Wakacje się skończyły, ale okres imprez jeszcze nie! Lord postanowił je przedłużyć i zorganizować gorące party (to już tradycja!), które odbędzie się tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego (i przed moimi urodzinami!)-27 września. Impreza jest tylko na zaproszenia!
Pewnie chcielibyście się na niej znaleźć! Wcale mnie to nie dziwi. Na imprezie będą obecni najlepsi blogerzy i vlogerzy w Polsce oraz gwiazdy. Znacie dziewczynę o imieniu Ella Eyre? Na pewno słyszeliście o niej dzięki piosence Waiting all night. Tego wieczoru zaśpiewa na żywo, właśnie na imprezie Somersby! Ja nie mogę się doczekać!
Oczywiście to nie koniec atrakcji. Będzie pyszne jedzenie z foodtracków i nagrody do wygrania (hashstag ” #friendsie” , „#somersby” będzie bardzo przydatny!).
Teraz czas na zadanie konkursowe! Napiszcie w max trzech zdaniach co najbardziej szalonego wydarzyło się na imprezie Twojego życia.
Mam do rozdania 4 podwójne zaproszenia. Jeśli chcecie wziąć udział w innym zadaniu konkursowym, wejdźcie na bloga m.in Fashionelki, Kominka, Andrzeja Tucholskiego, Janka ze Stay Fly czy Pauli Jagodzińskiej.
Jest jeszcze druga opcja- na stronie Somersby również możecie wziąć udział w konkursie.
Konkurs jest tylko dla osób pełnoletnich, a biorąc w nim udział, akceptujecie regulamin.
Mam nadzieję, że zobaczymy się 27 września w Instytucie Wysokich Napięć.
Powodzenia!
WYNIKI:
1) Pobudka bez jednej brwi, przeprawa pieszo przez zamarzniętą Wisłę (JA NIE DAM RADY!?) oraz całonocne posiedzenie w szawce pod zlewem, bo “musisz się schować!!”. Duma mnie rozpierała, bo tylko ja sie tam zmieściłam. Z pozdrowieniami dla Krakowa
2) Niezapomniana Impreza(?) taaaak to było minionego lata, wieczór Panieński na trasie Kraków-Warszawa w opanowanym przez nas pociągu !
Na alkohol zarobiłyśmy sprzedając pasażerom “ciekawe w kształty gadżety” a konduktora udobruchałyśmy wystrzałowym szampanem! Po kilku godzinnej podróży całonocna impreza na ulicach Warszawy- jako cel założyłyśmy wejście do każdego klubu (no i do Wisły).
3) Erasmus w Hiszpanii, Noche de San Juan (23 czerwca), północ: zgodnie ze zwyczajem, wszyscy złapaliśmy się za ręce i wbiegliśmy do morza! Na całej plaży rozpalono ogromne ogniska, nad naszymi głowami tańczyły fajerwerki, roześmiany tłum śpiewał, ogólna radość, ja zaryczana z wrażenia, wszyscy pływają… No właśnie, JA, która boję się wody, a kilka godzin wcześniej po raz pierwszy przepłynęłam kilka metrów od brzegu, pływałam jak szalona w morzu w środku nocy i podziwiałam z wody najpiękniejszy pokaz sztucznych ogni w życiu! :)))
4) Imprezy mojego życia oczywiście nie pamiętałam, dopiero rano wspólnie ze znajomymi przypominaliśmy sobie krok po kroku całą zabawę. Impreza była na wsi, kiedy się nad ranem przebudziłam zobaczyłam konia w salonie, myślałam, że to przez alkohol, albo dalej śnię, jednak niee, ktoś w nocy wpadł na pomysł żeby przyprowadzić konia ze stodoły będzie zabawnie. Otóż było, koniecznie chciałam zebre( mam bzika na punkcie tego motywu) i tak zamiast wspomnień pozostały mi zdjęcia konia owiniętego kocem w motyw zebry.
Zwyciezcow prosze o kontakt mailowy!
