami, białymi ramami na obrazy, w których znajdowały się również białe obrazy, ściany. Idealna harmonia, spokój, parę ludzi, kolorowych, ale jednak nie wyróżniających się o dziwo na tle tej idealnej bieli. Stałam i przyglądałam się temu dziwnemu pomieszczeniu jednocześnie będąc zafrasowana tymi jakby bez twarzowymi ludźmi. W pewny momencie tej białej sali znajdowała się jednak ściana, pusta ściana, wyburzona może po prostu? ale dalej w ten idealny, nienaganny sposób. jakby to była kolejna białą rama tym razem z obrazem. i to nie byle jakim, kolorowym. przedstawiła on łąkę, zwykłą łąkę, jakieś pagórki, czyste niebo. Łąka jednak była w kolorze pomarańczy, a trawa na niej układała się we wzór rombów.idealnych, takiej samej wielkości rombów, tak jakby był to dywan, a nie żywa tkanka. i jeszcze ten kolor, jaśniejszy, ciemniejszy, jednak przytłumiony pomarańcz. No i to niebo. Jasne, ale takie pełne. bez chmur. Takie soczyste. z tą trawą wydawało się, że ta łąka trwa wiecznie, opada i wznosi się bez końca. Oczywiście okazało się, że ten widok to nie obraz, to przejście z galerii właśnie na tą łąkę. Po które biegłam. Szaleńczo biegłam jakbym uciekała przed czymś, przed jej końcem? nie chciałam żeby się skończyła, a może bałam, że jak położę się na niej to już nigdy nie zechce odejść z tego miejsca. W pewnym momencie wbiegłam do kolejnego białego pomieszczenia, to jednak było bardziej zwyczajne, a w nim znajdowały się dwie białe kratki, stelaże? podtrzymujące krzaki róż. jeden z nich kwitnących, pełen kwiatów, blado różowych, a drugi stelaż utrzymywał uschnięty krzak róży.
    Tu niestety sen się kończy. Czy zachwyca? Trudno opowiedzieć kolory i odczucia, a na pewno to w nim zaskakiwało.

    mprogoza@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    29 października 2012 at 23:29

    w moim najciekawszym śnie zostałam zamknięta w centrum handlowym, wszystkie sklepy były otwarte, a ja po nich buszowałam. Prawdopodobnie przegapiłyśmy godzinę zamknięcia, była ze mną przyjaciółka. Przez całą noc mierzyłyśmy wszystko co najładniejsze i przyglądałyśmy najdroższe kolekcje. Niesamowite przeżycie, każda kobieta powinna mieć możliwość spędzenia jednej nocy w centumm handlowym w realnym życiu;) domcia.topcia@wp.pl

  • Odpowiedz
    Amazona
    30 października 2012 at 00:24

    Moje sny są zazwyczaj dziwne, szalone i nie z tej ziemi.
    Ostatni który pamiętam i wspominam najlepiej to sen o tym, ze byłam detektywem a na smyczy miałam lampę drogowa która była moim psem. Razem biegałyśmy po mieście tropiąc bandę dzieciaków, która była odpowiedzialna za kradzież kolekcji kamieni, które wyglądały jak kryształy szlachetne.
    Niesamowitość tego marzenia sennego potęgowały akcje i przygody które przytrafiały misie w miedzy czasie. Kiedy już się obudziłam, z uśmiechem na twarzy próbowałam zebrać to szaleństwo w całość, by zapamiętać je jak najdłużej 🙂

    Pozdrawiam,

    hotmagentablog@gmail.com

  • Odpowiedz
    oczynamode
    30 października 2012 at 12:01

    Śniło mi się, że leśniczy przystroił las na Boże Narodzenie. Na wysokich sosnach pojawiły się kolorowe lampki i bombki. Na jagodniskach były jeszcze jagody, ale nie takie zwykłe. One również świeciły – mnóstwo małych świetlnych punkcików na pokrytym śniegiem runie leśnych. Razem z jagodami rosły… cukierki, a pod drzewami można było znaleźć mnóstwo prezentów. Chodziłam po lesie i zachwycałam się tymi wspaniałymi widokami. Po przebudzeniu próbowałam znów zasnąć i jeszcze raz znaleźć się w tym magicznym lesie. Boże Narodzenie to dla mnie najpiękniejszy czas w roku. Już od początku października myślę o prezentach i świątecznych dekoracjach, więc nic dziwnego, że tak przyjemne rzeczy pojawiają się w końcu w moich snach. Oby było ich jak najwięcej 🙂

