Relacji z Tunezji ciąg dalszy. Przed nami jeszcze trzy wpisy. Później szykuję dla Was coś extra! Ale teraz wracajmy do zwiedzania…
Kolejne dwa dni wyjazdu spędziliśmy już na północy kraju. Poza niezliczonymi wizytami w centrach talasoterapii w dalszym ciągu zwiedzaliśmy również najciekawsze miejsca turystyczne Tunezji. Pierwszy z nich zaczęliśmy jednak nietypowo, bo od wizyty w Maison des Senteurs. Jest to zakład produkujący kosmetyki używane właśnie w talasoterapii. Podczas zwiedzania tego miejsca mieliśmy okazję zobaczyć jak wygląda cały proces produkcji oraz pakowania mydeł, czy perfum. Będąc tam przekonaliśmy się na własne oczy jak żmudną i precyzyjną pracę wykonują osoby zatrudnione w MDS. Uwielbiam takie miejsca z historią!
Kilka godzin później zajrzeliśmy do oficjalnego sklepiku sprzedającego produkty tej marki. Co ciekawe cena pojedynczego mydła wynosiła 1,2 dinara, czyli mniej więcej 2,40 zł. Cena tego samego mydła na straganie w Medynie wynosiła „jedyne” 3 dinary (6 zł!), a pan sprzedający je twierdził, że to najlepsza cena w całej Tunezji i jeśli go od niego nie kupię to będę żałowała do końca wyjazdu. Miał biedak pecha, wcześniej zaopatrzyłam się już w dużą ilość tych pięknie pachnących produktów. Pokażę Wam je niedługo w poście z nowościami!
Kolejnym przystankiem na naszej trasie była Kartagina. Miasto założone w IX w. p.n.e. przez Fenicjan. Każdy z nas słyszał o niej na lekcjach historii. Dziś stanowi zaledwie dzielnicę Tunisu. Pomimo, że nie lubiłam historii, miejsca, o których uczyliśmy się w liceum, na żywo robią ogromne wrażenie.
Ja nie sięgnę? Ja nie sięgnę? Z drobną pomocą, ale dałam radę:)!
W pobliskim muzeum znajduje się wiele wykopalisk pamiętających czasy świetności Kartaginy oraz eksponaty pokazujące jak wyglądało miasto blisko 30 wieków temu.
Tak dobrze widzicie, młodzieniec na zdjęciu nie ma nosa (jak i większość jego towarzyszy w muzeum). Podczas wykopalisk (nos z racji tego, że wystaje na twarzy najbardziej) po prostu odpadł.
Zwiedzania historycznych miejsc ciąg dalszy. Nie ma mowy o odpoczynku, no dobra 3 minutki na ławce i idziemy dalej. Są palmy więc może spotkamy Tarzana?
Tym razem zbliżamy się do Term Antonina, które wybudowano w połowie II wieku. Za czasów Imperium Rzymskiego zajmowały obszar 3,5 hektara. Obecnie w doskonałym stanie zachowała się jedynie część podziemna tych ogromnych łaźni i basenów. Kto by pomyślał, że talasoterapia była modna już wtedy:)
I na deser najpiękniejsze miejsce jakie mieliśmy okazję zobaczyć w Tunezji – Sidi Bou Said. Miasteczko oddalone od stolicy Tunezji o około 20 km. Piękne białe domy z niebieskimi drzwiami i ramami okien to mój styl w 100%. Chciałabym, żeby Warszawa też miała swoje określone kolory, które obowiązywałyby w całym mieście.
Tutaj nawet talerze sprzedawane w lokalnych sklepikach pasują do otoczenia.
No i ten widok na zatokę, który sprawia, że pokoje w tamtejszych hotelach potrafią kosztować po kilkaset euro za noc.
Na obiad udaliśmy się do Au Bon Vieux Temps. Jest to bardzo popularna restauracja w Sidi Bou Said. W jej wnętrzu znajdziecie zdjęcia gości, którzy zawitali do niej w ostatnich latach, wśród nich m.in. Nicolas Sarkozy, były prezydent Francji ze swoją małżonką. Ja zdecydowałam się na szaszłyki z baraniną oraz obowiązkowy deser (lecz nie tunezyjski)- czekoladowy fondant.
3 kołatki na drzwiach to nie ozdoba, lecz przemyślany zabieg. Każda z nich wydaje inny dźwięk. Z jednej korzystają mężczyźni, z drugiej kobiety, a z trzeciej dzieci. W wypadku gdy w gości przychodzi mężczyzna drzwi otwiera mu zawsze mężczyzna, gdy użyta zostanie kołatka 'damska’ lub 'dziecięca’ mężczyzna nie pofatyguje się do drzwi jeśli inny z domowników jest w domu.
Widok na zatokę i port robił wrażenie. Żałuje, że w tym dniu po raz pierwszy nie dopisało nam słońce, wtedy zdjęcia byłyby jeszcze piękniejsze. Wiecie, że miasto Sidi Bou Said jest nazywane miastem zakochanych? Magię czuć w powietrzu!
Zrobienie tego zdjęcia kosztowało nas 2 dinary. Pamiętajcie, Tunezyjczycy potrafią zarabiać na wszystkim, więc Wasza asertywność będzie kluczowa.