53 komentarze
Roksana
4 września 2014 at 21:57Najlepsza impreza, jaką przeżyłam była na wakacjach w Turcji. Wypłyneliśmy jachtem na pełne morze, tańczyliśmy, śpiewaliśmy i piliśmy, a punktualnie o północny WSZYSCY zdjeliśmy stroje kąpielowe i wskoczyliśmy do morza! Być może niepoprawna i szalona impreza, ale na pewno niezapomniana, polecam!
Patrycja
4 września 2014 at 22:00Rewelacyjna nagroda 🙂 ja udziału nie biorę ale życzę wszystkim powodzenia i szczęścia 🙂
Martyna
4 września 2014 at 22:53Pobudka bez jednej brwi, przeprawa pieszo przez zamarzniętą Wisłę (JA NIE DAM RADY!?) oraz całonocne posiedzenie w szawce pod zlewem, bo „musisz się schować!!”. Duma mnie rozpierała, bo tylko ja sie tam zmieściłam. Z pozdrowieniami dla Krakowa 😉
zuza
4 września 2014 at 23:59Impreza mojego życia hmm….to taka która jeszcze nie nadeszła, ale na zacnej imprezie z Lordem w Instytucie Wysokich Napięć wszystko może się wydarzyć 😉
karo
5 września 2014 at 08:43Rodzice wyjechali do babci a my z siostrą miałyśmy być w domu. Oczywiście zawsze na przekór rodzicom postanowiłysmy pojechać na imprezę z okazji zakończenia wakacji na działkę gdzieś daleko pod Warszawą. Ciężko było się tam dostać o tej godzinie, więc zlapalysmy stopa 😉 zatrzymal się rozklekotany maluch i facet z tatuażami typu znaczek nike, adidas itp. 😛 Dotarliśmy po dluuugim czasie na miejsce. Była to impreza życia moja i siostry! Nad ranem odsłuchalam nagranie na poczcie głosowej :(moje nagranie „Cześć tu Karolina w tej chwili nie mogę rozmawiać”) Babcia: „Jezus Maria chyba porwali Karolinkę!!! Mówi że nie pozwalają jej rozmawiać! !!”. Po czym bateria mi padła!
Otóż po naszym wyjściu rodzice sprawdzali na telefonie stacjonarnym czy jesteśmy w domu….dzwonili tak pół nocy aż babcia źle zrozumiala moje nagranie na poczcie glosowej.
Wrócilyśmy również na stopa z przygodami, styrane, niewyspane… …
A w domu czekali na nas rodzice i…..policja :-O
Teraz się z tego śmiejemy, ale wtedy mimo ze miałyśmy po 20 lat tata spral nam tyłki do czerwoności i do śmiechu bynajmniej nam nie było 😉
Ola
5 września 2014 at 09:21Z wielu powodów najbardziej szaloną imprezą mojego życia był dzień moich 20-tych urodzin. Wiadomo, zmiana kodu i 2 z przodu, impreza na 50 osób,wszyscy moi najbliższi bawią się w jednym miejscu i jednym czasie, ja zakochana od 2 lat i niczego się nie spodziewająca dziewczyna, która czekała z upragnieniem na tą noc, którą zreszta mój facet postawnowił dodatkowo urozmaicić atrakcją wieczoru. A mianowicie chodzi klęknięcie na kolana, wypowiedzenie pytania: „Kocham Cię. Zostaniesz moją żoną?” i założenie mi pierścionka na palec. 🙂
Jola
5 września 2014 at 10:10Mój chłopak na wakacjach w Chorwacji, podczas imprezy na plaży, wszedł do wody i nadział się na jeżowca 😀 Akurat przy sobie miał mój nowy telefon i lustrzankę. Wszystko się utopiło, my nagraliśmy filmik jak jest strasznie speszony, jak wyciągam osobiście kolce ze stóp i z dłoni i jest mega dużo śmiechu do dzisiaj, mimo tych strat 😉
Karolina
5 września 2014 at 11:15W moje 18 urodziny tak wywijałam na parkiecie, że złamałam nogę. Myślałam, że jest to najgorszy dzień mojego życia i zepsułam zabawę wszystkim gościom. Jednak oni pojechali za mną do szpitala i równo o 00 wraz z całym personelem zaczęli śpiewać mi sto lat i podrzucać z nogą w gipsie 😀
PoprostuBartosz.pl
5 września 2014 at 12:20Pewnego razu na zwykłej, nieplanowaje imprezie, koleś tak się porobił, że bez pardonu w salonie, w którym było około 10 osób, zaczął dobierać się do koleżanki. Dobierać na tyle, że zdjął już spodnie i właśnie mial zamiar to samo zrobić z bokserkami, gdy na szczęście go wyprosiliśmy do pokoju obok. Na drugi dzień się okazało, że o dziwo w bardziej intymnym pomieszczeniu nie stanął… na wysokości zadania, podobno przez słowa koleżanki, które brzmiały mniej więcej: „Śmierdzisz paprykarzem”. Życie.