    aldikam@gmail.com

  • Odpowiedz
    Anonymous
    30 października 2012 at 20:43

    Mój najciekawszy sen był wręcz naukowy, śnił mi się przed przygotowaniem do matury. Tego dnia najpierw rozwiązywałam zadania z fizyki a potem uczyłam się biologii. W podręczniku przeczytałam o metodzie barwienia bakterii metodą Gram, w celu rozdzielenia ich ze względu na budowę ściany komórkowej. Otóż niektóre bakterie wybarwiają się, a inne nie i w związku z tym nazywamy je Gram+ albo Gram-.

    Otóż śniło mi się że byłam na sali gimnastycznej. Z jednej strony sali zgromadziły się bakterie Gram+ a z drugiej Gram-. Nagle zjawiła się moja polonistka i kazała mi obliczyć potencjał pola elektrycznego wytworzonego przez te bakterie.

    Wszystkie znajome biol-chemy były pod wrażeniem tego jednocześnie genialnego i absurdalnego snu (bakterie wytwarzające pole elektryczne? o.O)

    Pozdrawiam,
    JedenastaTrzydzieści
    jedenastatrzydziesci@hotmail.com

  • Odpowiedz
    Ewelina Jaroszczuk
    30 października 2012 at 22:33

    Hotel. W środku hol w kształcie prostokąta. Na każdym z boków pokoje i tak kilka pięter. Wracam z jakiegoś miejsca z Anią do mnie do pokoju, chyba ona mnie odprowadza. Jesteśmy już na najwyższym piętrze. W ręku trzymam poduszkę. Przed nami ciągle leci osa, a ja opowiadam jak się boje tej osy, bo ona chce nas zaatakować. Ania bagatelizuje problem. Idziemy dalej… nagle osa nas atakuje, siada na Anię, ja w przypływie paniki uderzam poduszką… osa atakuje mnie… zataczamy się i przelatujemy przez barierkę… ja łapię Anię jedną ręką, a drugą trzymam się poręczy… w tym momencie jestem tak spanikowana, że się na chwilę budzę…

    Niemal od razu zasypiam… leżę w łóżku, jest chyba poranek. Głowę mam zwieszoną w dół. Okazuje się, że to chyba jednak nie do końca łóżko… ale 4 stopnie schodów do pokoju. Ściany obok malują się same. Mam dziwne przeświadczenie, jakąś myśl nie wiem skąd… że podczas malowania ostatnich 4 stopni zawsze dzieje się coś złego. Nagle wchodzą Adam i Ania. Z tyłu za nimi ktoś jest. Chyba tata, ale pewna nie jestem. Adam i Ania próbują mnie podnieść… ja mówię jak się cieszę, że bardzo się bałam, że stanie się coś złego. Ania i Adam zaczynają się ze mnie śmiać… że niby co by się miało stać… i wtedy to słyszę… hałas nie do zniesienia… jakiś silnik za drzwiami… tak wyraźny jakby ktoś wjechał do mieszkania jakimś potwornym pojazdem… to mnie wytrąca całkiem z równowagi i znów się budzę…

    Jestem tak sparaliżowana, że dalej słyszę hałas za drzwiami pokoju mimo, że się obudziłam. Z nerwów nie mogę ruszać rękoma… chce mi się krzyczeć. Po chwili hałas znika… ja próbuję oprzytomnieć i robię wszystko żeby znów nie zasnąć.

    Po paru minutach wstaję by spisać co zapamiętałam… chwile siedzę i myślę nie wiedzieć czemu o śliwkach. Jak wróciliśmy z wesela już tu były. Myślę co to za śliwki… musiała je kupić ciocia. A ja myślę tylko o tym, czy nie było tam nic halucynogennego… ble…

    ewelina.jaroszczuk@gmail.com

  • Odpowiedz
    agf
    30 października 2012 at 23:12

    Mój najprzyjemniejszy sen? Och, pamiętam jak kiedyś śniło mi się, że jestem Kangurkiem Kao z gry przygodowej! Nie zapomnę jak się uśmiałam, gdy się obudziłam i przypomniałam sobie jak niczym na komputerze skakałam z okna, przemierzałam rzekę między blokami w kolorowym kajaku, a z drzew podskakując zbierałam złote monety 😉 Ach, gdy tak miałam czas na gry… To były czasy! 🙂

    a.filipowska@poczta.onet.pl

  • Odpowiedz
    Kaera
    31 października 2012 at 00:59

    Moje najprzyjemniejsze sny jakie pamiętam, to te w których wcielam się w podróżniczkę i zwiedzam egzotyczne zakątki naszej Ziemi. Zawsze jestem zaskoczona, gdy się obudzę, że moja wyobraźnia jest zdolna zabrać mnie w tak niesamowite miejsca! 😉 Mam nadzieje, że również w rzeczywistości uda mi się odwiedzić te miejsca! 🙂

