Przez chwilę dałam Wam odpocząć od NYC, ale nie myślcie, że to już koniec z tym tematem. Wycisnęłam Wielkie Jabłko jak cytrynę i mam dla Was jeszcze trochę zdjęć, które chciałabym Wam pokazać. Były już podróże, restauracje i moda. Teraz czas na kosmetyki, czyli kobiecy raj. Są one czymś, na widok czego nam kobietom świecą się oczy. A jak dodatkowo widzimy jeszcze produkty niedostępne w Polsce lub dużo tańsze- koniec 🙂 Kilka godzin spędzonych w takim miejscu obowiązkowe. Dzisiaj chciałabym Wam pokazać co przywiozłam z USA- co jest godne polecenia, a co nie. Zobaczycie, które z nich trafiły na listę moich ulubionych, a których już nigdy nie kupię.
1)LAURA MERCIER Foundation Primer. Radiance. Uwielbiam efekt „glow” na twarzy. Make up z takim wykończeniem wygląda świeżo, delikatnie i zdrowo. Zawsze, gdy wybieram kosmetyki do makijaż, w pierwszej kolejności patrzę na te, które nadają cerze blasku. Baza Laura Mercier daje delikatny efekt, który w zupełności mi wystarcza.
2)NARS Sheer Glow Foundation To co mnie zaskoczyło na początku, to ilość odcieni- Sheer glow ma ich aż 19! Jeśli macie możliwość, przetestujecie kilka kolorów, biorąc próbki do domu lub jeśli zamawiacie online, dokładnie obejrzyjcie kolory. Różnią się nieznacznie, a przecież chcemy dopasować podkład idealnie do naszej karnacji i nie stracić 45$ . Ja ten podkład kupiłam ostatniego dnia pobytu w NYC i nie miałam możliwości sprawdzenia różnych odcieni na sobie. Na szczęście opinia trzech niezależnych pań z Sephory się pokryła i dzięki temu wybrałam właściwy odcień, dopasowany do mojej karnacji. Podkład kryje, nadaje blasku i jest przeznaczony do cery suchej. Na pewno trafi do mojego top3 ulubionych podkładów rozświetlających .
3)NARS Radiant Creamy Concealer. Jeszcze nigdy nie trafiłam na korektor, który spełniłby moje oczekiwania w 100%. Aż do momentu, gdy kupiłam ten z NARSa. Posiadam odcień Vanilla. Korektor kryje cienie pod oczami przy użyciu niewielkiej ilości kosmetyku. To co go wyróżnia to szeroka gama kolorystyczna. Jedynym jego minusem jest zakrętka (czarna, wykonana z gumy, brudzi się podczas używania).
4)PHYSICIANS FORMULA Shimmer strips custom all in 1 nude palette. To eyeliner, bronzer, róż i rozświetlacz w jednym. Jak dla mnie trochę za dużo jak na jeden produkt. Służy mi on wyłącznie jako rozświetlacz i w tej roli spełnia się doskonale. Trzeba pamiętać, by przy nakładaniu nie przesadzić z jego ilością. Nie chcemy przecież świecić się jak choinka 🙂 To produkt, który również znajdziecie w wielu miejscach w NY tak jak markę Covergirl.
5)URBAN DECAY Eyeshadow primer potion (Enigma). jest to najbardziej znana baza tej marki. Enigma to jej limitowana wersja. Nie wiem czy wiecie, ale marka Urban Decay od zawsze wspierała walkę o równouprawnienie kobiet. Stworzyła specjalną organizację „The ultraviolet edge”, która walczy o prawa kobiet na całym świecie. Cała kwota ze sprzedaży tej bazy jest przekazywana na różne, szczytne cele. Kolejny plus dla marki UD.
6)COVERGIRL Lashblast volume. Marka Covergirl była mi znana od dawna. W NY jest do kupienia praktycznie wszędzie. W supermarketach, drogeriach, kioskach. Kosztuje „grosze”. Pomyślałam, że jeśli będzie nieodpowiedni to będę stratna tylko 7 dolarów. Zaczęłam się zastanawiać o co tyle szumu. Czy tak tani tusz do rzęs może mieć aż tyle pozytywnych recenzji? Potwierdzam: może! Pogrubia i wydłuża rzęsy, a to za tak niewielkie pieniądze 🙂
7)CLINIQUE Lash Building Primer. Nie oczekujcie od niej spektakularnych efektów. Myślę, że nikt nie wierzy w to, że taki produkt może odżywić rzęsy. To co robi to rozdziela je i utrwala tusz. Efekt bardzo mi się podoba, ale nie jest to produkt niezbędny w kosmetyczce. Dobry tusz do rzęs sprawi, że nie będziecie potrzebować bazy Clinique.