Olka
5 września 2014 at 12:35Hej Karola
mogłabyś podać kilka swoich ulubionych zapachów perfum? ostatnio wpładła mi w ręće próbka nowego zapachu Marc Jabos Daisy Drem i muszę powiedzieć że bardzo mi się podobała- na pewno kupię
ale zakochana jestem w zapachu „Balmain Extatic” „Balenciaga Florabotanica” miałaś może?? jeśli nie… to polecam
Idziemy na imprezę. Lord Somersby zaprasza
5 września 2014 at 14:25[…] do faceta… W ekipie jest też Eliza Wydrych, Paweł Opydo, Andrzej Tucholski, Kasia Pytel, Karolina Gliniecka, Paulina Jagodzińska, Ola Marzęda, Martyna Ciechanowska, Matylda Kozakiewicz i Jan Favre. […]
Ola
5 września 2014 at 14:42Najbardziej szalona impreza mojego życia nie trwała dzień a dwa tygodnie – to był rejs po Bałtyku (na jachcie ciężko uciec od imprezy bo impreza przychodzi do Ciebie- w końcu noce nad naszym morzem do najcieplejszych nie należą a trzeba jakoś się rozgrzać ;)). Razem z grupą znajomych odwiedzaliśmy zarówno małe porty na Bornholmie czy Rugii jak i wielkie miasta (np. Kopenhaga). Najbardziej szalone- hmm.. ciężko zliczyć- kąpiele nago o północy w morzu, tańczenie do białego rana w Duńskich klubach, sztormy, próby lokalnych alkoholi, zwichnięcia kończyn… no ale też w ciągu dwóch tygodni zakochałam się w moim chłopaku i stwierdziłam, że chcę spędzić z nim resztę życia- to jest dopiero szalone, zwłaszcza że się udało 😉
Karolina
5 września 2014 at 15:34Karo gdzie mozna kupic te baleriny pudrowe z poprzedniego posta, odpowiedz, prosze. :))) Pozdrawiam
Asia
5 września 2014 at 15:45Najbardziej niezapomnianą imprezą w moim życiu (może nie najbardziej szaloną) była moja impreza pożegnalna, tuż przed powrotem do Polski z Erasmusa. Miałam przyjemność odbywać Erasmusa w przepięknym hiszpańskim mieście, z niebiańską plażą, na której właśnie odbyło się moje pożegnanie. Spędziłam cudowny czas z ludźmi, których pokochałam jak rodzinę i wciąż mam z nimi kontakt, nie obyło się niestety bez ingerencji policji ze względu na rozpalenie ogniska bez zgody, mimo to impreza trwała do białego rana;).
Patrycja
5 września 2014 at 16:36Najbardziej niezapomniana impreza mojego życia to ta na której kurczak z zamrażarki i papier toaletowy wylądowały za oknem, w ogródku. W pralce były brudne rzeczy wstawione z jogurtem zamiast proszku do prania – bo proszek do prania był na podłodze w całym domu (ktoś próbował nim umyć podłogę). Natomiast w nocy i nad ranem odwiedziła nas Policja.