    Pozdrawiam ciepło, Kasia

    katarzyna.rak@vp.pl

  • Odpowiedz
    Madzik
    31 października 2012 at 16:13

    Moje sny to prawdziwe podróże w nieznane, które, choć bywają przerażające, to jednak po prostu uwielbiam…

    I te o delikatnym zabarwieniu erotycznym i te straszne i te o lataniu również… Nawet te, w których wracam do szkolnych lat, oczywiście zupełnie nieprzygotowana na lekcje, więc totalnie improwizuję 😉

    Są sny, które pojawiają się u mnie cyklicznie – myślę, że odzwierciedlają nierozwiązane problemy, nadzieje, czy też nieustające radości.

    Sen, który pamiętam do dziś, to ten, w którym dokładnie i wyraźnie przyśniła mi się moja Córcia. Byłam wtedy w ciąży i wszyscy dookoła twierdzili zgodnie, że na pewno urodzę chłopca. A mi wtedy przyśniła się moja maleńka rezolutna dziewczynka, więc na wszystkie rewelacje otoczenia reagowałam już spokojniej 😉 Co jeszcze bardziej niesamowite – sytuacja z mojego snu wydarzyła się dokładnie tak samo jakieś pół roku później – klasyczne deja vu.

    Pozostając w temacie deja vu – mam nadzieję, że w związku z pewnym snem się jednak nie zdarzy – pewnej nocy przyśniło mi się, że przeżyłam kobiecy wytrysk. Był niewiarygodnie intensywny, a do tego w przedziwnych okolicznościach przyrody – przywiązana za ręce do ściany w jakiejś tubylczej wiosce, zupełnie naga, nikt mnie nie dotykał… a jednak… stało się 😉 Jak sądzę nie lada materiał dla psychoanalityka 😉

    Na tym więc może lepiej zakończę swoje opowieści z Krainy Snów. Krainy, którą uwielbiam odwiedzać, bo jest inspiracją, radością, spełnioną tęsknotą…

    Pozdrawiam,

    Magda

    79magda(małpa)wp.pl

  • Odpowiedz
    Agata
    31 października 2012 at 17:56

    Ja i Tato. Nasz ogródek. Poszukiwanie najdziwniejszych, najciekawszych, najpiękniejszych – kamieni, kamyków, kamyczków. Tato w szarym, wyciągniętym, dziurawym swetrze. Z przydługawym wąsem. Siwą skronią. Ja wpatrzona w górę. Poszukująca jego wzroku. Trzymająca jego szorstką dłoń.
    Stara ławka. Drewniany taras. Smak rozpuszczalnej oranżady. Pomarańczowej, w proszku. Opowieści o kamieniach, kamykach, kamyczkach….

    Najprzyjemniejszy sen, bo zarazem najprzyjemniejsze wspomnienie Taty.

    apart_18@interia.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    31 października 2012 at 18:00