8)ANASTASIA BEVERLY HILLS Dipbrow pomade. To jeden z lepszych produktów do brwi, które używałam. Nie myślcie, że jest łatwy w użyciu. Potrzeba ćwiczeń, by odpowiednio go stosować. Jest bardzo (bardzo!) mocno napigmentowany. Dorysujecie nim brakujące włoski albo poprawicie kształt. Producent zaleca, by używać go max pół roku. W słoiczku jest go tak dużo, że na pewno starczyłby nam na 3 lata. Dzięki temu produktowi zobaczycie jak brwi zmieniają wygląd twarzy.
9)EOS Lip balm. Świat szaleje na widok tych kolorowych jajek. Jak kupicie pierwsze, będziecie mieć ochotę na kolejne. To co je wyróżnia od innych balsamów do ust, to skład (witamina E, masło shea i olejek jojoba) i to, że na prawdę działają. Usta są nawilżone, a do tego balsamy tak intensywnie pachną, że ma się ochotę zjeść je z ust.
10)BEAUTY BLENDER. Słynne gąbeczki mają swoich zwolenników i przeciwników. Ja należę do pierwszej grupy i jak tylko jestem w NY kupuję zapas. W szczególności przydają się one do ciężkich podkładów. Różowa gąbeczka to stała kolekcja, czerwona jest z kolekcji Red carpet.
11)BUMBLE & BUMBLE Dryspun finish. Marka B&B skradła moje serce serią „Thickening”. Jest przeznaczona do nadawania objętości, a tego najbardziej potrzebują moje włosy. Lakier można porównać do działania suchego szamponu. Jego pudrowa struktura nie obciąża włosów, lecz dodaje im lekkości. Nie używamy go jak tradycyjnego lakieru, lecz rozpylamy od nasady włosów i uzyskujemy efekt push up na minimum 6 godzin.
12)BUMBLE & BUMBLE Thickening Hair spray. To rozwiązanie zagadki z tego zdjęcia. Gdybym nie sprawdziła na sobie, nigdy bym nie uwierzyła, że produkt do stylizacji włosów może sprawić, że przybędzie ich dwukrotnie. A jednak 🙂 Rozpylamy produkt na mokrych włosach, suszymy z głową w dół i gotowe.
13)BUMBLE & BUMBLE Hairdresser’s invisible oil. Uwielbiam olejki do włosów. Moim faworytem był od zawsze ten z Kerastase i tak pozostanie. Ten z B&B wygładza, sprawia, że włosy są miękkie i nie różni się niczym szczególnym od tańszych odpowiedników. Trzeba używać go rozsądnie. Za pierwszym razem, gdy użyłam dosłownie trzech kropel olejku, moje włosy wyglądały jak tłuste i musiałam je myć ponownie. Objętość jest dla mnie priorytetem, więc obciążenie włosów nie jest mi potrzebne.
14)BUMBLE & BUMBLE Repair Blow dry conditioner. Ta odżywka jest przeznaczona do suchych i zniszczonych włosów. Producent obiecuje, że efekt wygładzenia utrzymuje się do 3 dni. Odżywka chroni przed wysoką temperaturą i promieniami UV. Zobaczymy na ile to się zgadza 🙂 To jedyny produkt, którego nie przetestowałam. Na pewno dam Wam znać jak się spisuje.
15)ST IVES Apricot scrub. To jeden z moich dwóch ulubionych peelingów. Kilka lat temu był „zwycięzcą” w wielu recenzjach. Później nagle zniknął z polskich półek sklepowych i już nigdy się nie pojawił. Możecie sobie tylko wyobrazić moją radość, gdy zobaczyłam go w NY. Za co uwielbiam ten produkt? W kilka sekund potrafi nadać blask i gładkość twarzy, idealnie złuszcza martwy naskórek, ma duże drobinki, ale nie podrażnia skóry. I przede wszystkim jej nie wysusza.
16)SAY YES TO CUCUMBERS Daily gel. Na ten żel zdecydowałam się tylko dlatego, że skończył mi się ten, który przywiozłam ze sobą z Polski. Moja przyjaciółka poleciła mi serię pomidorową. Ja jednak wybrałam tę z ogórkiem (i nie ma to nic wspólnego z polityką ;)), ponieważ jest przeznaczony dla cery suchej. Produkty tej marki charakteryzują się tym, że są w 95% naturalne. Pomimo, że przez pierwsze 2 tygodnie żel wydawał mi się idealny, później zaczął wysuszać moją cerę. Możliwe, że kiedyś dam mu jeszcze drugą szansę.