To była impreza, którą ze znajomymi wspominamy do tej pory – staramy się tylko zapomnieć o sprzątaniu, które nas czekało z rana.
Iza
5 września 2014 at 17:40To był weekend wyjazdowy. W piątek przy ognisku super wieczór. Na koniec cos mnie tknęlo zeby przed snem posprzątać dookoła. Zostało ze mną dwóch kolegów, reszta siedziała juz w domku. Było juz nad ranem, % w głowie, rosa, śliska trawa i gotowe – zlamana kostka.
Do domku zostałam wniesiona ku uciesze pozostałych, którzy myśleli, ze to taka zabawa i zaraz reszta dam bedzie noszona. Potem karetka powedrowalam do obcego miasta dokończyć imprezę w szpitalu z noga w gipsie. Mało brakowało a sanitariusze zabrali by kolegę, ktory leżał na łóżku obok i chyba wyglądał na bardziej chorego 🙂 Zamiast telefonu komórkowego towarzystwo spakowało mi nawigacje. Także pamiętajcie, sprzątajcie po imprezach jak juz wytrzezwiejecie 🙂
K.
5 września 2014 at 19:26Hej Charlize!
GRATULUJE książki! 😉 🙂 🙂
Na pewno zakupię!
Mniej więcej w jakiej cenie będzie? Tak w przybliżeniu oczywiście 😉
Pozdrawiam!
Charlize Mystery
5 września 2014 at 21:02Dziękuje bardzo:)! 49,90:)
asterr
5 września 2014 at 19:28Oczywiście była nią 18stka urządzona z najlepszą przyjaciółką (do dziś nie wiem jakim cudem udało się nam namówić naszych surowych rodziców na wynajęcie klubu w tym celu). Było to już dawno, gdy nie istniała jeszcze chociażby nasza-klasa, a jednak bez przesyłania internetowych zaproszeń czy lajków imprezę odwiedziła większość szkoły, co mogła poświadczyć ilość siniaków po wymierzonych nam 'pełnoletnich pasach’. Wtedy też otrzymałam jednen z najlepszych prezentów urodzinowych – gigantyczną butelkę ze smoczkiem wypełnioną bardzo mocnym alkoholem, a cała balanga była nie tylko wspaniałym wejściem w dorosłość, ale również pożegnaniem ze szkolnymi znajomymi i dobrym chillem przed ostrym zakuwaniem do matury.
Marta
5 września 2014 at 22:29Za czasów licka jeszcze, kiedy w klubach rozbrzmiewał kawałek Baby boy Beyonce & Sean Paul’a bawiłysmy się z kumpelami w Ś.p. Copacabanie w Sopocie.
Jedna z moich najlepszych przyjaciółek tak się sponiewierała, że upatrzyła sobie we mnie wroga i chciała się ze mną bić.
Po fazie nienawiści, przyszła faza przeprosin..kiedy to błagała mnie o przebaczenie, aż w końcu uklękła i pocałowała mnie w buty 😐 Na koniec nadeszła faza załamania i…chciała sie utopić w Bałtyku. Niezapomniana noc.
The End
lena
5 września 2014 at 22:49To nie tylko było szalone, ale i najbardziej romantyczne. Domówka, móstwo nieznajomnych ludzi i nagle muzyka się ucisza, gwar również, a ja dostaję pytanie czy zechcę stać się żoną mega męża. Impreza trwała do białego rana i wszyscy świętowali nasze narzeczeństwo.
pozdrawiam,
Lena
Justyna_00
6 września 2014 at 11:57Niezapomniana Impreza(?) taaaak to było minionego lata, wieczór Panieński na trasie Kraków-Warszawa w opanowanym przez nas pociągu !
Na alkohol zarobiłyśmy sprzedając pasażerom „ciekawe w kształty gadżety” a konduktora udobruchałyśmy wystrzałowym szampanem! Po kilku godzinnej podróży całonocna impreza na ulicach Warszawy- jako cel założyłyśmy wejście do każdego klubu (no i do Wisły).