Cafe des Delices- koniecznie przyjdźcie tu zrobić zdjęcia. Do zakupu herbaty nie namawiam. Jest piekielnie drogo, o czym niestety przekonałyśmy się trochę za późno. Jeśli znajdziecie ją jednak w mniejszej kawiarence-warto! Jest przepyszna.
25 komentarzy
justekmakemesmile
1 lutego 2015 at 20:42Cudowne widoki, teleportowałam się myślami do Was;)
Słowianie w podróży
1 lutego 2015 at 22:06Rzeczywiście zachwycająca! Z niecierpliwością czekamy na więcej 🙂
Kasia
1 lutego 2015 at 22:10Super widoki:)) jakiej firmy jest ten szary szal?? pozdrawiam
www.gneshka.blogspot.com
1 lutego 2015 at 22:13Uwielbiam Tunezję! Zdjęcie jak dosięgasz owoców jest cudowne!! 🙂
Pozdrawiam A.
greta
2 lutego 2015 at 08:42Zgadzam się w 100%:)
Kacper
1 lutego 2015 at 22:15Karola twoje fotorelacje są najlepsze! ❤ Chciałbym tam z wami być za to ja jutro wstaje o 6 i do szkoły: (
Pozdrowienia!
Anka
2 lutego 2015 at 08:44Przy każdej Twojej relacji jestem wprost zauroczona zdjęciami, które wrzucasz na bloga.
Kasiula
2 lutego 2015 at 08:51Między tobą, a fashionelką widać prawdziwą przyjaźń. To miłe, że nie zazdrościcie sobie sukcesów i wspieracie się.
Ola
2 lutego 2015 at 09:33świetna relacja, jeśli miałabym wybierać pojechałabym do Tunezji własnie w tym okresie, 15 stopni to całkiem dobra temperatura 😉 Ps można wiedzieć skąd jest ten szary żakiet?
Anna
2 lutego 2015 at 09:54Świetna relacja! Bardzo piękne widoki, chyba bardziej przekonałaś mnie do Tunezji 😉
Podoba mi się również Twoja stylizacja – wyglądasz genialnie w tych białych spodniach w połączeniu z szarą marynarką 🙂 Zastanawiam się gdzie go kupiłaś? Pozdrawiam! 🙂
Karolina
2 lutego 2015 at 12:27Bardzo ciekawy blog, interesujący post.
Ola
2 lutego 2015 at 18:35Co to za marka tych mydełek, Karola? Świetnie wyglądają i mam nadzięję że sa tak samo świetne 🙂
Ola
2 lutego 2015 at 18:39Świetna jakość zdjęć 🙂 Co to za aparat?
agata
2 lutego 2015 at 18:48Trzeba przyznać, ze jak na blogerkę modową masz bardzo lekkie i przyjemne pióro! Bardzo lubię ogladac i czytac twoje posty! Pozdrowionka 🙂
shari
3 lutego 2015 at 12:40Karola ,napisz proszę co to za marynarka i chusta ? Wyglądasz naprawdę uroczo!!!
Ps.relacja z wyjazdu jak zwykle wciągająca i barwna ! Gdybym miała biuro turystyczne zatrudniłabym Cię byś zachęcała naszych klientów do pojechania tu czy tam ,bo potrafisz zaczarować każde miejsce ,w którym się znajdziesz 🙂
Oligatorka
3 lutego 2015 at 14:15OMG ! :O jak cudownie !
sanszajn
3 lutego 2015 at 14:49skąd masz tę marynarkę? ( szarą pikowaną)
jest genialna!
Marta Guzowska
3 lutego 2015 at 16:04Uwielbiam takie fotorelacje! Mam bardzo podobne odczucia przy odbiorze tego kraju i co chwilę, czytając Twoje komentarze, przybijam Ci mentalną piątkę! 🙂 Zaglądam tu z czystą przyjemnością! pozdrowienia.
Jeans Please
3 lutego 2015 at 21:12przepieknie tam!
Sylwia
3 lutego 2015 at 22:02Nie wiem czy informacja odnośnie nosa, który 'odpadł’ jest od przewodnika. W starożytności, kiedy Wandale napadli na Kartaginę, niszczyli pomniki kalecząc nosy i genitalia (jako znak władzy). Był to swoisty symbol zwycięstwa. Dlatego właśnie większość pomników ma zniszczone te części ciała.
glamour
4 lutego 2015 at 14:06Zabrałaś nas w niesamowitą podróż 🙂 Budynki greckiej wyspy Santorini utrzymane są w podobnej biało-niebieskiej kolorystyce.
Klaudia
5 lutego 2015 at 12:13Prawie jak w Grecji… Nie sądziłam, że tam jest równie pięknie. Zazdroszczę wyjazdu, może i ja tam niebawem zawitam 🙂
wojni
6 lutego 2015 at 13:25O rany! Jak tam pięknie…
Fashionandcash
6 lutego 2015 at 22:20Ostatnie zdjęcie rewelacyjne i uwielbiam te biało-niebieskie domki …
Magdalena
12 lutego 2015 at 21:53Jesteś klasą samą w sobie!
Wpis cudowny (kolejny, którym jestem zauroczona) – chcę odwiedzić Tunezję! 🙂
I napisz proooooszę skąd ten szary żakiecik:-).
Ściskam i życzę udanego pobytu w Nowym Jorku 🙂 (btw – wpis ze wskazówkami dotyczącymi wyjazdu tam również się przyda!).