17)CUREL Hand and cuticle therapy. Kremów do rąk mam zawsze pod dostatkiem. Mam je w domu, w samochodzie, w torebkach. Do tej pory maść z witaminą A była moim faworytem, jeśli chodzi o pielęgnację dłoni. Krem marki CUREL bez problemu ją zastępuje. Wystarczy posmarować dłonie tym kremem na noc, a rano obudzimy się z nawilżoną skórą. Wiem, że bez problemu radzi sobie z bardzo wysuszonymi dłońmi i jest dla nich idealną terapią. Nie musimy go używać po każdym myciu rąk. Działa przez kilka godzin, pomimo kontaktu z wodą. Jego skład to witamina e, monoi, mleko sojowe.
W ten sposób dotarliście do końca wpisu o nowościach kosmetycznych, jakie udało mi się przywieźć z Nowego Jorku. Mam nadzieję, że chociaż część z nich uda Wam się dostać w Polsce i na własnej skórze przetestujecie ich skuteczność.
Macie swoje ulubione kosmetyki, które przywozicie z podróży? Jeśli tak, podzielcie się informacją o nich w komentarzach.
43 komentarze
ula
18 kwietnia 2015 at 23:59http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=62195 czy ten peeling to nie to samo co st.ives ja używałam obu i nie widzę różnicy są na prawdę najlepsze
Charlize Mystery
20 kwietnia 2015 at 08:33Ja testowałam oba i według mnie ten z St Ives jest dużo skuteczniejszy 🙂
Ruda
20 kwietnia 2015 at 22:53Naprawdę pisze się razem, nie oddzielnie. nie pisze tego ze złośliwości, po prostu strasznie mnie kłuje w oczy, kiedy ludzie wykształceni i po studiach, którzy powinni znać dobrze ortografię ojczystego języka, popełniają takie błędy w pisowni.
Natalia
1 lutego 2024 at 13:11Po czym stwierdziłaś, że autorka posta sonczyla studia ?
Piszesz to z troski, a dzięki takim pomocnikom mamy ludzi z blokadami językowymi.
Powiedz mi, tak realnie, co poza Twoim komfortem to wnosi? Nic
Oligatorka
19 kwietnia 2015 at 00:32Post wędruje do ulubionych, musi zostać ,,na przyszłość” 😀
ANIA
19 kwietnia 2015 at 07:44Bardzo fajny i przydatny post, w mnogości zalewających nas produktów warto poczytać recenzje i zasugerować się przy wyborze. 🙂
Podzielam szaleństo EOSowe 🙂
Greenwithenvy
19 kwietnia 2015 at 07:46Szkoda, że te produkty nie są dostępne w Polsce przynajmniej nie w drogeriach. Kolorowe jajeczka do ust wyglądają pięknie i apetycznie, jesli spełniają również swoje funkcje balsamu to wpisuje je na swoją listę must have!:)
Pozdrawiam
nina
19 kwietnia 2015 at 11:13takie gąbeczki ma inglot (różowe)
Charlize Mystery
20 kwietnia 2015 at 08:32Wiele marek ma takie gąbki, ale żadna nie „działa” jak oryginał 🙂 Sprawdzone 🙂
Roseanne
19 kwietnia 2015 at 11:24Nie musiałaś lecieć aż do NY po tusz CoverGirl, ten sam tusz koncern Procster & Gamble wydaje pod marką Max Factor – False Lash Effect Mascara.
Charlize Mystery
20 kwietnia 2015 at 08:31Nie leciałam specjalnie po niego 😉
Justa
19 kwietnia 2015 at 11:28uwielbiam kosmetyki z too faced, mimo ze ich strona graficzna wydaje sie troche kiczowata to kosmetyki sanaprawde dobre!!