Pozdrawiam !
ola
6 września 2014 at 13:53Najlepsza impreza to taka na dzialce w zime. Rozpalilismy piecyk, tanczylismy w ciuchach i smazylismy kotlety na piecyku 🙂 Na drugi dzien przebrani za grupe roboli i wiesniakow powedrowalismy do sklepu 😀
Magda
6 września 2014 at 14:08Erasmus w Hiszpanii, Noche de San Juan (23 czerwca), północ: zgodnie ze zwyczajem, wszyscy złapaliśmy się za ręce i wbiegliśmy do morza! Na całej plaży rozpalono ogromne ogniska, nad naszymi głowami tańczyły fajerwerki, roześmiany tłum śpiewał, ogólna radość, ja zaryczana z wrażenia, wszyscy pływają… No właśnie, JA, która boję się wody, a kilka godzin wcześniej po raz pierwszy przepłynęłam kilka metrów od brzegu, pływałam jak szalona w morzu w środku nocy i podziwiałam z wody najpiękniejszy pokaz sztucznych ogni w życiu! :)))
Aleksander
6 września 2014 at 15:20– Tańczący i śpiewający kelnerzy na początek
– kąpiel w błocie nago tak po środku
– na koniec whisky z lodem z lodowca – wszytsko na Islandii :0
Mała
6 września 2014 at 18:26A tam Ella. Choć ją lubię to dla mnie wielką atrakcją będzie Natalia Nykiel, bardzo ciekawa wokalistka.
Katarzyna
6 września 2014 at 20:40Najlepsza impreza jaką przeżyłam to będzie Party like a lord 27.09! Będę bawić się do rana!! I zapamiętam ją do końca życia!
Patrycja MM
6 września 2014 at 22:54Najlepsza impreza to impreza-niespodzianka zorganizowana przeze mnie dla ukochanego. Zaprosiłam jego najblizszych znajomych i jak po pracy wrocil do domu mocno sie zdziwil! Mimo, ze do dzis mam sufit oblany winem i zbite wszystkie kieliszki to nie zapomne tego do konca zycia 🙂
MartaK
7 września 2014 at 11:59Pewnej piątkowej nocy, na ponad stu osobowej domówce, postanowiłam inteligentnie zostawić moją torebkę na regale z książkami, by móc spokojnie wbić na parkiet i trochę potwerkować.
Na 12 pojawił się młodszy chłopak, który po 5 min chciał mnie pocałować, co dla mnie oczywiście było nie do przyjęcia, więc go spławiłam i przez jeszcze 15 min dobrze się bawiłam.
Po jakimś czasie poszłam sprawdzić co z moją torebką, której oczywiście już nie było i jak się później okazało, narwanego chłopca też nie.
Pozdr 🙂
Dagmara
7 września 2014 at 12:19Moja najlepsza impreza to 2 dniowa impreza na mazurach
Kiełba, grill, brak kibelka, dresy,ognicho,alko,muza,przyjaciele,jeziorko,klimacik.
I tu szalony fakt: w ramach akcji friends forever %%%%, zakopaliśmy po jednym swoim bucie w pobliskim lesie. (nie pytaj dlaczego, nie wiem.)
niee..nikt rano nie znalazł swojego 2 buta, wróciliśmy z nową parą halówek za 12 zł 😀
Daria
7 września 2014 at 15:56to będzie impreza na świeżym powietrzu? 😉
Paulina
7 września 2014 at 15:58Cześć!