    Wyciągnął rękę i dotknął jej palcem w policzek, znieruchomiała czując ciepły i przepełniony czułością dotyk. Posłał jej pełne wyrazu spojrzenie i zebrawszy się na odwagę powiedział
    – Spójrz mi w oczy i powiedz, że nic nie czujesz…
    Zapadła cisza, słychać było tylko nierówne oddechy i trzepot liści na wietrze. Z jej oczu bił strach, o którym on wiedział. Znał ten wyraz twarzy kiedy się bała, poznał go już dawno kiedy oboje spoglądali na siebie z przerażeniem w trakcie lekcji matematyki nic nie umiejąc. Poznali się kiedy ona wierzyła, ze wszystko się udaje i marzenia się spełniają a on mrugał do niej łobuzersko za każdym razem kiedy potrzebował odpisać lekcje. Ich drogi rozeszły się od razu po szkole i zapomnieli o swoim istnieniu. Spotkali się przypadkiem, na ulicy w jednym z tych wielkich miast przepełnionych iluzją anonimowości. On właśnie wrócił ze Stanów gdzie kończył studia ona przygotowywała się do otwarcia własnej firmy. Oboje bojąc się chwilowego uczucia, trujących pocałunków i fałszywych wyznań miłosnych zaczęli spotykać się bez zobowiązań. Potrzebowali miłości lecz jednocześnie ją odrzucali. Każde spotkanie było wyjątkowe, tajemnicze i wprawiające każe z nich w zachwyt nad światem i sobą. Po upływie czasu on dostrzegł, że uwielbia jak ona nosi jego koszule, śmieje się z jej żartów i przyjemnie irytuje go jak zbyt długo je śniadanie. Ona tęsknotę za jego uśmiechem, subtelnością dotyku i jak potrafił zniewolić ją rozmową a rozebrać bez użycia rąk tłumaczyła sobie, że to tylko ogromna potrzeba bycia kochaną.
    Teraz stojąc w blasku księżyca przysłuchując się dźwiękom nocy próbowała osłonić swoje serce ludzką logiką niepokoju i rozsądku. Nie potrafiła przyjąć wyznania miłości, tego co on już odkrył w sobie. Jednak kiedy spojrzała w jego oczy rozpoznała miłość tak samo jak ludzie rozpoznają ją od wieków…po nieracjonalnie niepohamowanym blasku szczęścia.
    – Czuje, że cie potrzebuje, tęsknie za tobą i czuje…ciepło w sobie kiedy o tobie myślę. Lecz czy to właściwy czas? – odparła drzącym głosem. Obejmując ją przyciągnął do siebie i wyszeptał….
    – To jest najwłaściwszy czas na miłość..ona zawsze przychodzi w porę..
    Uśmiechając się dodał – chodźmy do domu trzeba cie ogrzać….
    Poczuła na policzku pocału.. nie, nie…. tutaj to już mój kot domaga się śniadania, więc sen nie dokończony:)

    Pozdrawiam, Cecylia

    cecylia6@op.pl

    PS. Lubie jako: Cecylia Owczarek

  • Odpowiedz
    Anonymous
    31 października 2012 at 23:00

    michalska.ania@poczta.fm

    Miałam sen bardzo krótki
    taki zwięzły i malutki.
    Było lato, upał wielki
    a ja jadłam zimne serki.
    Potem wzięłam prysznic długi
    z Paul Mitchell orzeźwienie
    bo to zmysłów jest spełnienie.
    Zapach mięty i lawendy
    mi się śni po nocach całych
    więc dlatego chciała bym…
    Wgrać ten konkursik mały. 🙂

  • Odpowiedz
    Anonymous
    1 listopada 2012 at 00:26

    Mój sen…
    nie był długi, chciałam jedynie chwilkę odpocząć po powrocie z uczelni oglądając Plotkarę, ale w pewnym momencie zasnęłam.
    Śniło mi się że : byłam jedną z głównych bohaterek tego serialu – Blair i musiałam zaprojektować nową kolekcję w kilka dni. Byłam przerażona, wiedziałam że mam bardzo mało czasu … z pomocą przyszli do mnie przyjaciele. Doradzali mi z jakich tkanin uszyć ciuchy i jak je zaprezentować. Moja kolekcja (Blair) okazała się hitem 2013 r a mnie okrzyknięto odkryciem roku 2013 młodych zdolnych projektantów!!! To był mój pierwszy pokaz mody i wielki sukces. Dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu osiągnęłam wszystko to co zaplanowałam 🙂

    pozdrawiam

    anakramarz@wp.pl

  • Odpowiedz
    Anonymous
    4 listopada 2012 at 15:54

    kiedy wyniki???????????

  • Odpowiedz
    Anonymous
    6 listopada 2012 at 21:16

    Czy możemy spodziewać się wyników dziś? Pozdrawiam.

  • Odpowiedz
    Anonymous
    6 listopada 2012 at 22:21

    Dziękuję za umieszczenie mojego komentarza – a czy mogę prosić jeszcze o odpowiedź. Czy to dziś, czy jutro, czy pod koniec tygodnia, czy jeszcze nie wiesz. Dziękuję.

  • Odpowiedz
    Anonymous
    9 listopada 2012 at 20:10

    Czy dziś będą wyniki? Na fb pisałaś, że jak nie w środę to dziś.