Charlize Mystery
20 kwietnia 2015 at 08:29Opakowania mają słodkie 🙂
Dora
19 kwietnia 2015 at 13:36czy mogłabyś przybliżyć mniej więcej jaka jest różnica w cenach pomiędzy kosmetykami w USA a tymi samymi dostępnymi w Polsce? będę wdzięczna za odp:)pozdrawiam
Charlize Mystery
20 kwietnia 2015 at 08:54Przykładowo baza Clinique PL 95 zł/ USA 15$ (ok 56 zł), podkład Bare Minerals PL 135 zł/ USA 28$ (ok.105 zł), baza Urban Decay PL 90 zł/ USA 20$ (ok. 75 zł). Oczywiście jeszcze rok temu, gdy kurs dolara był niższy jeszcze bardziej się opłacało, ale i tak nie jest źle 🙂
Ola
19 kwietnia 2015 at 20:20A ten podkład mineralny z BareMinerales? Jak sie sprawuje
Charlize Mystery
20 kwietnia 2015 at 08:27Wybrałam rozświetlający z drobinkami, ale jeszcze go nie testowałam 🙂
Justyna
20 kwietnia 2015 at 16:13Ja go uwielbiam. Mam wersje matujaca i sprawdza sie rewelacyjnie. Poza tym podklad wyglada bardzo naturalnie i jest idealnie dopasowany do koloru cery. {
aga
19 kwietnia 2015 at 21:06Hmmm w zasadzie wszystkie te kosmetyki (moze poza jendym) są dostępne w PL sklepach, Pytanie czy przy tak wysokim kursie dolara jak mamy teraz ciągle oplaca się kupować je tam z dużym zyskiem?
Charlize Mystery
20 kwietnia 2015 at 08:27Teraz już mniej się to opłaca, ale jak masz w NYC różne żniżki i kupony to i tak wyjdzie taniej niż w PL. Zresztą wielu marek jednak nie ma w Polsce (a jak znajdziesz je online to i tak w dużo wyższej kwocie). Produktów NARS, Physicians Formula, Anastasia Beverly Hills, Covergirl, EOS, peelingu St Ives, Say yes to… nie ma u nas.
a
23 kwietnia 2015 at 00:35A mi się wydaje, że Yes to carrots i tomatoes widziałam w Sephorze. Czy jest seria ogórkowa – tego pewna nie jestem.
Kasia
19 kwietnia 2015 at 21:50Karolina, gdzie w Polsce kupie te jajeczka balsamy EOS?
Charlize Mystery
20 kwietnia 2015 at 08:23Widziałam je w sklepie mintishop i na allegro.
Justyna
20 kwietnia 2015 at 16:16Ja kompletnie nie rozumiem zachwytu EOS – oprocz atrakcyjnego wygladu nie ma w nich nic zachecajacego (moze poza zapachem). Szybko schodza z ust i wcale ich dobrze nie nawilzaja. Wedlug mnie istnieje cala masa skuteczniejszych balsamow do ust – chocby Carmex.
scabiss
2 lipca 2015 at 05:34ej ej jajeczka eos sa do kupienia w krakowie w drogeriach jasmin wiec nie mowcie ze nie ma ich w Polsce
Betterfly
19 kwietnia 2015 at 23:07Serdecznie dziękuję za arcyciekawe posty nt NYC. Lecę 30.04 – nie mogę się doczekać. Skorzystam ogromnie z Pani rad!
Mika
20 kwietnia 2015 at 00:36Ale Ci sie żarcik wkradł hihihi
annna
20 kwietnia 2015 at 12:00A co sądzisz o torebkach Coach? U nas są tylko na all a w USA są bardzo popularne
Charlize Mystery
26 kwietnia 2015 at 07:54Nigdy nie miałam torebek tej firmy, więc ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek na ich temat:(
kami
20 kwietnia 2015 at 12:48Laura mercier beaty blender eos urban decay – to wszystko można dostać tez w niemczech w sklepach stacjonarnych takich jak douglas, oberpolinger muenchen
Ola
20 kwietnia 2015 at 13:14Świetny post! Do NYC latam dosyć często, ale nigdy nie próbowałam 1/2 tych kosmetyków. Dzięki za polecenie! To prawda, że ceny różnią się i to bardzo. Dobrze jest kupować Clinique wtedy kiedy jest Bonus w sklepach Macy’s czy Lord & Taylor’s, dostajemy wtedy kosmetyczkę pełną kosmetyków gratis. Moje faworyty zza oceanu to m.in: Rosebud Salve ($5 w Sephorze) idealnie sprawdza się jako balsam do ust, rozświetla także policzki, i koi rany/zadrapania; z Clinique uwielbiam kredki do oczu, maskary, oraz Chubbystick do ust ponieważ mam wrażliwą cerę; marka Physician’s Formula ma świetne korektory, pudry czy kremy CC; Bumble & Bumble: Prep spray świetnie działa, no i oczywiście perfumy są tam znacznie tańsze niż w Polsce. Z tych tańszych to polecam także kredki do oczu marki Prestige, pomadki do ust Burt’s Bees (100% naturalne) oraz żele antybakteryjne i balsamy do ciała z Bath & Body Works (znacznie tańsze niż w Polsce a pachną obłędnie). Pozdrawiam!