Za najlepszą imprezę uważam imprezę za swoją pierwszą wypłatę. Najpierw zdałam testy wstępne na studia magisterskie, a później z moim chłopakiem piliśmy banię w każdej knajpie, gdzie wszystko jest po 4 zł, od krakowskiego rynku do serca Kazimierza, a knajp na tej trasie jest strasznie dużo! O 5 moczyliśmy nogi w Wiśle jedząc okropny makaron w stylu Asia to go. Chyba najlepsze było uczucie, że przepijam swoje własne pieniądze^^
Pozdrawiam serdecznie,
Paulina
Monia
7 września 2014 at 17:12Najlepsza impreza życia wydarzyła się w Grecji na Riwierze Olimpijskiej. Po starannych przygotowaniach ( doborze makijażu i stroju), wyglądające jak milion dolarów ruszyłyśmy w miasto, gdy na drodzę staneło nam piękne czarne sportowe Porshe , nie zastanwiając się długo skorzystałyśmy z możliwości podwiezienia. Na miesjcu okazało się ,że impreza jest nad samymi morzem i wraz z lokalnymi mieszkankami, rozkręciłyśmy ją tańcząc na barowych stołach, trwała aż do 5 nad ranem.
Mateusz
7 września 2014 at 17:26Cześć Charlize! 🙂
Najbardziej szaloną rzeczą jaka wydarzyła to moje ostatnie urodziny. Niczego nie planowałem, nikogo nie zapraszałem, chciałem żeby „mój dzień” był bez echa, lecz moi kochani przyjaciele zrobili mi urodzinową niespodziankę. W podziękowaniach musiałem zaśpiewać piosenkę zespołu Ich Troje w samym centrum Warszawy! To było szalone! 🙂
Pozdrawiam!
Mateusz
Maja
7 września 2014 at 23:14Po obronie cała nasza grupowa paczka pojechała nad jezioro świętować. Wiadomo procenty, tańce-hulańce, wyznania przy ognisku i te sprawy. Nagle jedna z dziewczyn ze strony krzyczy: – o Matko, tu są dziki! Z krzaków wyłoniła się z wielkim pędem gromada zjeżonych stworzeń gotowa dobrać się do naszych tyłków, a cała paczka świeżych licencjatów rzuciła się pędem w stronę jeziora. Po kilkudziesięciometrowym maratonie wszyscy znaleźliśmy się w wodzie, a dziki, najwyraźniej znudzone przebieżką, zmieniły kierunek trasy. Mimo, że wszystko skończyło się dobrze, gdy biegłam jako jedna z ostatnich, wcale nie było mi do śmiechu 😉
p.s. nie dało rady w 3 zdaniach
Oli
7 września 2014 at 23:37Impreza mojego życia odbyła się w sylwestra 2013 roku. Wtedy własnie mój narzeczony oświadczył się:) Na imprezie było 50 osób,większości nie znałam ale wszyscy wiedzieli o planach narzeczonego. Kiedy weszłam na salę z pierścionkiem, rozległy się gromkie brawa 🙂
karo
8 września 2014 at 09:24A dlaczego w 3 zdaniach? Nie ma przecież o tym mowy w poście. To byłoby niesprawiedliwe skoro nie ma o tym mowy.
Charlize Mystery
8 września 2014 at 10:25Jest o tym informacja w poście.
Magda
8 września 2014 at 10:59Nie mogę znaleźć informacji, do kiedy można przesyłać odpowiedzi?:)
Werko
8 września 2014 at 19:10Imprezy mojego życia oczywiście nie pamiętałam, dopiero rano wspólnie ze znajomymi przypominaliśmy sobie krok po kroku całą zabawę. Impreza była na wsi, kiedy się nad ranem przebudziłam zobaczyłam konia w salonie, myślałam, że to przez alkohol, albo dalej śnię, jednak niee, ktoś w nocy wpadł na pomysł żeby przyprowadzić konia ze stodoły będzie zabawnie. Otóż było, koniecznie chciałam zebre( mam bzika na punkcie tego motywu) i tak zamiast wspomnień pozostały mi zdjęcia konia owiniętego kocem w motyw zebry.
