Dzisiejszym postem wracamy do Nowego Jorku, bowiem poza samym Fashion Week’iem spotkała mnie tam jeszcze jedna niespodzianka.
Za sprawą Magdy, PR managera marki Louis Vuitton na Polskę, miałam okazję zwiedzić najbardziej wyjątkowy z salonów tej marki w NY. Mieści się on w dzielnicy Soho, uznawanej za artystyczną część miasta. Swoją drogą można tam również bardzo dobrze zjeść i zrobić zakupy lepsze niż na 5th Avenue. Przyznam się, że w mojej opinii to najprzyjemniejsza część Manhattanu.
Sam sklep składa się z dwóch części: pierwsza z nich wygląda jak każdy butik marki. Elegancka, stylowa z nienagannie ubranymi ekspedientami i przede wszystkim całą masą cudownych torebek i innych rzeczy z asortymentu marki. Niejedna z nas mogłaby stracić tam głowę. Druga część to swojego rodzaju warsztat, w którym rzemieślnik nadaje naszym torebkom i walizkom jeszcze bardziej osobistego charakteru. Przy jego pomocy, torebki mogą 'wzbogacić się’ o nasze inicjały, bądź wymarzony malunek. Z bliska miałam okazję zobaczyć jak pracownik salonu wykonuje 'grawer’ na jednej z toreb.
Panuje tam niesamowity klimat, a to dzięki meblom, które zostały sprowadzone do salonu z paryskich targów staroci. Dodatkowo w środku znajdziemy unikatowe egzemplarze torebek i kufrów- niektóre z nich mają po kilkadziesiąt lat. O historii marki opowiadała mi przemiła Christine- PR manager LV na północną Amerykę. Blisko 2 godzinna pogawędka minęła nam niesamowicie szybko. Ku mojemu zdziwieniu nawet na filiżance do kawy, znalazłam logo LV.
Przechadzając się po kolejnych zakamarkach sklepu znalazłam wyjątkowe szachy, pokrowce na garnitury, opaski do spania na oczy, notatniki czy zegarki.
Dzięki takim spotkaniom jeszcze mocniej zauważam wyjątkowość tak wielkich marek jak Louis Vuitton. Historia i tradycja tej firmy sprawiają, że darzę ją ogromnym szacunkiem.
Louis Vuitton 116 Greene St New York, NY 10012
37 komentarzy
Oligatorka
29 października 2013 at 22:51Chociaż gdybym do końca życia musiala być wierna tylko jednej marce to wybrałabym Chanel to wchodząc do butiku LV i tak tracę głowę 🙁
LV jest jedyny w swoim rodzaju,niezmienny z tradycja… Za to go cenie.
joanna
30 października 2013 at 13:10Coco Chanel była nazistką. Pozdrawiam.
Charlize Mystery
30 października 2013 at 18:26„A co ma piernik do wiatraka?”
Kasia
4 listopada 2013 at 14:20A może to, że niektórzy widzą nawet w zwykłej konsumpcji jakąś ideologię, jak chociażby nie popieranie czarnego aspektu tej wielkiej projektantki? : ) Ja to nawet w jakimś sensie rozumiem.
Charlize Mystery
5 listopada 2013 at 09:35Idąc tą drogą nikt nie powinien jeździć Mercedesem, ponieważ samochody tej marki były uzywane przez Hitlera.
alex
6 listopada 2013 at 12:29używane przez Hitlera ? chyba mało wiesz o historii …
Charlize Mystery
6 listopada 2013 at 12:40http://autokult.pl/2010/09/11/najslynniejsze-samochody-adolfa-hitlera Warto poczytać 🙂
hotfashionstuff
29 października 2013 at 22:52To się nazywa sklep:)
Koperkowa
29 października 2013 at 22:53Super przygoda! Tylko pozazdrościć!
gosia
29 października 2013 at 23:10hej
wybierasz sie moze na przedpremiere kolekcji isabel marant dla h&m?
Charlize Mystery
30 października 2013 at 18:25Wszystkie interesujące mnie rzeczy z kolekcji Marant mam już u siebie:)
Jeans Please
29 października 2013 at 23:13Ale piękności!
Siouxie
29 października 2013 at 23:18nas – blogerki urodowe zapraszają do manufaktur kosmetyków a Ciebie do LV. Cudowna sprawa zobaczyć wszystko tak od zaplecza.
Olfaktoria
29 października 2013 at 23:44Po takim miejscu bym chętnie pobuszowała 😉 Fajnie jest zobaczyć chociaż taki skrawek „wielkiego świata” 😉
krzysiek
30 października 2013 at 00:08Grawerowanie czegokolwiek w LV jest mega niskiej jakości.
Moje inicjały z portfela zniknęły po 3 miesiącach używania pozostawiając niestetyczne ślady,
Niestety „grawer” robiony jest marnej jakości farbą…
ivy
30 października 2013 at 08:36rzeczywiście na tych portfelach to niestety tandetą zalatuje… mogliby się postarać o coś bardziej subtelnego. Jednak sklep prezentuje się bardzo ciekawie 🙂
piekniejestzyc
30 października 2013 at 08:45O wow, świetnie zobaczyć wszystko od zaplecza.
