Mazury są wyjątkowe i niepowtarzalne. Przekonałam się o tym już jako dziecko, kiedy razem z dziadkami jeździłam do Wydmin i godzinami przesiadywałam na działce nad jeziorem, spędzając tam najlepsze wakacje swojego życia. Doskonale pamiętam jak babcia wołała mnie przez okno na pierogi z jagodami i śmietaną, a dziadek uczył mnie jak łowi się szczupaki, których jest tam pełno. Z Mazurami mam same dobre i niezapomniane wspomnienia i z chęcią zaglądam czy to do Wydmin czy do innych urokliwych miejsc w okolicy. To właśnie na Mazurach, a konkretnie w Gałkowie, miałam okazję spędzić pierwszy lipcowy weekend. Odbywały się tam zawody konne Gałkowo Masters, na które zostałam zaproszona przez markę Longines. Zaraz po nich obiecałam Wam, że podzielę się z Wami moimi wrażeniami i opowiem coś więcej na ich temat. Wiem, że zajęło mi to dłuższą chwilę, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie i z przyjemnością dowiecie się co zapadło mi w pamięć z tego wyjazdu.
Do Gałkowa udaliśmy się już w piątek po południu by spokojnie móc przygotować się do kolejnego, pełnego wrażeń dnia. Kiedy pod wieczór dotarliśmy na miejsce, moim oczom ukazało się ogromne ranczo na terenie którego mieści się kilka domów, korty tenisowe, boisko do piłki nożnej, siatkówki plażowej, dwa mini jeziora, basen, spory ogródek warzywny i z pewnością jeszcze kilka ciekawych miejsc, które umknęły mojej uwadze. Generalnie miejsce wyglądało bajkowo i można się było w nim momentalnie zakochać. Razem z p.o. redaktor naczelnej magazynu “Pani” Izą Komendołowicz oraz redaktor naczelną magazynu ”Grazia” Anią Janicką, zostałyśmy zakwaterowane w ogromnym domu, który jak się okazało był w całości do naszej dyspozycji.
Po rozpakowaniu się i szybkim odświeżeniu, całą ekipą udaliśmy się na kolację. Oczywiście największą uwagę innych zwracał Manolo, którego zabraliśmy ze sobą na ten wyjazd. Podczas kolacji miałam okazję poznać Karolinę Ferenstein- Kraśko, bez której Gałkowo Masters nie mogłoby się odbyć. To właśnie Karolina od 16 lat z powodzeniem tworzy największe zawody jeździeckie w tej części Europy.
Kolejnego dnia (jak to ja) zerwałam się po szóstej by zwiedzić cały teren hotelu, a że było go całkiem sporo to spacer zajął mi blisko godzinę. Cisza, spokój, wiatr we włosach, i piękne mazurskie widoki nastrajały mnie pozytywnie. Poza tym miałam w pamięci, że czekają mnie dwa dni pełne atrakcji:)!
Po śniadaniu miałam dłuższą chwilę żeby przygotować swoją stylizację i toczek na legendarny już konkurs kapeluszy. Wybrałam na tę okazję czerwony kombinezon z odkrytymi plecami z Massimo Dutti, torebkę Pinko i toczek nawiązujący do mojego ukochanego Nowego Jorku, z brokatową Statuą Wolności w jego centralnej części. Toczek wykonała specjalnie dla mnie niezwykle utalentowana Kamila Fyda-Sikorska.
Gałkowo jest malutką miejscowością, więc niewielka odległość dzieliła nasz hotel od stadniny koni Ferensteinów i miejsca w którym odbywały się zawody.
Zanim wyłoniono zwyciężczynię konkursu, czekała na mnie jeszcze jedna atrakcja, a mianowicie konkurs powożenia. Polegał on na tym, że jedna osoba z pary pokonuje bryczką pięć przeszkód na padoku, a następnie zeskakuje z bryczki i wsiada do samochodu za kierownicą którego czeka już druga osoba z pary. Samochodem mija się kolejnych pięć przeszkód i w ten sposób dociera się na metę. Oczywiście Adi wybrał jazdę samochodem, więc mi w udziale przypadło powożenie bryczką. Miałam okazję robić to pierwszy raz w życiu, więc lekko się bałam, ale nie było aż tak strasznie! Rywalizacja była zażarta, a nagroda główna- zegarki Longines, powędrowały do duetu dowodzonego przez Mateusza Hładkiego.