Magda
8 września 2014 at 20:32Imprezy mojego życia nie mogłabym nie pamiętać! Było to rok temu, we wrześniu, w Poznaniu. Dzięki konkursowi zorganizowanemu przed browar Lech mogłam wraz z najlepszą przyjaciółką wybrać się do Poznania, gdzie zakwaterowane zostałyśmy w świetnym hotelu skąd później zawiezione zostałyśmy na teren browaru gdzie w pierwszym rzędzie bawiłyśmy się na kameralnym koncercie Hurts – naszego ulubionego bandu! Po koncercie miałyśmy możliwość zamienić parę słów z członkami zespołu, a także zrobić sobie z nimi zdjęcia, po tym jak zupełnie niespodziewanie pojawili się na afterparty. <3 To był zdecydowanie wieczór godny zapamiętania. Chętnie powtórzyłabym coś podobnego raz jeszcze, jestem fanką Elli po jej genialnym koncercie na OWF – co za energia! Kolejny niezapomniany wrzesień, tyle, że tym razem w Warszawie dzięki Somersby i Tobie Karolino, byłabym w siódmym niebie!
joannawagner
8 września 2014 at 21:10Najlepszą imprezą mojego życia była impreza urodzinowa która miała być niespodzianką dla mojej siostry, a okazała się imprezą niespodzianką dla mnie!!! którą zorganizowała właśnie moja siostra dla mnie 😀 Z zasłoniętymi oczami pojechałam na lotnisko, tam dopiero pozwolono mi zdjąć opaskę, a przede mną stała siostra z biletem na IBIZĘ!!! Impreza która trwa trzy dni i trzy noce nie musi być opisywana ze szczegółami 😀 ale możesz wieżyc mi na słowo że przeżyć coś takiego to po pierwsze nie lada wyczyn a po drugie to takie chwile się nie powtarzają a atmosfera jest cudowna i każdemu życzę takich wspomnień !!!! Bo to co przeżyjemy sami jest tylko nasze i nikt nam tego nie zabierze ! PS juz nie mogę doczekać się książki !!!
Malwina
9 września 2014 at 15:38Bawiłam się na swojej urodzinowej imprezie w klubie. Trochę zmęczona wyszłam przed klub ze znajomymi, aby ochłonąć. Usłyszałam miauczenie i znalazłam małego kotka, a teraz nazywa się Filek, to była najlepsza impreza, bo zyskałam wspaniałego przyajciela 🙂
Veroniq
9 września 2014 at 16:13TRUE STORY:
W ciągu 5 minut wyciągnęłam znajomych i pełnym autem pojechaliśmy do o 40km oddalonej miejscowości na wystrzałową, sobotnią imprezę. Tak dobrze się bawiłam, że przy wjeździe do miasta straciłam kontrolę nad swoim umysłem…Pamiętam rewelacyjną muzykę w klubie, pewnego przystojniaka w brązowej koszuli, moich uśmiechniętych znajomych, kelnerkę któa omijała nasz szerokim łukiem nie wiedzieć czemu i rozsypaną zawartość mojej torebki na podłodze 🙂
karolina
9 września 2014 at 18:20bawiliśmy się na świetnym, mało znanym niestety festiwalu, po którym udałyśmy sie do klubu, gdzie spotkałysmy wielu artystów, z którymi rozmawiałyśmy na różne zabawne tematy i zrobiłyśmy komiczne zdjęcia. potem błąkałyśmy się do rana po mieście, a kiedy już trafiłyśmy do naszego schroniska, było ono zamknięte i musiałyśmy przeskakiwać przez płot, a jakaś pani straszyła nas policją 😛 było cudownie!