Buuba
30 października 2013 at 09:02mam chrapkę na obróżki dla piesiów, słyszałam że można kupićw oryginalnych butikach LV, nie wpadły Ci w oko tam? 😉
Charlize Mystery
30 października 2013 at 18:22Obroże oczywiście też są dostępne:) Fashionelka ma jedną z nich dla Rambo:)
Kornellie
30 października 2013 at 09:17Sklep oddaje w pełni ducha Louis Vuitton 😉 Ma się ochotę zajrzeć do każdej torby i zatracić się w znalezieniu tej swojej JEDYNEJ 🙂
Pozdrawiam 🙂
Magda
30 października 2013 at 09:43nie obrażając nikogo oczywiscie nie wiem czym tu się zachwycać… sklep jak sklep oczywiscie nie jest to h&m czy jakas inna sieciówka, ale szczerze mówiąc płacąc tyle pieniędzy za produkt spodziewałabym się czegoś bardziej widowiskowego a tu idealne sklepik dla starych niemców 😀 ale to tylko moje zdanie! 😉
Charlize Mystery
30 października 2013 at 18:21Ten sklep to synonim elegancji i klasy, więc trudno żeby były w nim fajerwerki:) Fakt starszych Niemców bez problemu stać na rzeczy LV:)
M.
30 października 2013 at 10:03Uwielbiam torebki, więc dla mnie to by był raj, chyba jak dla każdej kobiety 😀
stylowo40.blogspot.com
30 października 2013 at 10:11Magia historii i luksusu…..:)
SzafaSkrajnej
30 października 2013 at 12:37Kochana….za zazdrości ..pozieleniałam…. 🙂
Kasia
30 października 2013 at 12:39Sklep robi wielkie wrażenie !
http://newlookstyleblog.blogspot.com/
30 października 2013 at 16:10Wspaniała relacja.
Piękne zdjęcia :)))
Cudownie :)))
Sisi
30 października 2013 at 21:13Inicjały to nie tylko specjalność ww salonu, w Warszawie też bez problemu można spersonalizować swoją własną torebkę 🙂
Charlize Mystery
30 października 2013 at 21:32W Warszawie nie można wykonać malunku na torbie, a jedynie grawer.
Ruda
30 października 2013 at 21:26Niesamowity klimat… Te szachy bym chętnie przygarnęła, i jakiś stary kufer 😀
ola
30 października 2013 at 21:34szkoda,że jest tak często podrabia LV. moim zdaniem niszczy to wieloletnia tradycję marki,która coraz częściej kojarzy się z tandetą,właśnie przez mnogość kiepskiej jakości replik. nie stać mnie w chwili obecnej na taką wysoką zakupową półkę,ale nigdy w życiu nie kupiłabym podróbki,brzydzę się tym. wolę kupić torbę innej,tańszej marki,niż mieć marną podróbę LV.
Kika
1 listopada 2013 at 13:44Mieszkam we Francji od kilku lat ,obecnie w Paryżu. Torebki Louis Vuitton, nie są we Francji jakimś szczytem wielkiej klasy, a raczej pozerstwa (nie mówie tu o wszystkich modelach, np. tych za 3000 euros). Te brązowe z logo, bądź w szachownice są wykonane z tworzywa, nie ze skóry i dostępne juz od 500 euros. Osobiście podobał mi sie wyłacznie jeden model tych torebek, ale np. speedy uważam za bardzo mało estetyczny, lanserski i w złym guście. Interesuje się modą i oczywiście wszystko jest rzeczą gustu, ale dla mnie klasa to dobra jakość i dyskretność. Dlatego na przykład kupując okulary słoneczne, wybrałam Chanel z mało widocznym logo marki.
Ola
5 listopada 2013 at 17:41Mieszkasz we Francji i nie wiesz, że „euro” nie ma liczby mnogiej? 😉 500 euro, a nie euros 😉
Kika
1 listopada 2013 at 14:21Louis Vuitton to moja ulubiona marka i nigdy sie to nie zmieni 🙂
amanda
4 listopada 2013 at 00:13no wybacz karolina ale jesli firma ktora uwazasz, za synonim klasy i elegancji robi TAKIE nadrugi z inicjalami to chyb mamy inne pojecie o klasie i luksusie :/ klasa i elegancja jest tez torba z tworzywa sztucznego, ktorej wytworzenie kosztuje grosze zas marza to niemal czysty zarobek? ludzie lubia dorabiac ideologie, plus dobry marketing podobnie jak hunter.
amanda
4 listopada 2013 at 00:14nadruki oczywiscie
M.Ortycja
11 listopada 2013 at 19:09przecież te malunki tylko szpecą torebką, nie wyglądają zbyt gustownie, a raczej tandetnie, więc nie wiem, nad czym tu wpadać w zachwyt