Przyszedł w końcu czas na nagrody w najbardziej wyczekiwanym przez wszystkie panie konkursie kapeluszy. Jury pod przewodnictwem Kasi Sokołowskiej zdecydowało, że nagroda główna trafiła w ręce, bezsprzecznie najlepszej Kai Śródki, której cylinder zdobiła maszyna do szycia. Bardzo się cieszę, że mój toczek również został wyróżniony 🙂
Poza tym oczywiście z zaciekawieniem śledziłam konkurs skoków przez przeszkody. Pierwszy raz w życiu miałam okazję oglądać go na żywo! Przyznam Wam, że zupełnie inaczej ogląda się tego typu zawody w telewizji niż z odległości kilku metrów. Wrażenia niesamowite, dlatego z chęcią wybiorę się jeszcze kiedyś na takie zawody.
Popoludniu odbył się pokaz hiszpańskiej szkoły jazdy konnej Blanki Satory.
Podczas Gałkowo Masters, Longines zaprezentował swoją kolekcję zegarków dedykowanych fanom sportów jeździeckich.
Po powrocie do hotelu przebrałam się w zestaw na wieczór, lekko poprawiłam makijaż i po kolacji razem z resztą ruszyliśmy na after party. Nie jestem typem imprezowym, więc byłam tam dosłownie chwilę, a po drugie kolejnego dnia bladym świtem, razem z Adim ruszyliśmy 70 km do Wydmin, żeby zobaczyć co słychać na działce, a przy okazji zrobić nowy zapas miodów na zimę. Mam tam sprawdzoną pasiekę, w której miody przez wiele lat kupował mój dziadek, a teraz ja idę w jego ślady:)!
O 10.00 byliśmy już z powrotem w Gałkowie na śniadaniu, a zaraz po nim udaliśmy się na główny konkurs- Grand Prix im. Ludwika Ferensteina. Nawet nie wiem kiedy cały weekend zleciał mi tak ekspresowo. Po południu nie zostało nam nic innego jak powrót do Warszawy i miłe wspomnienia po cudownie spędzonym weekendzie.
5 komentarzy
Ania
13 sierpnia 2017 at 11:45Piękne zdjęcia 🙂
Carmelatte
13 sierpnia 2017 at 14:11Jaka prześliczna okolica! Bardzo mi się podoba ta wersja Pinko, bardzo Ci pasuje!
Ewa Macherowska
14 sierpnia 2017 at 18:14Super! 🙂
Anna
15 sierpnia 2017 at 07:39Wyglądałaś bezsprzecznie najpiękniej! 🙂 Świeżo, radośnie, elegancko – kwintesencja klasy i stylu. Jestem też pod wrażeniem genialnego toczka -pomysł mistrzowski!
Do tej pory Gałkowo Masters kojarzyło mi się z napuszoną imprezą, a Ty doskonale odczarowałaś ten wizerunek. Pokazałaś super zabawę w pięknych okolicznościach przyrody. Natura na Mazurach jest jedyna w swoim rodzaju. A samo Gałkowo jest stylowe. Zadbane ogrody, piękne stawy i warzywniaki – chyba lepiej się tam odpoczywa. 🙂
Uwielbiam Twoje wpisy z wyjazdów. 🙂 Czuję, jakbym też podróżowała. 🙂
Marta
18 sierpnia 2017 at 20:49Kocham Wydminy ❤️ Jeździłam tam co roku na wakacje przez 20 lat mojego życia, to miejsce mnie wychowało! Kajakowe wyprawy dookoła wyspy, oczko wodne w lesie za Skorpionem i mały kiosk przy skrzyżowaniu przy cmentarzu z mnóstwem pierdół, które zawsze wpadały w dziecięce oczy (i ostatecznie ręce!). Mój osobisty raj na ziemi ❤️ Pozdrawiam już niestety z Krakowa (za daleko, żeby tam jeździć 🙁 ), Marta