Lonka
20 kwietnia 2015 at 14:40ja także uważam, że kosmetyki to jedna z ważniejszych rzeczy, które warto przywieźć ze soba z NYC 🙂
Biżutik
20 kwietnia 2015 at 15:14Podzielam zachwyty nad cudowną gąbeczką! Tylko uwaga na „pseudo Beauty Blendery” (można znaleźć w Sieci).
Madie
20 kwietnia 2015 at 19:39Super post, bardzo ciekawy, mam nadzieję, że kiedyś mi się przyda;)
Juicy Beige
21 kwietnia 2015 at 14:03Dryspun finish uwielbiam, od długiego czasu niezawodny:)
Blog o muzyce rap i hip hop
21 kwietnia 2015 at 14:25Moja dziewczyna zabiłaby za taką kolekcję 😀
Kasia
21 kwietnia 2015 at 18:19Ja wlasnie jestem we frankfurcie nam menem wiec kupilam to, czego nie ma u mnie w miescie lub to co bylo moim zdanien warto kupic np sporo tanszy puder korsa. Kupilam kilku kosmetykow korres , kiehls , burts bees I wlasnie skusilam sie na eos. I powiem szczerze , ze na punkcie kiehls oszalalam mam zamiar wrocic po wiecej przed samym powrotem do pl , ale fenomenu eosow nie rozumiem , kupilam dwa rozowe I niebieskie , niestety nie nawilza lepiej niz zwykla isana nie zostaje na ustach. Nadal mam wysuszone I jedyne co mi sie podoba to obledny zapach I ladne opakowanie.
a
23 kwietnia 2015 at 00:33Ja na Twoim miejscu przywiozłabym więcej produktów NARS (róże, pomadki, konturówki, puder Light Reflecting), na pewno coś od Kevyna Aucoin (rozświetlacz Starlight, jakiś róż w kremie albo prasowany) i od Charlotte Tilbury (pomadki, róże, rozświetlacz+bronzer Filmstar, konturówki do ust), Tarte (fajną paletkę matowych cieni mieli na wiosnę, może jeszcze jest gdzieś do dostania; ciekawa jestem też ich róży), Anastasia Beverly Hills (pudry do konturowania albo kremową paletkę, koniecznie jedną z płynnych pomadek), kilka produktów OCC (znów – kredki do ust i oczywiście Lip Tar), Hourglass (paletkę pudrów rozświetlających chociażby), nowe róże z letniej kolekcji UD – ze dwa, Melt Cosmetics (koniecznie coś do ust), jakiś rozświetlacz Becca… No i milion innych rzeczy 😀
a
23 kwietnia 2015 at 00:36Zapomniałam o Too Faced 😀
Monika
26 kwietnia 2015 at 18:10To serduszko z gornego zdjecia ( roz ) udalo mie sie kupic u nas w sklepie niedawno . Nie moglam przejsc obojetnie gdy w oko wpaldo mi to piekne serduszko . Jest genialne , nie dosc ze pieknie sie prezentuje na toaletce to jeszcze ma najpieknejszy kolor jaki kiedykolwiek widzialam , i wyglada przepieknie na twarzy . Bede szukas tego bumble and bumble , albo czegos podobnego , bo mam tak samo bardzo rzadkie wlosy .
Anna ze Spinek i Szpilek
22 września 2015 at 18:16Na szczęście większość z nich można dostać spokojnie w Polsce:). Jeśli nie znasz tego kosmetyku, to polecam Ci serdecznie Noxzemę – dostępna za kilka dolarów jedynie w USA. Czasem kupuję ją na allegro lub wyżebram od wiecznie podróżującej teściowej, ale najlepiej bym się czuła, gdyby Noxzema była w Polsce.
Kinga
31 marca 2016 at 02:43Dziewczyny nie uzywajcie blyszczykow EOS! Poczytajcie o Eos lip balm lawsuit i zobaczcie na zdjecia „biednych poszkodowancyh”! W US nikt ich juz nie kupuje!!!
Magda
28 lipca 2017 at 01:18Peeling St. Ives zniknął z półek, bo zawiera rakotwórcze substancje. Ciekawe dlaczego w USA jest nadal dostępny…