Magda
10 września 2014 at 10:29Najlepszą imprezą w moim życiu było świętowanie zaliczonej letniej sesji z przyjaciółmi. W centrum Warszawy, na jednym z wieżowców usypaliśmy plażę z piachu zagarniętego z okolicznej hałdy (był jakiś remont drogi), a kolega przyniósł wielki dmuchany basen,który napełniliśmy wodą. Były drinki,plaża,woda i niesamowity widok na rozświetloną o 3 w nocy Warszawę 🙂
Lumpster
11 września 2014 at 08:06Najbardziej szalone było to, że na tydzień przed powrotem do kraju poszedłem na domówkę do ludzi z pracy. Po której nie wiem jak wróciłem do domu cały obdrapany od jakiś krzaków uwalony błotem nie do końca pamiętający co się stało. Po lekkim dojściu do siebie nie mogłem znaleźć portfela okazało się, że zgubiłem, a tam paszport (do dziś nie wiem czemu akurat w ten dzień miałem go przy sobie) dowód wszystkie karty generalnie cały inwentarz potwierdzający moja tożsamość. Akcja kończy się na wzięciu dnia wolnego w poniedziałek (pożyczeniu kasy od znajomych, oddałem we wtorek jak udałem się do banku) wycieczki do konsulatu. Tam zostało tylko potwierdzić tożsamość okazało się to w miarę proste przechodzień musiał zaświadczyć, że ja to ja na papierze potem kilku godzinna weryfikacja danych gdzie w między czasie znalazłem fotografa, aby zrobił mi zdjęcia do paszportu. Na sam koniec dostałem kwitek i mam się zgłosić za miesiąc, ale zaraz zaraz ja wylatuję w sobotę do domu! No proszę pana to zmienia postać rzeczy w takim razie paszportu panu nie wyrobimy tylko paszport tymczasowy w trybie przyśpieszonym proszę przyjechać w czwartek. Trochę mi się to nie opłacało jak wylatywałem w sobotę jeździć w tą i z powrotem przez cały tydzień prawie więc po kilku minutowych pertraktacjach udało się ustalić termin odbioru na sobotę przed samym odlotem do kraju. 🙂 I to była chyba najbardziej szalona imprezowa przygoda w moim życiu.
sasaaa
11 września 2014 at 22:11Parę lat temu u siebie w domu przeżyłem szalonego, a zarazem spontanicznego Sylwestra. Było bardzo dużo ludzi, a atmosfera zapewne lepsza niż na nie jednym wystawnym balu. Niespodziewanym punktem wieczoru było otwarcie przez jednego z gości szampana, a raczej jego wystrzeliwanie w kuchni. Dopiero rano zdałem sobie sprawę co się stało, wszystko poklejone, szafki, podłoga, wiedziałem, że będę miał przewalone u mamy. I tak też było, zbudziła mnie z samego rana i musiałem wszystko sprzątać, a przede wszystkim doprowadzić do ładu kuchnię – mimo wszystko było warto;)
karo
12 września 2014 at 09:17To jak w 3 zdaniach to chyba większość osób nie spełnia tego kryterium 😉
Daga
12 września 2014 at 13:00Impreza mojego życia, stoję pod ścianą, sącząc kolorowego drinka. Nagle podchodzi do mnie Ryan Gosling, chcąc się ze mną umówić. Patrzę na niego, patrzę… i odmawiam, mówiąc, że wolę brunetów.
Na szczęście chwilę później się obudziłam, co jest rzeczą normalną, bo chyba tylko we śnie mogłabym być na tyle szalona, by dać kosza Ryanowi 🙂
MC
12 września 2014 at 20:42Najlepsza impreza- moje urodziny w AKADEMIKU, koleżankę trzeba było wciagać przez okno na półpiętrze (zaraz ją wyrzucili i trzeba było znaleźc jej nocleg w mieście, którego, wówczas nie znałyśmy). Był tez parkiet dla 8 osób na jakichś 4 m2, cudowna impreza, zapamietam ją na zawsze!!! najlepsze urodziny EVER 😀
Marlena.
13 września 2014 at 12:20Impreza życia(?), jeszcze takiej nie przeżyłam, mając 28 lat jeszcze wszystko przede mną :). Aktualnie mam 10 miesięczną córeczkę i męża, moje życie zmieniło się o 180 stopni,od 10 miesięcy siedzę w domu, poświęciłam się dziecku i mężowi. Pomyślałam:), jeśli wygram wejściówki to będę musiała z wielką przyjemnością z nich skorzystać i będzie to nareszcie dobry argument żeby zostawić dziecko w domu i zrobić coś dla siebie i jednocześnie przeżyć niezapomnianą imprezę .
Magda
25 września 2014 at 13:55Ale super, dziękuję !!! :))
Napisałam maila!